Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Lotnisko w Świdniku z podciętymi skrzydłami

Pracowało nad nim 12 najlepszych architektów, kosztował 13 milionów złotych. Mowa o projekcie terminala, który lotnisko w Świdniku miał czynić wyjątkowym i niepowtarzalnym. Co zostanie z ambitnych planów po cięciach?
Lotnisko w Świdniku z podciętymi skrzydłami
Taki terminal miał być wizytówką naszego lotniska. Jak będzie wyglądał
po cięciach? Nie wiadomo
– Lotnia, wydęty latawiec albo latające skrzydło, taki niepowtarzalny kształt będzie miało lotnisko w Świdniku – zapowiadał w 2008 roku Grzegorz Stiasny z firmy Are. Konkurs na projekt lotniska w Świdniku rozstrzygnięto już trzy lata temu. Zwyciężyło konsorcjum złożone z warszawskich spółek Are i Polconsult oraz Sener z Hiszpanii. Zwycięzcy dostali w nagrodę 100 tys. zł i otwartą drogę do projektowania: za 13 milionów złotych. Będzie nas wyróżniał Projekt przygotowany przez 12 architektów robił wrażenie. Nowoczesna forma budziła emocje, ale wszyscy zgodnie podkreślali: takiego terminala nie ma na świecie. Będzie nas wyróżniał. – Lubelszczyzna zasłużyła na wyjątkowe lotnisko – mówił Francisco Rodrigez z firmy projektowej Sener. Przestronność i nowoczesność: to miały być cechy wyróżniające nasz terminal. Miał mieć powierzchnię 23 tys. mkw. i formę dwóch połączonych prostokątów. Boczne skrzydła, które nadawały mu efektowny kształt, zaprojektowano w taki sposób, by w każdej chwili można było je rozbudować. – Jasna kolorystyka, konstrukcja na bazie rozgałęzionych słupów stalowych, strop w kratownicy przestrzennej. A także świetliki w dachu, widoczne od zewnątrz i oświetlające wnętrze – snuli wizje architekci. Terminal miał mieć dwa poziomy. Na pierwszym, w głównej hali miało być 9 stanowisk odprawy bagażowej, a w hali przylotów 3 karuzele odbioru bagażu. Na drugi poziom terminala, tzw. antresolę, miały prowadzić ruchome schody i przeszklona winda. Tu miała być restauracja i efektowny taras widokowy. Co nam zostało? Dziś już wiadomo, że drugiego poziomu i tarasu widokowego nie będzie. Nie będzie też piwnic. Całość będzie o połowę mniejsza, łącznie 11 tys. mkw. Jak więc będzie wyglądać terminal? – Wizualnie będzie miał jakby przycięte skrzydła – wyjaśnia Piotr Jankowski, rzecznik Portu Lotniczego Lublin. Mniejszy ma być też budynek lotniskowej straży pożarnej, budynek techniczno-garażowy, obiekty bazy paliw. Zmiany obejmą też sieci uzbrojenia terenu, przebieg ogrodzenia oraz układ dróg i parkingów. Tniemy Sprawa wyszła na jaw w tym tygodniu. Przypadkiem. Na stronie Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego pojawiło się obwieszczenie wojewody o postępowaniu w sprawie zmiany pozwolenia na budowę lotniska. – Nastąpiło to na wniosek portu, który wystąpił o zmniejszenie kubatury i powierzchni poszczególnych obiektów na terenie przyszłego lotniska, m.in. terminala – wyjaśnia Małgorzata Tatara, rzecznik wojewody lubelskiego. Wniosek z portu w tej sprawie wpłynął do wojewody pod koniec maja. W tym czasie przetarg na budowę terminala toczył się w najlepsze. Do końca kwietnia swoje oferty do portu mogły składać firmy zainteresowane budową. Zgłosiło się 15 firm budowlanych. Wybranych oferentów port zapraszał na rozmowy. – Planujemy, że budowa terminala ruszy jeszcze latem – mówił Grzegorz Muszyński, prezes PLL. Wszystko przez unię Dziś już wiadomo, że