Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pisarze z Lublina: Żony nazywają nas hobbystami

Jak wygląda dziś lubelska przestrzeń literacka? – Istnieje nie tylko w wymiarze Lublina, ale całego regionu. Geografia literacka Lubelszczyzny jest bardzo ciekawa - uważa pisarz Waldemar Michalski.
Rozmowa z pisarzem Waldemarem Michalskim • \"Klucze i słowa” to tytuł pana najnowszej książki. Jaki jest do niej klucz? – Zarówno słowa jak i klucze otwierają określoną przestrzeń, ułatwiają uzyskanie informacji, otwierają drzwi, drogi, tajemnice. Moja książka jest o lubelskiej przestrzeni literackiej. Pozwoliłem sobie przypomnieć nasze tradycje literackie sięgające Unii Lubelskiej. Warto przypomnieć, że kronikarzami Unii byli również lubelscy poeci, m.in. Kochanowski czy. Jan Ponętowski. Ten ostatni uczestniczył w sejmowym zgromadzeniu i zapisywał wierszem wszystko, co widział. Jego poemat \"Sejm Walny Koronny Lubelski” jest wiernym kalendarium wydarzeń, które miały tu miejsce w lipcu 1569 r. Wydarzenia historyczne mają często odzwierciedlenie w literaturze są także źródłem inspiracji współczesnej literatury. • Jak wygląda dziś lubelska przestrzeń literacka? – Istnieje nie tylko w wymiarze Lublina, ale całego regionu. Geografia literacka Lubelszczyzny jest bardzo ciekawa. Prowincja w sensie czechowiczowskim, a więc pozytywnym, żyje bardzo aktywnie. Zacznę od Międzyrzecza Podlaskiego, w którym mieszka i tworzy poeta i prozaik Ryszard Kornacki. To niezwykle interesujący autor, także redaktor słowników regionalnych. Wokół siebie zorganizował krąg młodych literatów a Międzyrzec zasłynął jako miasto organizujące ogólnopolskie konkursy literackie im. Marii Konopnickiej. • A pisarze, którzy zajmują się wyłącznie literaturą? – Pojedźmy więc do Hrubieszowa. Tu mieszka Stanisława Burda, która wydała ponad 15 tomików wierszy. Ilustrował je przed laty słynny Wiktor Zin. Jej liryka jest bardzo delikatna, subtelna, dotyka spraw najważniejszych w życiu duchowym i emocjonalnym człowieka. Pani Stanisława jest seniorką życia literackiego regionu, ale osobą niezwykle aktywną literacko. Opublikowała niedawno tom wierszy w wersji polskiej i ukraińskiej, i promowała go w Sokalu, bo wiele tekstów dotyczy Matki Bożej pogranicza, czyli Sokalskiej. • A Który z lubelskich prozaików zasłużył na pana uwagę? – Jeśli mamy mówić o terenie, to przenieśmy się do Chełma. Wspomnę Longina Jana Okonia, także nestora chełmskiego i lubelskiego środowiska literackiego. Opiekuna młodych literatów i prozaika, autora bardzo popularnej trylogii o Indianach. Jednym z chełmskich pisarzy jest też Arkadiusz Sanin, który swoje doświadczenie emigracyjne przekłada na współczesną prozę. Chełmska Grupa LiteraCKA \"Lubelska 36” jest bardzo aktywna i sporo w niej młodych ludzi. • Młodzi chcą pisać? – Chcą i piszą. Zajrzyjmy na przykład do Nałęczowa i Puław – ciągle omijamy bardzo aktywny pod tym względem Lublin – czyli do miast kojarzonych raczej ze spokojnym odpoczynkiem starszych osób w sanatoriach, oczywiście z Żeromskim i Prusem czy dworem Czartoryskich. Tymczasem w Nałęczowie wystartowała z bardzo interesującymi tomikami poetyckimi 18-letnia Ania Wójtowicz, a w Puławach Anna Magdalena Filipiak, także autorka kilku tomików poetyckich. • W jaki sposób młodzi ludzie wydają swoje tomiki? – No cóż… Szukają odpowiedniego wydawcy, także cierpliwego recenzenta, ale przede wszystkim sponsora, który sfinansuje wydanie tomiku. • To dość frustrujące, że zamiast zarabiać, trzeba dopłacać do własnej twórczości. – Niestety, tam gdzie mówimy o literaturze niekomercyjnej, tak to wygląda. Od lat trwa kryzys na rynku wydawniczym i czytelniczym, a najgorzej właśnie sprzedaje się poezja. • Nie czytamy wierszy? – Poezja to elitarna sztuka. Nawet Józef Czechowicz wydawał swoje tomiki w nakładzie 200 egzemplarzy. Rozdawał je znajomym. Teraz młodzi ludzie także wydają dla siebie i kręgu osób zainteresowanych poezją. A nie jest ich mało. Wydawca Norbert Wojciechowski obliczył nawet, że we współczesnych konkursach poetyckich w Polsce bierze udział każdego roku ok. 30 tysięcy młodych ludzi. Wielu z nich przestaje pisać, ale pozostają wrażliwymi czytelnikami. • Ale przecież w literaturze chodzi o to, żeby wydawać książki i dotrzeć do jak największej grupy odbiorców. To, że nie mają takiej szansy, nie zniechęca do pisania? – Oczywiście, że zniechęca. Często powoduje również \"kryzysy osobowościowe”, depresję i inne smutne sytuacje. Mieliśmy taki rok, że w samym środowisku lubelskim samobójstwo popełniło kilku zdolnych, ambitnych literatów... • To kwestia wrażliwości? – Oczywiście. Nie dość, że twórcy nie radzą sobie z codzienną rzeczywistością, to napotykają jeszcze na mur, który nie pozwala im rozwijać talentu. Czynnik materialny odgrywa tu znaczącą rolę, ale nie tylko. Uprawianie literatury to skazanie siebie na nieustanną pracę w samotności, często także przy braku akceptacji środowiska, a nawet rodziny. • Mówiąc wprost: nie da się przeżyć z pisania? – Nie ma mowy, żeby przeżyć z pisania niekomercyjnego. W Polsce udało się to może 10 osobom: Miłoszowi, Różewiczowi, Szymborskiej... • Wróćmy do środowiska lubelskich literatów. – Jest ono skupione wokół dwóch organizacji: Związku Literatów Polskich i Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Nalezą do nich osoby, które mają na koncie znaczący dorobek literacki. Ale każdy z nich ma jakąś pracę, literatura nie jest ich jedynym zajęciem. W obydwu lubelskich organizacjach literackich jest ponad 50 osób. Chętnie uczestniczymy w spotkaniach autorskich w bibliotekach, szkołach, domach kultury. Krótko mówiąc jesteśmy do dyspozycji czytelników... • Czy są tu osoby, które odniosły komercyjny sukces, żyją z pisania? – To się zdarza sporadycznie. Wspomnę Wojciecha Próchniewicza, czy Zbigniewa Włodzimierza Fronczka, którzy wydają często swoje książki i można powiedzieć, że z tego żyją. • Jest jeszcze Marcin Wroński, autor serii o komisarzu Maciejewskim. Chyba warto o nim wspomnieć, gdyż jego książki nie tylko odniosły sukces, ale też promują Lublin. – To także wyjątek. Inni lubelscy autorzy muszą sami szukać sponsora, żeby wydać książkę. To dotyczy zarówno doświadczonych pisarzy, jak i debiutantów. Śmieję się, że żony nazywają nas hobbystami. Ale choć życie literata nie jest łatwe i przypomina działalność misyjną, to nasze środowisko jest naprawdę bardzo duże i aktywne. • Ale czy nie jest ono – przepraszam za sformułowanie – stare? – Rzeczywiście, w organizacjach twórczych średnia wieku to 50-60 lat. W tym wieku dochodzi się do spełnienia warunków przynależności do organizacji literackiej, czyli wydania 4 książek. Ale mamy też młodych ludzi. W kwartalniku literackim Akcent, którego jestem sekretarzem redakcji, wyławiamy takie młode talenty. Młodzież przysyła do nas swoje teksty, a my bardzo dokładnie się nad nimi pochylamy. Oczywiście, jeśli utwór jest dobry – idzie do druku. To jest \"narybek” środowiska literackiego. Zapraszamy autorów, rozmawiamy z nimi, przekazujemy uwagi, wskazówki. Staramy się ich zachęcać do pisania i wskazywać, jak to robić. Wymienię tu młodych po \"Akcentowych” publikacjach: Anię Goławską, Wojciecha Sołtysa, Maksymiliana Dymitra Czornyja i innych Notabene Ania Góławska jest także podróżniczką, wydaje przewodniki po Włoszech. • Kim są młodzi debiutanci? – Mają od 16-25 lat, pochodzą z całego regionu. Piszą wiersze, opowiadania, eseje, próbują form powieściowych. Ostatnio mieliśmy 16-letniego debiutanta. To właśnie w \"Akcencie” debiutowali swoimi wierszami m.in. ksiądz Wacław Oszajca, Eda Ostrowska, czy Andrzej Niewiadomski, dziś znane postaci w literackim świecie. • Jakie znane nazwiska odnajdziemy jeszcze w pana książce? – Jest ich sporo. Wspominam pisarzy, którzy mieli związki z naszym regionem: ksiądz Jan Twardowski przyjeżdżał na wakacje do Kazimierza, Parczewa czy Chełma. Edward Stachura studiował w Lublinie romanistykę na KUL, Zbigniew Herbert odpoczywał w Kazimierzu i przyjeżdżał na spotkania autorskie do Muzeum Czechowicza. Bolesław Taborski z Londynu pojął za żonę piękną puławiankę. Legenda i literatura chodzą w parze. Dlatego życie literackie jest piękne i ciekawe. Staram się to pokazać w swojej książce \"Klucze i słowa”. • Gdyby miał pan wymienić osoby, które dziś są literacką wizytówką Lubelszczyzny, to byłyby to… – Jeśli chodzi o poetów to niewątpliwie Elżbieta Cichla Czarniawska, Maria Józefacka, Eda Ostrowska i Bohdan Zadura. Wśród prozaików natomiast Bohdan Królikowski, Stanisław Popek, Bernard Nowak i Marcin Wroński. Jednak bezdyskusyjnym ambasadorem Lublina w kraju i na świecie jest wydawany od 30 lat kwartalnik \"Akcent”.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama