Rozmowa z Dorotą Kowalską i Anitą Czupryn, autorkami książki \"Ostatni samuraj. Rozmowy o generale Petelickim”
• Pierwsze o czym pomyślałam po lekturze \"Ostatniego samuraja” to, że musiały panie bardzo dobrze znać generała Sławomira Petelickiego.
Dorota Kowalska: To prawda, zarówno ja, jak i Anita znałyśmy generała dość dobrze. Ale też wszyscy dziennikarze piszący o służbach specjalnych czy wojsku mieli z nim kontakt. Gen. Petelicki nie stronił od dziennikarzy, potrafił z pasją opowiadać o GROM-ie. To był wspaniały rozmówca, wymarzony dla ludzi, którzy pracują w naszym zawodzie. Inna sprawa, że doskonale zdawał sobie sprawę, jak wielka siła tkwi w mediach i czasami w sposób świadomy z tej siły korzystał.
Anita Czupryn: Można rozmawiać z człowiekiem, spotykać się z nim, znać podstawowe fakty z jego życia, a jednak wcale go nie znać. Tak chyba było z generałem w moim przypadku. Znałam twórcę GROM-u, nie znałam go jako człowieka. Nie dane było mi poznać go w roli brata, ojca, męża, przyjaciela. Dopiero rozmowy z najbliższymi mu ludźmi, już po jego śmierci, przybliżyły mi jego obraz. I mimo wszystkich jego wad, jest to imponujący obraz człowieka. Strasznie mi żal, że nie mogę mu już tego powiedzieć.
• W jakich okolicznościach się poznaliście?
D.K: To było pewnie przy okazji pisania jakiegoś materiału o wojsku. Dostałam numer telefonu do generała, zadzwoniłam i tak to się zaczęło. Potem spotykaliśmy się wielokrotnie, rozmawialiśmy godzinami, nie tylko o siłach specjalnych, bo z generałem można było pogadać i o polityce, i o sztuce, o czym pewnie nie wszyscy wiedzą. Lubiliśmy się, chociaż w naszej znajomości nie obyło się bez zgrzytów, ale o tym, że gen. Petelicki nie miał łatwego charakteru mówią w naszej książce wszyscy rozmówcy.
A.Cz.: Przeprowadzałam z nim wywiad, pamiętam, to była świetna, iskrząca emocjami rozmowa. Na koniec generał powiedział: \"Zapraszam panią na wigilie GROM-u. Pozna pani ludzi honoru.” Takiego zaproszenia nie mogłam zlekceważyć. Zjawiłam się na wigilii, uścisnęliśmy sobie dłonie i generał przedstawił mnie kilku swoim przyjaciołom. Po tej uroczystości, nawiasem mówiąc mocno zakrapianej whisky, kontakt z nim miałam niemal codzienny. Generał dzwonił, pisał SMS-y, cieszył się, czasem chwalił, opowiadał, co mu się przydarzyło. Nie starałam się z nim polemizować, raczej go słuchałam, więc w naszej znajomości zgrzytów nie było.
• Dowiedziałam się o śmierci generała kilka dni po lekturze świetnej książki Aleksandra Makowskiego, w której pisze o Petelickim w samych superlatywach. Widział w nim szkoleniowca żołnierzy słynnego gen. Masuda, szefa Sojuszu Północnego. Pomyślałam, że to musi być ktoś. I za kilka dni taka informacja... Jak to na panie spadło, skoro znały panie gen. osobiście?
D.K.: Było zaskoczenie i szok, jak pewnie u wszystkich. Chociaż powiem szczerze, potem, kiedy myślałam o ostatnich miesiącach, a właściwie dwóch ostatnich latach życia generała, to uświadomiłam sobie, jak bardzo ciężki był to dla niego czas. Miałam wrażenie, że gen. Petelicki się miota, że czuje się niedoceniany, pomijany. Kiedy jednak dzwoniłam do niego kilka tygodni przed śmiercią wyciszył się, wycofał. Nie miał ochoty na rozmowy o GROM-ie, tłumaczył, że musi odpocząć, albo, że jest za granicą. Nie był sobą.
A.Cz.: Pierwszą moją myślą było: \"To niemożliwe. Nie on. Nie mógł strzelić sobie w głowę”. Ale rzeczywiście, w tym okresie, parę tygodni przed śmiercią, wyciszył się. Przestał dzwonić, wysyłać SMS-y. Tylko, że ja wtedy nawet na tę ciszę z jego strony nie zareagowałam. Nie zadzwoniłam, nie zapytałam: \"Co się dzieje, panie generale?”
• Od jak dawna, jeszcze przed śmiercią generała, myślały panie o tej książce?
D.K.: Osobiście myślałam raczej o książce, która byłaby wywiadem rzeką z generałem. Przygotowywałam materiał o GROM-ie, umówiliśmy się na spotkanie i przegadaliśmy cztery godziny. Wtedy zaproponowałam, żebyśmy zrobilibyśmy coś większego, ale gen. Petelicki uśmiechnął się tylko i powiedział, że mocno się spóźniłam, bo kończy właśnie książkę ze swoim przyjacielem Michałem Komarem, z którym zresztą w naszej książce rozmawiamy.
A.Cz.: Nie sposób nie myśleć o napisaniu książki o człowieku, który już za życia przeszedł do historii, a swoim intensywnym i bogatym życiem mógłby obdzielić życia co najmniej kilku innych osób.
• Czy w tej książce chodzi o znalezienie odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Sławomir Petelicki popełnił samobójstwo?
D.K.: W naszej książce nie chodzi wyłącznie o znalezienie odpowiedzi na pytanie: dlaczego gen. Petelicki popełnił samobójstwo. Myślę, że każdy z naszych rozmówców może się tego domyślać, ale odpowiedź zna przecież jedynie sam generał. Chciałyśmy raczej pokazać przez te rozmowy człowieka z krwi i kości, z wszystkimi jego wadami i zaletami. Chłopca, potem nastolatka, pracownika wywiadu, szefa GROM-u, ale też brata, ojca, przyjaciela czy przełożonego. Wspaniałego faceta, który czasami doprowadzał ludzi do szału. Obok głównego wątku w naszej książce pojawia się też opowieść o czasach transformacji, o reformie służb specjalny, malujemy oczami naszych rozmówców obraz Warszawy lat 50.-70. Starałyśmy się, aby ta opowieść o generale była głębsza, szersza.
A.Cz. To pytanie zadane wprost pojawia się tylko raz, w rozmowie z bratem generała, Januszem Petelickim, który natychmiast odpowiedział: \"A panie jesteście pewne, że on popełnił samobójstwo?” W czasie, kiedy pracowałyśmy nad książką, trwało jeszcze śledztwo w sprawie jego śmierci. Daleka byłam od tego, żeby cokolwiek przesądzać, czy sugerować. Po tym, jak ukazała się książka, jeden z przyjaciół generała powiedział mi, że przypomina mu ona \"Raport pelikana”, słynny dokument studentki, bohaterki książki Johna Grishama. Doszedł do tego wniosku, biorąc pod lupę przedstawione w książce fakty i wnikliwie im się przyjrzał. Nie powiedział mi tego otwarcie, ale zasugerował, że dla niego nie wszystko w tej śmierci jest jasne. Tyle że stwierdził, iż pewnie nigdy nie poznamy, jak było naprawdę.
• Mnie się wydawało, że taki facet nie może się zabić, że to niemożliwe. Jak padają takie mity?
D.K.: Stefan Markowicz, przyjaciel gen. Petelickiego, porównał go z diamentem, najszlachetniejszym kamieniem. Cudowny, pożądany, najlepszy z najlepszych, ma jednak taką właściwość, że jeśli ktoś w niego uderzy – rozpada się na mikroskopijne kawałeczki. I niech to będzie moją odpowiedzią na to pytanie.
A.Cz.: Też się posłużę cytatem jednego z rozmówców naszej książki. Żołnierz GROM-u, jeden z pierwszych zatrudnionych przez Petelickiego, powiedział nam, że śmierć generała chyba już do końca dla nas wszystkich będzie tajemnicą. I że to dobrze. Bo zostaje coś niedopowiedzianego, a my możemy tylko snuć domysły. A przez to wciąż będziemy o nim myśleć.
• Bardzo osobiste rozmowy, trudne. Agenci mówią o kulisach pracy w wywiadzie, koledzy o wspólnych imprezach, sekretarka o tym, jakim był szefem. Córka opowiada o ojcu. I wreszcie Agnieszka Petelicka – o mężu. Chyba nie było łatwo...
D.K.: Nie było łatwo, bo każda z tych rozmów była inna, ale każda równie ważna.
A.Cz.: To co łatwo przychodzi, jest pozbawione wartości. Czasem trudne, ale żywe rozmowy z ludźmi, którzy znali generała, ich sposób reagowania, ich emocje, wszystko to starałyśmy się włożyć do książki. I to, myślę, jest wartość.
• Mało słychać dziś o GROM-ie, który stworzył Petelicki. Szkoda - nie szkoda?
D.K.: Moim zdaniem, nie szkoda. Im mniej mówi się o służbach specjalnych, tym lepiej dla nich. Ostatnio o GROM-ie mówiło się głównie w kontekście wewnętrznych nieporozumień i sporów. Jeśli więc dzisiaj się o nim nie dyskutuje, znaczy – GROM świetnie sobie radzi, czego pewnie życzyłby sobie gen. Petelicki.
A.Cz.: Najważniejsze, że wzorem w GROM-ie stał się jego styl pracy, standardy, jakie wypracował, odpowiedzialność, jaką brał za swoich ludzi i zadanie, jakie trzeba wykonać.
• Przepraszam za to banalne pytanie na koniec, ale pewnie kilka osób sobie je zadaje: Dlaczego napisały panie tę książkę?
D.K.: Moja odpowiedź będzie pewnie równie banalna: uważam, że generał, to postać nietuzinkowa, wyjątkowa i godna niejednej książki. To raz, a dwa – na pewno kierowała mną zwyczajna ludzka ciekawość tego człowieka.
A.Cz.: Bez tej zwyczajnej ludzkiej ciekawości, która ciągle, na szczęście, w nas jest, jak i bez empatii podczas słuchania ludzi, nie udałoby się zbudować takiej książki.
Petelicki. Ostatni taki generał
- Miałam wrażenie, że gen. Petelicki się miota, że czuje się niedoceniany, pomijany. Kiedy jednak dzwoniłam do niego kilka tygodni przed śmiercią wyciszył się, wycofał. Nie miał ochoty na rozmowy o GROM-ie, tłumaczył, że musi odpocząć, albo, że jest za granicą. Nie był sobą - mówi Dorota Kowalska, autorka książki o gen. Sławomirze Petelickim, który popełnił samobójstwo
- 05.07.2013 14:04

Reklama













Komentarze