budowa terminala nie ruszy latem. W miniony wtorek spółka unieważniła przetarg na terminal i inne obiekty. Stało się to dokładnie w tym w dniu, w którym media ujawniły, że projekt lotniska został okrojony. – Nowy przetarg ogłosimy nie wcześniej niż za 10 dni – mówi Jankowski. – Jego rozstrzygnięcie przewidziano za około 2 miesiące. Ale, zdaniem kierownictwa spółki, sprawa okrojenia projektu i unieważnienia przetargu nie mają ze sobą nic wspólnego. – Przetarg unieważniliśmy, ponieważ konsorcjum projektowe nie dostarczyło nam dokumentacji w branżach wodno-kanalizacyjnej i elektroenergetycznej – tłumaczył Krzysztof Siczek, dyrektor projektu PLL na środowej konferencji prasowej. A dlaczego spółka postanowiła zmienić projekt, który miał nas wyróżniać spośród innych lotnisk? Tu powód jest już inny. Wszystko, jak się okazało, przez Unię Europejską. 300 tysięcy? Niemożliwe – Firma Jaspers, z którą konsultuje się Komisja Europejska uważa, że nasza prognoza ruchu lotniczego jest zbyt optymistyczna. My się z tą opinią nie zgadzamy, ale projekt będzie taki, jak sobie życzą – tłumaczy Jacek Sobczak, przewodniczący Rady Nadzorczej PLL. Prognozy przedstawiane przez port mówią o 300 tys. pasażerów po pierwszym roku działania lotniska. Jaspers podważył tę tezę, twierdząc, że stosunek liczby pasażerów w Świdniku do metra kwadratowego lotniska jest zbyt wygórowany. A tym samym za duży jest terminal. Dlaczego opinia Jaspers jest tak ważna? Bo będzie wiążąca dla Komisji Europejskiej, która sprawdzi, w jaki sposób wydaliśmy149 mln zł unijnych środków zapisanych na lotnisko w Regionalnym Programie Operacyjnym. – Zmieniamy projekt według ich sugestii, by komisja go nie zakwestionowała – mówi Jankowski. Ambitne i realne Tymczasem, w połowie czerwca spółka zwołała konferencję prasową, na której prezentowała badania SMG/KRC dotyczące podróży lotniczych mieszkańców regionu lubelskiego. Wynikało z nich, że sporo latamy, więc z ruchem na lotnisku w Świdniku nie powinno być problemu. – Te raporty jednoznacznie potwierdzają, że w pierwszym roku działalności lotniska będziemy mieć 300 tys. pasażerów. To bardzo ambitny, ale realny plan – mówił prezes Grzegorz Muszyński. Badania okazały się wnikliwe, optymistyczne i… kosztowne. Łącznie spółka zapłaciła za nie 120 tys. zł. Na konferencji nie padło jednak ani jedno słowo o odmiennych prognozach ruchu lotniczego przedstawionych przez Jaspers. Choć te były znane od dawna. A wniosek portu o zmianę pozwolenia był już wtedy u wojewody, właśnie z ich powodu. To nie było istotne Władze spółki zapewniają, że po cięciach terminal nie straci nic ze swojej funkcjonalności i atrakcyjności. Wciąż ma być naszą wizytówką. Choć o połowę mniejszą. – Nie czujemy się winni. Jeśli było z naszej strony jakieś uchybienie, to ja bym chętnie o nim usłyszał – mówił Krzysztof Siczek na środowej konferencji prasowej. Tydzień wcześniej spółka z pompą otwierała drogę przy lotnisku w Świdniku długości… 300 metrów. Zaproszono dziennikarzy, władze. Na otwarciu nie zabrakło prezesa Grzegorza Muszyńskiego, który przecinał wstęgę w błysku fleszy. O okrojeniu projektu spółka już opinii publicznej nie poinformowała. Dlaczego? – Nie uważam, żeby było to istotne dla mieszkańców naszego miasta – odpowiedział nam dyrektor Siczek. – A droga to istotna sprawa dla 1000 osób.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama