Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Tadeusz Mysłowski: Mniej znaczy więcej

Rozmowa z Tadeuszem Mysłowskim, artystą z Nowego Jorku, który dziś otwiera wystawę w Muzeum Lubelskim.
• Do ostatniej chwili montował pan wystawę w Muzeum Lubelskim, czuwając nad ekspozycją każdego, najmniejszego rysunku. Skąd ta uważność? – W styczniu miałem dużą wystawę w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie. Ale moje serce bije dla Lublina. Urodziłem się w podlubelskim Piotrkowie, mieszkałem na Kunickiego, chodziłem do Liceum Sztuk Plastycznych na Grodzkiej. Choć mieszkam w Stanach, to wystawa na zamku jest dla mnie bardzo ważna. • Zobaczymy rysunki, projekty, instalacje, w tym słynne \"KrzesłoTrony”, które zrobiły furorę w Krakowie. – Kolekcjonuję krzesła, które zaprojektowali najwięksi artyści. Każde z krzeseł ma swoją legendę. W najnowszym projekcie pokazuję \"KrzesłoTrony”, które powstały w hołdzie artystom wizjonerom sztuki XX wieku. Zrobiłem \"krzesła” dla Mondriana, Malewicza, Stażewskiego, Szpakowskiego, Strzemińskiego i Kobro. Ale może nie to jest najważniejsze. • A co? – Do tworzenia swoich prac używam dokumentów, listów i notatek. Zapraszam do wczytania się w wystawę, po to, żeby poznać to, co mnie inspirowało i inspiruje. Nic nie powstaje z pustki. Musi być praca domowa, żeby coś wyszło. • Wracając do krzeseł: dlaczego są takie ważne? – W Nowym Jorku mam w pracowni 200 krzeseł. Śpię na krześle, jem na krześle, wiszą krzesła. Też pokazuję je na zamku. Inspiracją do zaprojektowania jednego z nich był rower. • Pod sufitem wiszą też dwa parasole. Biały i czarny. Jak u Kantora? – Z tymi parasolami to była taka historia, że jak ja się wyprowadzałem z mieszkania na Kunickiego w Lublinie, w którym do końca mieszkali moi rodzice, to zrobiłem pożegnanie tego miejsca. I napisałem: wyprowadzam się na zawsze. Teraz zrobiłem te parasole jako coś, co jest symbolem bezpieczeństwa. W naszym lubelskim mieszkaniu czułem, że nic złego mi się nie stanie. I nic mi się złego nie stało przez część mojego życia. Potem wyjechałem do Krakowa, Paryża, w końcu do Ameryki. Pod parasolami pokazuję dwie autorskie książki. Jedna jest biała, druga czarna. W tej białej jest mała czarna książka zamontowana w środku. W czarnej jest biała. Symbolizują dobro i zło, śmierć, życie. • A tu jest EKG. Pana? – Tak. To jest też partytura. Poprosiłem Zbigniewa Bargielskiego, żeby zrobił muzykę do wystawy. Zaczyna się biciem mojego serca, które będzie towarzyszyło zwiedzającym. Zawsze fascynowało mnie to, żeby usłyszeć obraz i zobaczyć muzykę. Skanuję obraz, za pomocą komputera badam, jaki szum generuje. Dlatego poprosiłem Bargielskiego, żeby zareagował ma moje prace. Ograniczyłem mu środki wyrazu. Powiedziałem: Możesz dać bębny, możesz dać skrzypce jako głos kobiecy, ja wyślę ci bicie mojego serca. • Oszczędnie. – Niech pan sobie wyobrazi, że w szczęśliwym dzieciństwie, które miałem w Piotrkowie, uwiązałem krowę do drzewa zamiast ją paść. Znalazłem mszyce, które zjadały liście. Położyłem się na łące i dwie godziny patrzyłem, jak zjadły wszystko zostawiając siatkę nerwów. Godzinami patrzyłem się na drżenie traw. I to później bardzo mi pomogło, jak pojechałem do Ameryki. Na spotkaniu z Allanem Kaprowem, który z Johnem Cage\'em tworzył pierwsze asamblaże usłyszałem: Kiedyś całą podłogę wyszorowałem szczoteczką do zębów. Wytrzymałem każdą sekundę. Żeby coś zrozumieć, trzeba mieć tyle cierpliwości we wszystkim. Chodzi o uważność we wszystkim. To, że ja godzinami oglądałem falującą na wietrze trawę, zaprocentowało. • Jak? – Kiedy zostałem sam, to potrafiłem być samotny. Kiedyś John Lenon powiedział, że czasem jest cholernie trudno przetrwać jedną minutę, pół minuty, ćwierć minuty. • I odwrotnie, trzeba umieć smakować każdą minutę? – Smakować, odczuwać, być. W każdej minucie, w każdej połówce minuty, w każdej sekundzie. Ta podlubelska wieś pomogła mi podpatrzyć intensywność natury. Rozumieć ją, być z nią. Szukać harmonii w jej monotonii, która jest prostotą. To jest niesamowite, tylko trzeba umieć patrzeć. Tylko, że my nie umiemy. • Dlaczego? – Życie goni ludzi, oni gonią nie wiadomo za czym. Przedziwna historia. Jak przyjeżdżam do Polski, biorę busik z Warszawy. No to on leci jak do piekła. To nie jest normalna jazda, on goni tak, jakby diabła gonił. Ludzie robią dokładnie to samo. Nie mają czasu patrzeć. I oglądają naturę w telewizorze. Niech pan teraz wygoni młodego człowieka, żeby poszedł na łąkę. Chyba, że będzie miał na uszach walkmana. Ale wtedy nie usłyszy jak śpiewają ptaki i jak gra konik polny. A co dopiero, żeby wsłuchał się w puls natury. I żył zgodnie z jej rytmem. Człowiek uwielbia otaczać się przedmiotami. Dobrze, kiedy są to piękne przedmioty. Też je gromadziłem, kochałem je, w domu trzymam szafę z domu i but ojca. Teraz to będę rozdawał. • Dlaczego? – Bo mniej znaczy więcej. Dotyczy to wszystkich sfer życia: materialnej, duchowej, tego co jemy... Teraz z Ameryce młodzi nie mają lodówek, zamieniają samochody na rowery, jedzą bardzo skromnie, bo wiedzą, że jedzenie może być strawą duchową. • Pan też ceni sobie umiar? – Tak. Dlatego chcę się wszystkiego pozbyć. • Nawet rolls-royce\'a? – Tak.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama