Lubelscy pątnicy ożenili się podczas pielgrzymki
W ubiegły poniedziałek podczas mszy świętej dla kieleckich pielgrzymów, którą odprawiał biskup kielecki Kazimierz Ryczan, odbył się ślub Kingi Kraj z Brzechowa i Stefana Konopelko z Lublina.
- 17.08.2011 15:06
- Poznaliśmy się trzy lata temu w Duszpasterstwie Akademickim Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego - mówi pan młody Stefan Konopelko. - Dla nas zawarcie małżeństwa podczas pielgrzymki pozwoliło jeszcze pełniej dostrzec moc i istotę tego sakramentu - moment, w którym dwoje ludzi idących różnymi drogami, zaczyna wspólny szlak pielgrzymi. Wśród pielgrzymów jest wielu naszych przyjaciół i znajomych - dodaje. - Ślub w obecności biskupa i tylu osób był dla nas ogromnym przeżyciem. Rodzice od początku popierali nasz pomysł i pomagali nam w organizacji ślubu i wesela. Dzięki nim i pomocy Boga wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Podczas wesela, które odbyło zaraz po ślubie, państwo młodzi zostali zaskoczeni niecodziennym prezentem - otrzymali dokument z błogosławieństwem papieża Benedykta XVI.
Jedną z osób, które mogą się pochwalić rekordową liczbą odbytych pielgrzymek jest Zofia Pietrzykowska z Kielc, która brała udział we wszystkich trzydziestu marszach na Jasną Górę. Pani Zofia pielgrzymuje w barwach grupy amarantowej, obejmującej dekanat Kielce-Zachód.
- Mam bardzo trudne warunki życiowe i czułam właśnie taką potrzebę - pójścia na pielgrzymkę. Każdego roku widzę, że udział w niej dodaje mi sił. Każdego roku czuję się wysłuchana przez Maryję - mówi. - W tym roku idę ze szczególną intencją - zmarł mi niedawno mój 36-letni letni syn, więc proszę też o siłę i wytrwanie w tych trudnych chwilach. Sama jestem dziesięć lat po operacji kolana, a mimo to idę dalej i wierzę, że dojdę. Z pielgrzymami idę od samej Wiślicy. Przez te trzydzieści lat nigdy nie korzystałam z samochodów i nie zamierzam - kończy.
Wśród pielgrzymów można spotkać osoby w różnym wieku. Jednym z młodszych uczestników pielgrzymki jest 12-letni letni Hubert Makuła, mieszkający w Grabkach w gminie Szydłów, który należy do biało-fioletowej grupy, obejmującej dekanaty: Chmielnik, Nowy Korczyn, Stopnicę i Wiślicę.
- To moja czwarta pielgrzymka. Pierwszy raz byłem na niej jak miałem osiem lat. Idę na razie z mamą, ale tata dołączy do nas w czwartek - opowiada Hubert. - Na pielgrzymkach jest super, chodzę z różnymi grupami albo z moim ulubionym księdzem. Śpiewamy, ludzie nam machają, jest naprawdę fajnie. Dwa lata temu na pielgrzymce poznałem też nowych kolegów. Na razie w ogóle nie jestem zmęczony. Jak wrócę z pielgrzymki to czuję się bardziej radosny, nawet chce mi się chodzić do szkoły - śmieje się.
Nie ma pielgrzymki bez osób aktywnie śpiewających i zachęcających do tego innych. Jedną z nich jest Anna Gruszczyńska ze Satrochęcin, należąca do pielgrzymkowej grupy biało-czerwonej:
- Nie wyobrażam sobie nie pójścia na pielgrzymkę. Jestem na niej piętnasty raz. Urlop planuję już rok wcześniej, żeby dopasować go do pielgrzymki, a kiedy już biorę w niej udział, to udzielam się całą sobą - pełnię funkcję sekretariatu i wodzireja grupy - mówi. - Najbardziej wspominam pielgrzymkę sprzed około dziesięć lat. Wtedy mieliśmy bardzo dużą grupę muzyczną - około trzydzieści w tym siedmiu gitarzystów. Teraz jest z tym troszkę gorzej, ale sobie radzimy - dodaje. - Na pielgrzymce jak i po niej człowiek czuje się inaczej, wycisza się. Jest to wytchnienie od świata, w którym liczą się tylko pieniądze. Tak jak ksiądz biskup powiedział w poniedziałek na kazaniu - mieszkanie można kupić, domu nie. Pielgrzymka jest dla mnie taką cegiełką do własnego domu.
O tym, że pielgrzymem może zostać każdy przekonuje przypadek Adriana, młodego bezdomnego, należącego do grupy czerwono-niebieskiej, obejmującej dekanat Kielce-Północ.
- Na pielgrzymce jestem drugi raz. Myślę, że one zmieniają coś w człowieku - to zupełnie nowe doświadczenie, dające nadzieję. Czuje się coś niezwykłego, kiedy ludzie machają do nas podczas pielgrzymowania, wychodzą z jedzeniem, śpiewają - mówi.
Adrian jest bezdomnym od roku. Aktualnie mieszka w domu dla bezdomnych w Chałupkach w gminie Morawica. - Nie płaciłem za mieszkanie, które zostawiła mi mama, miałem kłopoty z prawem, siedziałem w więzieniu - opowiada. - Oczywiście mam chwile zwątpienia, ale trzeba iść do przodu i wierzyć, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym wszystko się zmieni. Innym osobom bezdomnym też polecam pójście na pielgrzymkę. Ja dopóki Bóg mi pozwoli to będę chodził na nie cały czas.
Ruch pątniczy przyciąga nie tylko indywidualne osoby, ale też całe rodziny. Tak jest w przypadku państwa Pawła i Marzeny Kargulewiczów z Kielc, którym towarzyszy najmłodszy uczestnik pielgrzymki - zaledwie ośmiomiesięczny syn Dominik, a także dwuletnia córka Julia. Cała rodzina należy do grupy zielono-biało-złotej, która obejmuje parafię salezjańską i franciszkańską w Kielcach.
- Nie obawiamy się zabierać dzieci na pielgrzymkę, bardziej boimy się reakcji ludzi, którzy mogliby nas za to skrytykować. Dzieci wspaniale znoszą trudy podróży, my troszkę gorzej, bo nie zawsze chcą jechać w wózku i musimy je nosić na rękach - śmieje się Paweł Kargulewicz.
Do chodzenia z dziećmi na pielgrzymki namówił rodzinę salezjanin ksiądz Wojciech Zieliński, który wcześniej prowadził grupę zielono-biało-złotą. - Jestem na pielgrzymce po raz piąty, żona po raz czwarty, Julia trzeci, a Dominik oczywiście po raz pierwszy. Kiedy Julia miała cztery i pół miesiąca miałem na pielgrzymkę iść sam, ale ksiądz Zieliński powiedział: \"Musicie iść w komplecie”. Powiedzieliśmy sobie, że jak przejdziemy pierwszy dzień i damy radę to dojdziemy do Częstochowy i tak się stało - opowiada głowa rodziny Kargulewiczów. - Pielgrzymowanie możemy śmiało polecić małżeństwom z dziećmi, to świetny sposób na wakacje. Wystarczy się tylko dobrze przygotować.
Na postoju w Kluczewsku, wśród setek pielgrzymów ze Skarżyska spotkaliśmy prezydenta Skarżyska- Kamiennej Rafała Wojcieszka. Tłumaczył, że jego obecność na pielgrzymce nie jest niczym osobliwym. - Do Częstochowy idę już dwudziesty drugi raz - powiedział nam prezydent. - Jest to bardzo miłe uczucie, ludzie identyfikują się z miastem, a więc po części także ze mną - mówił.
Tegoroczna pielgrzymka upływała pod znakiem deszczu, ale prezydentowi to nie przeszkadzało. - Najważniejsze, że mamy jakiś wspólny cel. Każdy z nas niesie na Jasną Górę swoją intencję. Wspólne modlitwa i śpiew bardzo jednoczą ludzi - ocenił.
Źródło:
Reklama













Komentarze