Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Zamość. Kierowcy zdezorientowani. Co się dzieje ze światłami?

Zamość staje się miastem rond. Ostatnio powstało kilka nowych, budowane są kolejne. Skrzyżowań z sygnalizacją jest niewiele, a na dwóch z nich nie ma co liczyć ani na zielone, ani na czerwone światło. Działa jedynie żółte, a na dodatek wyłącznie migające.
Zamość. Kierowcy zdezorientowani. Co się dzieje ze światłami?
Kierowcy jadący obok cmentarza ulicą Peowiaków nie narzekają na brak świateł. Są na drodze głównej. Gorzej, jeśli ktoś, szczególnie w godzinach szczytu, chce tutaj skręcić z podprządkowanej ulicy Przemysłowej

Autor: Anna Szewc

 

Na skrzyżowaniu ulic Peowiaków i Partyzantów światła nie działają od kilku miesięcy. Dlaczego?

– Zimą doszło tam do dość poważnej awarii okablowania. O tej porze roku nie było sensu jej naprawiać, to byłoby nieekonomiczne. Teraz także świateł nie włączymy, bo na Partyzantów zaczyna się remont – tłumaczy Marcin Nowak, dyrektor Zarządu Dróg Grodzkich w Zamościu.

Dużo, dużo dłużej światła migają na skrzyżowaniu ulicy Peowiaków z Przemysłową, w sąsiedztwie cmentarza parafialnego. Tutaj też coś się zepsuło?

– W tym miejscu sygnalizację wyłączyliśmy świadomie, we wrześniu 2020 roku, kiedy ruszał remont ulicy Łukasińskiego – odpowiada Nowak. Wyjaśnia, że zrobiono to po to, aby zminimalizować korki na ulicy, która została bardzo obciążona, gdy ruch skierowano na nią z powodu zamknięcia innych (niedługo po rozpoczęciu prac na Łukasińskiego ruszył też remont ulicy Piłsudskiego).

– W szczególności chodziło nam o to, by nie było opóźnień w kursowaniu autobusów MZK. Aby uczniowie mogli na czas docierać do szkół, a mieszkańcy do pracy – argumentuje dyrektor ZDG. Remonty, o których wspomina dawno dobiegły końca, a światła nadal nie świecą jak powinny. I, jak się dowiadujemy, nie będą. – Bo ulicą Peowiaków, z powodu remontów na Partyzantów znów będzie jeździło więcej pojazdów – mówi Marcin Nowak. Ale zapewnia, że ta sytuacja wszystkim wychodzi wyłącznie na dobre. Ruch jest płynny, a stłuczki na skrzyżowaniu przy cmentarzu były w ostatnim czasie zaledwie dwie i to niegroźne.

Pan Jarosław jeździ taksówką po Zamościu od 19 lat. Optymizmu dyrektora Nowaka nie podziela. Jego zdaniem, brak świateł na obydwu skrzyżowaniach to duże utrudnienie dla zmotoryzowanych.

– Nie dla mnie, nie dla moich kolegów po fachu, bo my mamy doświadczenie i umiejętności, ale dla przeciętnych kierowców to jest po prostu koszmar – przekonuje taksówkach.

Opowiada, że nie raz widział, jak ludzie wyjeżdżający z podporządkowanej ulicy Przemysłowej mieli problem, żeby wjechać w Peowiaków. Problematyczny jest zwłaszcza skręt w lewo. – Albo trzeba mieć niezły refleks, albo po prostu wbić się „na chama”, albo liczyć, że ktoś przepuści – wylicza zamościanin. Dodaje, że mieszkańcy miasta już wiedzą, że tędy lepiej nie jechać i wybierają inne trasy. Gorzej mają przyjezdni albo tzw. kierowcy niedzielni.

Zdaniem mężczyzny nieciekawe sytuacje zdarzają się też na drugim skrzyżowaniu, które sygnalizację ma, ale niedziałającą. – Ktoś jedzie i z daleka widzi światła, łatwo wtedy przeoczyć znaki i robią się problemy – mówi pan Jarosław. I wyjaśnia: – Często jadący od Nowego Miasta są przekonani, że znajdują się na głównej i zajeżdżają drogę tym, z prawej, z Peowiaków. Albo naraz na skrzyżowanie wjeżdżają samochody z trzech stron i robi się blokada.

Wygląda jednak na to, że trzeba się do tych komplikacji przyzwyczaić. Bo remont ulicy Partyzantów w Zamościu dopiero się zaczyna. I potrwa na pewno do końca roku. Wcześniej raczej nikt świateł nie włączy.

 

 


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama