Jak sobie radzi marszałek Krzysztof Hetman
Odwołanie i powołanie partyjnego kolegi, walka o trasę na Warszawę, wysyłanie urzędników do domu – podsumowujemy początek rządów marszałka województwa Krzysztofa Hetmana.
- 15.04.2011 10:47
Krzysztof Hetman – szef PSL w województwie i były wiceminister rozwoju regionalnego – rządzi samorządem województwa od grudnia. Najwyższa pora, żeby przyjrzeć się początkowi rządów jego i kolegów z zarządu województwa. Tym bardziej że nawet opozycyjne PiS i SLD traktują marszałka bardzo łaskawie.
Sprawa z Sosnowskim
Okręt sterowany przez Hetmana nie rozbił się o górę lodową, jaką okazała się sprawa oświadczeń majątkowych. CBA kontrolując oświadczenia, doszukało się złamania prawa u Sławomira Sosnowskiego, wicemarszałka województwa i jednego z najbardziej wpływowych polityków PSL. Sosnowski złamał ustawę antykorupcyjną, bo zasiadał w komisji rewizyjnej spółdzielni Eko-tucz.
Radni wojewódzcy odwołali Sosnowskiego, ale po chwili – dzięki rekomendacji marszałka – wybrali go ponownie na wicemarszałka. Wystarczyło, że Sosnowski zrezygnował z funkcji w Eko-tuczu. Choć cała sytuacja była groteskowa, to Hetman wzmocnił swoją pozycję w PSL, rzucił koło ratunkowe partyjnemu koledze, ale przy okazji sprzedał mu kuksańca publicznie mówiąc, jak to Sosnowski, doświadczony samorządowiec, najadł się wstydu, bo nie zna prawa.
Przy okazji okazało się, że w Urzędzie Marszałkowskim nikt nie przykładał się do sprawdzenia oświadczeń majątkowych dyrektorów. Hetman zarządził kontrolę. Ta wykazała, że przepisy naruszyło dwoje dyrektorów. Dla nich nie było litości i stracili posady.
Marszałek bez wizji
Artur Soboń, radny wojewódzki PiS, najpierw wylicza szanse Hetmana na odniesienie sukcesu: dobre relacje z minister rozwoju regionalnego oraz współpraca z prezydentem Lublina. Zauważa jednak, że marszałek powinien mieć polityczną wyobraźnię, zaproponować wizję rozwoju regionu, która porwie różne środowiska. Tymczasem np. w przypadku sprawy Sosnowskiego nie potrafił wyrwać się z partyjnego podejścia.
– Inny przykład to brak wizji budowy tożsamości kulturalnej miasta i regionu. W Teatrze Osterwy nie powinien być pokazywany antykościelny spektakl \"Zamknęły się oczy Ziemi” Pawła Huelle, dzieło w stylu Palikota, które pasuje do prowincjonalnego francuskiego miasteczka, a nie Lublina – mówi Soboń.
– Nie chodzi o ręczne układanie repertuaru, tylko budowę oryginalnej tożsamości miasta i województwa. Lublina nie rozsławi sztuka naśmiewająca się z kazimierskiego klasztoru betanek, której nie chciano pokazać w Gdańsku.
Dokończenie Teatru w Budowie i wyczarowanie z niego Centrum Spotkania Kultur to inwestycja najbardziej kłopotliwa dla władz województwa. Dokumentację projektową miała dostarczyć jeszcze latem pracownia architektoniczna Stelmach i Partnerzy. Jednak architekci poróżnili się z urzędnikami. Bolesław Stelmach twierdził, że nie da się unowocześnić Teatru Muzycznego i filharmonii w Lublinie (są częścią gmachu Teatru w Budowie) za 30 mln zł, jak chce urząd.
Hetman i jego koledzy z zarządu województwa postraszyli Stelmacha: jeśli nie dostarczy do lutego pełnej dokumentacji, to poszukamy innego wykonawcy. – Mnie interesuje tylko to, żeby zrealizować inwestycję – podkreślał Hetman. Architekci dowieźli tomy dokumentów do urzędu, a kilka dni temu przekazali poprawki. Teraz pochyli się nad nimi zarząd województwa. Później zostanie ogłoszony przetarg na wykonawcę inwestycji.
Bez widocznych problemów powstaje lotnisko pod Świdnikiem oraz nowa siedziba urzędu przy ulicy Grottgera.
Dzięki komu region wstaje z kolan
– Zapewne region powstaje z kolan, jak mówił marszałek, ale to dorobek i zasługa wszystkich samorządowców, także tych, którzy wcześniej przygotowywali inwestycje czy lobbowali za nimi – ocenia Jacek Czerniak, szef klubu radnych SLD. Dodaje, że Hetman musi poznać mechanizmy działania samorządu, bo teraz często patrzy z punktu widzenia wiceministra.
Przypomina, jak radny Jan Frania zapytał o przygotowania województwa do prezydencji Polski w UE, a Hetman lekko się śmiejąc stwierdził, że wszystko jest na dobrej drodze. – Radny ma prawo pytać i dowiadywać się – podkreśla Czerniak. Na plus zapisuje marszałkowi zimną krew, zachowanie spokoju w trudnych sytuacjach i unikanie udziału w politycznych bijatykach.
– Widzę kontynuację tego, co ja robiłem będąc marszałkiem. Marszałek może jeszcze usprawnić funkcjonowanie samorządu województwa – stwierdza Krzysztof Grabczuk, teraz wicemarszałek i szef radnych PO.
Innowator
Hetman próbuje wprowadzić w Urzędzie Marszałkowskim nowoczesne rozwiązania. Takim jest pomysł z telepracą. Na czym polega? Część urzędników może pracować z domu, przy użyciu otrzymanych od firmy laptopów. Urząd Marszałkowski wyliczył, że jeśli 10 proc. pracowników z 900 zatrudnionych, zostanie w domu to rocznie zaoszczędzi 500 000 zł (osoba pracująca w urzędzie kosztuje miesięcznie 10 tys. zł, a wykonująca obowiązki za pośrednictwem telepracy tylko 1800 zł).
– Skoro z telepracy można korzystać w wielu krajowych i zagranicznych prywatnych firmach, to można też w urzędzie – argumentował Hetman. Chciał rozliczać swoich pracowników z zadań, a nie z czasu, jaki spędzili w gmachu przy ul. Lubomelskiej.
Pomysł na razie nie porwał urzędników. Jedni bali się, że to wstęp do zwolnień, u innych wygrało przyzwyczajenie i chęć trzymania ręki na pulsie urzędowych spraw. Na telepracę zdecydowało się 11 osób, a pięć przybędzie najprawdopodobniej w najbliższych dniach. – To proces. Trzeba przekonać mentalnie nie tylko urzędników, ale i dyrektorów – mówi Krzysztof Prybuła, rzecznik prasowy Urzędu Marszałkowskiego.
Władze województwa szykują reorganizację Urzędu Marszałkowskiego. M. in. Departament Strategii i Rozwoju będzie podzielony na jednostkę zajmującą się tylko funduszami unijnymi i departament planujący, jak będzie wyglądało województwo za kilka lat.
Walka o \"siedemnastkę”
Pod koniec ubiegłego roku mieszkańcy całego województwa walczyli o jak najszybszą budowę ekspresówki S-17 Kurów–Lublin (wraz z obwodnicą miasta). Rząd planował odłożenie ważnej inwestycji na lata po 2013 roku. A wtedy najpewniej stracilibyśmy unijne dofinansowanie.
Przedsiębiorcy i związkowcy pikietowali w Warszawie przed kancelarią premiera, w stolicy stanęły billboardy broniące \"siedemnastki”, a rząd zasypały e-maile i listy wysyłane przez mieszkańców. Hetman wspólnie z Krzysztofem Żukiem (PO), prezydentem Lublina, organizowali konferencje prasowe, na których popierali te działania, zapewniali o nieformalnym nacisku na rządzących, straszyli rząd złożeniem skargi do Komisji Europejskiej. Obaj samorządowcy sprawiali wrażenie bardziej zaangażowanych w walkę o inwestycję niż zdecydowana większość posłów. Choć wbrew obietnicom marszałek nie pojechał protestować przed siedzibą rządu.
Hetmana doceniła Rada Przedsiębiorczości Lubelszczyzny i przyznała mu nagrodę polityka najbardziej dbającego w ubiegłym roku o rozwój gospodarczy regionu. Przedsiębiorcy dostrzegli jego pracę jako wiceministra rozwoju regionalnego, ale niewątpliwie swoją rolę odegrała sprawa \"siedemnastki”.
Sprawa Contbusa
Krzysztof Hetman i jego urzędnicy ponieśli prestiżową klęskę w sporze z największym przewoźnikiem jeżdżącym na trasie Lublin–Warszawa. Wojewódzka Inspekcja Transportu Drogowego wyśledziła w ubiegłym roku, że busy Contbusa \"notorycznie” przekraczają dozwoloną prędkość o 10 km lub więcej. W sylwestra Urząd Marszałkowski cofnął zezwolenia przewoźnikowi na przewóz pasażerów do stolicy. Ostatecznie, Contbus nie stracił zezwolenia, bo okazało się, że wówczas marszałek nie miał prawa go zabrać.
Urząd Marszałkowski musiał również ustąpić w sprawie rozkładów jazdy. Kilka dni temu zgodził się, żeby w południe i wieczorem busy mogły jechać do stolicy w 2 godz. 50 minut, a nie jak wcześniej w ponad 3 godz.
Krzysztof Hetman uchodzi za zręcznego gracza. W ubiegłym roku został szefem lubelskiego PSL (po śmierci posła Edwarda Wojtasa w smoleńskiej katastrofie), choć mieli na to ochotę jego starsi i bardziej doświadczeni koledzy. Kilka miesięcy później został marszałkiem województwa. Na tym stanowisku bardzo zależało lubelskiej Platformie. Obeszła się jednak smakiem, bo obsadę samorządów województwa w kraju ustalili w Warszawie Donald Tusk i Waldemar Pawlak.
– Hetman pokazał się jako wirtuoz. Gdyby moi byli koledzy z PO mieli stalowe nerwy, to Grabczuk byłby dalej marszałkiem, a Hetman wiceprezydentem Lublina. To była tak naprawdę kwestia wytrzymania 24-godzinnego straszenia przez Tuska i Grabarczyka, że się wyleci z PO – komentował niedawno Janusz Palikot, niegdyś lider lubelskiej Platformy, a teraz szef Ruchu Poparcia.
Reklama













Komentarze