Reklama
45 tys. zł kary za ścięcie dębu w Kraśniku
45 tys. zł kary ma zapłacić Spółdzielnia Mieszkaniowa \"Metalowiec” w Kraśniku za ścięcie dębu. O nielegalnej wycince miejskim urzędnikom doniósł człowiek, który karczował teren na zlecenie spółdzielni
- 18.01.2013 18:41

– W ub. roku kupiliśmy 1,5 ha gruntów, w sumie sześć działek między ulicami Wyszyńskiego a Gmeinera. Teren był zakrzaczony. Postawiliśmy go uprzątnąć i wykarczować – opowiada Piotr Iwan, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej \"Metalowiec” w Kraśniku. – Zatrudniliśmy mężczyznę z Urzędowa, który tym się zajął. W dniu, kiedy otrzymał zapłatę, pojechał do Urzędu Miasta i zeznał, że na tym terenie rósł dąb.
Urzędnicy przeprowadzili postępowanie i stwierdzili, że wycinka była nielegalna. Naliczyli spółdzielni 45 tys. zł kary.
– Wysokość kwoty została naliczona na podstawie pomiaru pnia dębu szypułkowego, który został po wycięciu drzewa. Taryfikator został określony przez ministra środowiska – informuje Michał Mulawa, rzecznik Urzędu Miasta w Kraśniku.
Decyzję wydano 3 stycznia. Spółdzielnia otrzymała ją 7 stycznia. W czwartek odwołała się od niej do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
– Na tym terenie, bliżej osiedla rosły dwa duże dęby, które zostały zgłoszone do urzędu – zapewnia prezes SM \"Metalowiec”. I tłumaczy: Tego drzewa, za które mamy zapłacić karę, nie widziałem. To mogła być samosiejka i mogła mieć ok. 2 metrów wysokości. Cały ten teren był nieuporządkowany. Mogły rosnąć jakieś drzewa, ale na pewno nie miały one więcej niż 10 lat. Czyli nie były to drzewa, na wycięcie których wymagane jest pozwolenie
– Pień i korzeń tego drzewa mówią coś innego – odpiera zarzuty Mulawa.
W ub. roku opisywaliśmy sprawę mieszkańca Kraśnika, który wyciął topolę, rosnącą na posesji jego matki. Mężczyzna twierdzi, że ściął drzewo, by ratować swoją matkę, którą przygniotły gałęzie. Za nielegalną wycinkę urząd naliczył mu karę w wysokości 18 tys. zł. Po ponownej analizie sprawy urzędnicy karę umorzyli.
Reklama













Komentarze