Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Szczecin: Alkohol kupisz po przejściu przez labirynt

Jan Skwierawski jest właścicielem sklepu monopolowego przy ul. Kołłątaja od blisko dziesięciu lat. Do maja wszystko było w porządku. Jego sklep był położony zgodnie z przepisami – ponad 100 metrów od szkoły. Ale w maju, w momencie, gdy uruchomiono nowy sportowy kompleks – urzędnicy odmówili mu udzielenia koncesji na sprzedaż mocnych alkoholi.
– Bo teraz jest mniej, niż sto metrów – żali się pan Jan. – Ale to przecież wymysł naszych radnych. Postanowiłem obejść te durne przepisy. Brakowało mi zaledwie kilku metrów. Wydłużył więc drogę do sklepu. Kupił drewniane płotki, mocne śruby i przed sklepem wybudował labirynt. – Gdybym tego nie zrobił, musiałbym zwinąć interes – tłumaczy. Skwierawski zainwestował również w specjalne kółko służące do pomiaru odległości. Wcześniej, z takim samym przychodziła do niego komisja decydująca o przyznaniu koncesji. Wciąż miała zastrzeżenia. – Chodzili z tym przyrządem przy samych krawężnikach – wspomina. – Nie byli nastawieni na rozwiązanie konfliktu. Więc sam kupiłem miernik po to, by odległość sprawdzić przed ich przyjściem. Wyniosła niewiele ponad 101 metrów. To już starczyło, by otrzymać koncesję. Początkowo labirynt budził sensację. Chwalono pomysłowość przedsiębiorcy. Za to cięgi wśród mieszkańców zbierali urzędnicy. Wtedy jeszcze obroty Skwierawskiego wynosiły 180 tysięcy złotych miesięcznie. Stali klienci nie byli jednak do końca zadowoleni. – To prawie jak w piramidzie, jak się tam wejdzie, to już trudno się wydostać – mówił jeden z nich. – Ktoś pijany na pewno nie wytyczy dobrze drogi. Wcześniej wchodziło się po schodkach i było się u celu. A teraz? To droga przez mękę. Niestety, labirynt utrudniał drogę do sklepu i po kilku tygodniach obroty Skwierawskiego spadły do 110 tysięcy złotych. – Może i na początku było to zabawne, ale teraz już nie jest – podkreśla Skwierawski. – Teraz praktycznie wychodzę na zero. W ubiegłym roku zapłaciłem wszystkich podatków 160 tysięcy złotych. Miasto przecież przeze mnie nie traci, płacę im za dzierżawę terenu. Ludzie przestali do mnie przychodzić, a urzędnicy dalej chcą mnie niszczyć. Kilka tygodni temu do handlowca zapukał listonosz, który przyniósł kolejne pismo. Tym razem Skwierawski dostał nakaz rozebrania labiryntu. Dlaczego? Przed jego postawieniem nie wystąpił do magistratu o pozwolenie. Demontaż miał przeprowadzić w ciągu 30 dni. – Oczywiście, że tego nie zrobiłem – mówi. – Gdybym posłuchał – straciłbym automatycznie koncesję. Wtedy mógłbym się pakować. Napisałem odwołanie do urzędu, ale nie dostałem jeszcze żadnej odpowiedzi. Przecież nie sprzedają tutaj alkoholu nieletnim. Zresztą, kilkunastoletnie dzieci nie kupują wina, czy wódki. Po wydłużeniu drogi spadła też przestępczość. Nawet policjanci mówią, że popierają takie inicjatywy, bo zwiększają bezpieczeństwo. Źródło: Urzędniczy absurd: Na koncesję potrzebny labirynt [Głos Szczeciński]

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama