O śledztwie prowadzonym przez Wydział Gospodarczy Prokuratury Okręgowej w Lublinie pisaliśmy już na początku czerwca 2016 r. Wtedy Jerzy M. próbował utrudniać policyjne i prokuratorskie postępowanie. Przez długi czas uniemożliwiał dostęp do przechowywanych w izbie dokumentów. Problem z przeprowadzeniem kontroli mieli także przedstawiciele Związku Rzemiosła Polskiego.
Prowadzącemu sprawę oficerowi policji Jerzy M. zarzucał stronniczość, brak obiektywizmu i uchybienia służbowe. Przez jedną z lubelskich kancelarii adwokackich zażądał nawet odsunięcia go od sprawy. – Zajmował się tym nasz Wydział Kontroli. Wszystkie zarzuty okazały się bezpodstawne, a śledztwo było i jest prowadzone prawidłowo – zapewniał we wrześniu zeszłego roku Andrzej Fijołek z biura prasowego lubelskiej policji.
Problemy Jerzego M. zaczęły się od konfliktu z zastępcą, znanym chełmskim cukierniku Wojciechu Hetmanie. Hetman przypadkowo dowiedział się, że LIR wciągnęła go do jednego z projektów unijnych. Zażądał wtedy zwołania walnego zebrania izb i odwołania go z zajmowanego stanowiska. Tak też się stało. Wtedy Jerzy M. rozesłał po chełmskich i lubelskich instytucjach informacje, z których wynikało, że Hetman należy do zorganizowanej grupy przestępczej i został z LIR wyrzucony.
Uwikłany w konflikt z Jerzym M. i mający kłopoty ze zdrowiem Hetman nie zdobył się na powiadomienie organów ścigania o przestępstwie. Zrobił to natomiast jeden z lubelskich przedsiębiorców, który w przeszłości był policjantem. Kiedy zorientował się, że został bez swojej wiedzy wciągnięty w unijny projekt, bez wahania powiadomił o tym kolegów z Wydziału ds. Przestępstw Gospodarczych.
Jerzy M. miał być zatrzymany już w zeszłą środę. Policjanci, którzy weszli wówczas do siedziby LIR, zatrzymali jego podwładną. Prokurator zastosował wobec Justyny N. poręczenie majątkowe i policyjny dozór.
W piątek w Prokuraturze Okręgowej w Lublinie Jerzy M. usłyszał dwa zarzuty zagrożone karą do 10 lat więzienia.
– Prokurator zarzucił Jerzemu M., że od 2009 do 2012 r. jako prezes LIR działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami doprowadził polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości w Warszawie - instytucję wdrażającą projekt KIGNET - do niekorzystnego rozporządzenia mieniem – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Chodzi o środki unijne w wysokości ok. 975 tys. zł. Dopuścił się tego przedkładając stwierdzające nieprawdę lub podrobione dokumenty dotyczące realizacji usług doradczych z podmiotami, które w projekcie uczestniczyły tylko na papierze.
Drugi zarzut dotyczy wyłudzenia postanowień o rejestracji w Krajowym Rejestrze Sądowym sześciu izb rzemieślniczych: warszawskiej, wrocławskiej, kieleckiej, rzeszowskiej, olsztyńskiej i kaliskiej. Ich powołanie Jerzy M. poświadczał sfałszowanymi dokumentami. Po co to robił? – Takie „fikcyjne wydmuszki” pozwalają występować o unijne dofinansowania, np. na organizację szkoleń – tłumaczy nam jeden z rzemieślników. Źródłem niemałych pieniędzy dla izb są także egzaminy czeladnicze i mistrzowskie.
– Jerzy M. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów – dodaje prokurator Kępka. – Składał wyjaśnienia niezgodne z naszymi ustaleniami. W tej sytuacji prokurator zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego i poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. zł.
W maju, kiedy śledztwo w jego sprawie LIR toczyło się już pełną parą, Jerzy M. ponownie został wybrany wiceprezesem Krajowej Izby Gospodarczej. To właśnie KIG była realizatorem projektu KIGNET, a prezes LIR jego regionalnym koordynatorem. Jerzy M. jest także czynnym radcą prawnym.
O śledztwie prowadzonym przez Wydział Gospodarczy Prokuratury Okręgowej w Lublinie pisaliśmy już na początku czerwca 2016 r. Wtedy Jerzy M. próbował utrudniać policyjne i prokuratorskie postępowanie. Przez długi czas uniemożliwiał dostęp do przechowywanych w izbie dokumentów. Problem z przeprowadzeniem kontroli mieli także przedstawiciele Związku Rzemiosła Polskiego.
Prowadzącemu sprawę oficerowi policji Jerzy M. zarzucał stronniczość, brak obiektywizmu i uchybienia służbowe. Przez jedną z lubelskich kancelarii adwokackich zażądał nawet odsunięcia go od sprawy. – Zajmował się tym nasz Wydział Kontroli. Wszystkie zarzuty okazały się bezpodstawne, a śledztwo było i jest prowadzone prawidłowo – zapewniał we wrześniu zeszłego roku Andrzej Fijołek z biura prasowego lubelskiej policji.













Komentarze