Od lat bezpieczną przystanią dla dawnych i obecnych radnych jest Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji. Pracuje tam Marek Jakubowski (radny PiS) W zeszłym roku zarobił w MPWiK 65 tys. zł.
Druga lubiana przez radnych miejska spółka, to Lubelskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej. Od lat pracują w niej Zbigniew Targoński (70 tys. zł*) i Piotr Kuty (77 tys. zł). Obaj są z PiS.
Z kolei w MOSiR znaleźliśmy Jarosława Pakułę z PO (w zeszłym roku pracował w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego, gdzie zarobił ponad 51 tys). Jego partyjny kolega – Michał Krawczyk – od lutego promuje komunikację miejską w MPK.
Na tym nie koniec. Tomasz Pitucha z PiS jest kierownikiem referatu w Miejskim Urzędzie Pracy w Lublinie (45 tys. zł). A Piotr Dreher z Platformy wiosną znalazł robotę w podlegającym prezydentowi Lublina powiatowym sanepidzie.
Inny radny PO Zbigniew Ławniczak od stycznia pracuje w Zarządzie Nieruchomości Wojewódzkich podlegającym pod Urząd Marszałkowski. A Krzysztof Siczek z PiS jest dyrektorem w miejsko-wojewódzkiej spółce Port Lotniczy Lublin (229 tys. zł).
Kilku radnych dorabia w samorządowych instytucjach. Zbigniew Jurkowski (PO) dostał zlecenie z marszałkowskiego PKS Wschód, a Beata Stepaniuk (PO) udziela się w miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Leszek Daniewski z PO zajmuje fotel zastępcy dyrektora rządowej Agencji Nieruchomości Rolnych w Lublinie (ok. 192 tys. zł). Jego żona jest dyrektorką szkoły przy ul. Krężnickiej.
Są też radni, którzy nie mają samorządowych posad, ale w przypadku kilku z nich taką pracę mają członkowie ich rodzin. Np. Małgorzata Mach-Dudek, córka radnej Jadwigi Mach (PiS), jest od roku dyrektorem Wydziału Organizacji w Ratuszu.
Skoro radni dostają pieniądze z instytucji podległych prezydentowi, to czy obiektywnie zagłosują w sprawie kontrowersyjnych prezydenckich uchwał? Albo takich, które dotyczą ich miejsca pracy?
– Nie spotkałem się z sytuacją nacisków. Nie słyszałem też o takich sytuacjach w przypadku innych radnych – zapewnia Michał Krawczyk (MPK).
– Zatrudniła mnie pani dyrektor, a nie prezydent. Nie zajmuję się kontrolami, tylko oświatą i promocją zdrowia – tłumaczy Piotr Dreher (sanepid).
– Zatrudnienie radnych czy innych osób to decyzja prezesa spółki, a nie prezydenta – zapewnia Katarzyna Mieczkowska – Czerniak, zastępca prezydenta Lublina. – Dlaczego radni nie mają prawa ubiegać się o pracę dla miasta, jeśli są specjalistami w danej dziedzinie? – pyta.
Dodatkowo każdy z lubelskich radnych pobiera dietę w wysokości od 26 do 32 tys. zł rocznie.
*Pieniądze, jakie zarobili radni na opisywanych stanowiskach w 2011 r.
Reklama
Nasz raport. Radny z miasta, to i praca w mieście
Wielu lubelskich radnych pracuje w spółkach lub instytucjach podlegających miastu. Ile tam zarabiają? Nawet do 220 tys. zł rocznie.
- 06.08.2012 20:24

Reklama













Komentarze