Wykładowca skazany, uczelnia się zastanawia. "Trzeba się temu przyjrzeć"
Marek B. dał pracownikowi premię, by ten w dowód wdzięczności kupił mu aparat cyfrowy. A teraz, mimo sądowego wyroku, wykłada w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Chełmie.
- 06.03.2014 05:45

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił siedem z 17 prokuratorskich zarzutów. we wtorek skazał Marka B., byłego szefa Wojskowych Komend Uzupełnień w Lublinie, a potem w Chełmie na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Ppłk Marek B. został skazany nieprawomocnym jeszcze wyrokiem przede wszystkim za przekraczanie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowych.
- Miedzy innymi przyznał pracownikowi nagrodę pieniężną w zamian za to, że nagrodzony zobowiązał się kupić mu aparat cyfrowy za 300 zł - mówi ppłk Tomasz Krajewski, rzecznik Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. - Innemu pracownikowi zlecił zaprojektowanie ulotki reklamującej lokal gastronomiczny jego córki. Kolejnemu przetłumaczenie i wydrukowanie przy pomocy służbowych materiałów i sprzętu 300-stronicowej instrukcji obsługi motocykla BMW. Ponadto w ramach kar potrafił zarządzać podwładnym pracę po godzinach. Udowodniono mu też, że wobec podwładnych używał słów uważanych powszechnie za obraźliwe.
Marek B. od lutego pracuje w oparciu o umowę cywilno-prawną ze studentami na kierunku stosunki międzynarodowe chełmskiej PWSZ. Zawiadomili nas o tym czytelnicy. "…człowiek z taką przeszłością, oskarżony o liczne nadużycia (…), nie powinien w naszym najgłębszym przekonaniu sprawować funkcji wykładowcy” - napisali w liście, podpisując się jako studenci i rodzice.
- Do tej pory nie docierały do nas ze strony studentów żadne niepokojące sygnały na temat Marka B. - mówi Beata Fałda, prorektor PWSZ. - On sam został u nas zatrudniony na okres próbny. W tygodniu ma zaledwie dwie godziny zajęć. Mimo to zajmiemy się tą sprawą.
Na pytanie, czy pożegna się ze skompromitowanym wykładowcą, rektor PWSZ i senator RP prof. Józef Zając nie odpowiada wprost. - Trzeba się jeszcze temu przyjrzeć - mówi. - Doktora Marka B. przyjęliśmy do pracy, gdyż jego naukowa specjalizacja w dziedzinie ruchu granicznego odpowiadała naszym potrzebom. W zaistniałej sytuacji dostosujemy się do wszelkich wymogów formalnych oraz moralno-etycznych, które obowiązują naszych pracowników.
Co na to Marek B.? - Zarzuty postawiono mi na bazie pomówień. Z połowy zostałem uniewinniony. Drugą połowę będę skarżył, gdyż nie zgadzam się z decyzją sądu - mówi.
Reklama












Komentarze