Reklama
Jak się narobić i nie zarobić. Właściciel firmy walczy o ponad 33 tys. zł
O wypłatę 33,6 tys. zł od Zarządu Zieleni Miejskiej w Poznaniu walczy właściciel jednoosobowej firmy z Chełma. - Nie popuszczę, bo czuję się oszukany i wykorzystany - mówi Arkadiusz Ostasz.
- 24.02.2014 17:30

Latem 2011 r. chełmska firma Mesel wygrała przetarg na wykonanie prac konserwatorsko-kamieniarskich przy grobach wojennych na stokach Cytadeli Poznańskiej i tamtejszym cmentarzu parafialnym. Ze wszystkim m miała się uporać do 30 września 2011 r.
- Niestety, szybko zdałem sobie sprawę, że termin ten jest nierealny i muszę się liczyć z karą umowną - przyznaje Arkadiusz Ostasz, właściciel firmy. - Mocując się ze 120-kilogramowymi płytami betonowymi nadwerężyłem kręgosłup, co na pewien czas przykuło mnie do łóżka. Na koniec, przez kilka tygodni szukałem przewoźnika gotowego przetransportować dziewięciotonowy ładunek do Poznania.
Poznański zleceniodawca - Zarząd Zieleni Miejskiej w Poznaniu - zaczął tracić cierpliwość. W końcu, w październiku zerwał umowę z Ostaszem i zakazał mu kontynuowania prac.
- Przez dwa miesiące trudno nam było się z tym panem skontaktować - opowiada Tomasz Lisiecki, dyrektor ZZM. Doszło do tego, że w pismach adresowanych do Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego, Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków w Poznaniu, Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie i jego chełmskiej delegatury zarzucił Ostaszowi zagarnięcie narodowych zabytków.
- To nieprawda, że byłem nieosiągalny - zapewnia Ostasz. - Wręcz przeciwnie, regularnie kontaktowałem się z ZZM. Przesyłałem mu także zdjęcia tego, co już było zrobione. Najczęściej jednak byłem zbywany. Szczególnie po tym, jak w listopadzie 2011 r. zgłosiłem do odbioru 70 proc. zleconych prac konserwatorskich. Do tej pory nikt z zarządu na to zgłoszenie nie zareagował, ani mi nie zapłacił. Chodzi o ponad 33,6 tys. zł.
Ostasz wielokrotnie proponował polubowne załatwienie sprawy. Zapewnia, że był też gotów do ustępstw. Druga strona jednak rozmawiać nie chciała. Twierdząc, że po rozwiązaniu umowy nie ma już podstaw do wypłacenia wynagrodzenia.
Ostasz zamierza walczyć o swoje. Musiał zapłacić za materiały, maszyny, transport i pracowników. Wyliczył, że odrestaurował 57 zabytkowych pomników i zrekonstruował zniszczony sarkofag zupełnie za darmo.
- Nie popuszczę, bo czuję się oszukany i wykorzystany - mówi Ostasz. - Bez względu na koszty będę współpracował z Krajowym Rejestrem Dłużników i firmą windykacyjną. Przygotowuję się również do wkroczenia przeciwko poznańskiemu ZZM na drogę sądową.
Reklama












Komentarze