Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Mateusz Stolarski (Motor Lublin): Szacunek dla zespołu, że nie dopuścili Legii do zbyt wielu sytuacji

Motor dobrze zaczął mecz z Legią, prowadził, ale w końcówce to "Wojskowi" mogli zadać decydujący cios. Ostatecznie w Lublinie padł remis 1:1. Kto był bardziej zadowolony z końcowego rezultatu?
Mateusz Stolarski (Motor Lublin): Szacunek dla zespołu, że nie dopuścili Legii do zbyt wielu sytuacji

Autor: DW

Inaki Astiz (Legia Warszawa)

– Przyjechaliśmy tu, żeby rozegrać dobre spotkanie i pokazać to, co ta drużyna ma najlepsze. Wydaje mi się, że potrafiliśmy to zrobić. Jestem zadowolony z gry mojej drużyny. Mieliśmy też wsparcie naszych kibiców, którzy cały czas nas dopingowali. Nie było łatwo, bo już w 11. minucie Motor miał rzut karny i objął prowadzenie. Przegrywając 0:1, będąc w tym momencie, w którym jesteśmy… nie było łatwo się podnieść, ale drużyna zrobiła to bardzo dobrze, była pewna siebie. Cały czas staraliśmy się grać agresywnie bez piłki, a z nią próbowaliśmy grać bardziej swobodnie. Strzeliliśmy na 1:1. Mieliśmy parę sytuacji, aby wywieźć z Lublina trzy punkty. Szkoda ostatniej okazji, która mogła nam dać zwycięstwo. Myślę jednak, że grając tak, jak w poniedziałek, jestem spokojny i wiem, że sytuacja – prędzej czy później – polepszy się.

Zmarnowana sytuacja w doliczonym czasie gry?

– Jedyna rzecz, która przyszła mi do głowy, to okazanie wsparcia dla Milety Rajovicia w momencie, w którym jest trudno i nie wychodzi. Myśli pan, że on nie chciał strzelić gola? Wiadomo, że chciał. Mówiłem chłopakom w szatni, że jedyne, co mogę zrobić, to wesprzeć. Mileta na pewno bardzo źle się z tym czuje i wydaje mi się, że czuje, że przez niego nie wygraliśmy. Nie o to chodzi. Piłka to gra błędów. Okej, teraz nie trafił do siatki, lecz nakręcając go pozytywnie, co z nim robimy, sytuacja w końcu pójdzie w drugą stronę. Jak będzie trzeba zostać po treningu na dodatkowe 10-15 minut, to będziemy tak robić – i tak robimy. Jesteśmy tu, aby pomagać zawodnikom. Tylko o to chodzi. Nie myślałem, że straciliśmy trzy punkty, od razu przyszło mi do głowy, żeby dać mu wsparcie.

Mateusz Stolarski (Motor Lublin)

– Mecz był bardzo zamknięty, drużyny miały po dwie sytuacje. Remis jest, jak najbardziej sprawiedliwym wynikiem i nie krzywdzi żadnej ze stron, mimo że Legia miała piłkę meczową w ostatniej akcji. Ivan Brkić wykazał się kapitalną interwencją. Dla nas był rzut karny i słupek w pierwszej połowie – oczywiście, był to strzał zawodnika gości, ale byliśmy bardzo blisko gola. Legia strzeliła bramkę po rzucie rożnym i wykreowała sytuację stuprocentową w ostatniej minucie. Można mieć emocjonalne wrażenie, że powinna wygrać tą sytuacją, ale remis jest wynikiem sprawiedliwym. Bardzo dobrze radziliśmy sobie w obronie, dopuściliśmy Legię tylko do dwóch sytuacji. Rywale nie mogli sobie poradzić z naszym rozgrywaniem, nie mogli nas złapać w pressingu. Jedyny błąd, jaki robiliśmy, był taki, że po minięciu pressingu, powinniśmy szybciej dostawać się między linie. W paru sytuacjach się udało, jak „Wolo” dwa razy próbował zagrać do „Czubiego” lub w ostatniej sytuacji, kiedy Ivo próbował podawać do Haxhy. Ta piłka była lekko za mocna. O to mamy największe pretensje, że nie zamieniliśmy tych piłek na lepsze sytuacje. Nad tym musimy popracować. To nasz piąty mecz bez porażki – dwa zwycięstwa, trzy remisy. Myślę, że to niezła seria, ale czujemy też duży niedosyt. W pierwszych 30 minutach mogliśmy się pokusić o bardziej klarowne sytuacje. Legia, jak wspomniałem przed meczem, dysponuje dużą jakością piłkarską. Było widać, że ci piłkarze bardzo chcieli, próbowali brać ciężar gry na siebie. Tym bardziej szacunek dla mojego zespołu, że nie dopuścił do zbyt wielu sytuacji przeciwników.

Czego zabrakło?

– Próbowaliśmy dośrodkowywać, ale czasami brakowało wypełnienia pola karnego. Były dwie-trzy, całkiem niezłe piłki, ale łapał je bramkarz lub wybijał obrońca. Ze względu na to, że powinniśmy się szybciej znaleźć w polu karnym. Ostatnie podanie. Gdybyśmy to robili na lepszym poziomie, to dochodzilibyśmy do sytuacji. Czasem tak jest, że nie chce wejść. Piłkarze robili, co mogli. Byliśmy bardzo spokojni od tyłu. Czasem było za dużo gry z Ivanem, ale liczba podań między linie utwierdza mnie w przekonaniu, że wyprowadzenie piłki było dobre. Jedyne, czego zabrakło, to podania za linię. Były wbiegnięcia, ale nie mieliśmy przejęcia piłki za linią obrony. Sprawdzałem przed konferencją, bo miałem z boiska wrażenie, że powinniśmy stworzyć więcej. Znalazłem pięć-sześć takich momentów, gdzie intencja była dobra, przestrzeń też była dobra, wbiegnięcie też, ale nie było kontaktu z piłką. Albo przez to, że nie wbiegliśmy w odpowiednim momencie, albo, że piłka była za mocno. Przez to nie stworzyliśmy więcej sytuacji.

Drugie piłki?

– Legia grała bardzo bezpośrednio, co nie znaczy, że to jest złe. W drugiej połowie to zbieranie było na trochę lepszym poziomie, wyrównało się, ale w pierwszej musieliśmy się trochę przestawić. Legia słynie z tego, że szóstka schodzi między linie, zespół kieruje piłki na boki i robi trójkąt na boku poprzez wejście za linię obrony. Tym razem bardziej kierunkowali piłki w środek.

Stracona bramka?

– Daliśmy się dwa razy wyprzedzić zawodnikom z Warszawy. W pierwszym tempie, na bliższym słupku, powinniśmy od razu wybić piłkę. Ona była draśnięta przez naszego zawodnika, lekko zmieniła tor lotu i nie zdążyliśmy tego zablokować. Był to bardzo dobrze wykonany stały fragment przez gości. Bardzo dobry transport, kapitalnie bita piłka. To powtarzalny stały fragment gry i wielu drużyn. Jak wykonasz to na jakości, to ciężko to wybronić. Trzeba przyznać, że był to naprawdę solidnie przygotowany stały fragment przez Legię.


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama