Pożyczała pieniądze, a zwracała dopiero po latach. Właśnie ruszył jej proces
Danuta P., była nauczycielka, pożyczała pieniądze od znajomych. Oddała dopiero po latach. Wczoraj ruszył jej proces.
- 14.03.2014 13:00

- Już przestałam wierzyć w to, że te pieniądze kiedykolwiek odzyskam - przyznaje Izydora Pielaszkiewicz, jedna z pokrzywdzonych w sprawie Danuty P. Proces byłej już polonistki wczoraj rozpoczął się przed Sądem Rejonowym w Kraśniku. Pani Izydora w 2003 r. dwukrotnie pożyczyła Danucie P. pieniądze.
- Sprawa zbulwersowała całe nauczycielskie środowisko, bo okazało się, że pani Danuta pożyczyła od większej ilości osób - opowiada Pielaszkiewicz. Była ona bohaterką reportażu w "Dzienniku Wschodnim” już 8 lat temu, kiedy pisaliśmy o jej pożyczkach. - Wszystko zaczęło się od jej męża, z którym pracowałam w internacie Zespołu Szkół nr 3 w Kraśniku. Pana Mariana bardzo lubiłyśmy. Porządny facet, opiekuńczy. A swoją żonę uwielbiał.
Mężczyzna zachorował. I wtedy się zaczęło. - Jego żona, zanim przyszła do mnie, pożyczyła pieniądze od kierowniczki internatu, ale dowiedziałam się o tym już później - opowiada Pielaszkiewicz.
- Chodziło o 3 tys. zł - dodaje Barbara Rakwalska, była przełożona męża Danuty P. - To były pieniądze mojego brata. Oddała je po miesiącu.
- Mnie prosiła o 9 tys. zł - kontynuuje Pielaszkiewicz. - Pomyślałam, że pewnie mają jakiś kredyt, a teraz spadła na nich choroba. Pierwszą pożyczkę pani Danuta zwróciła, ale po kilku dniach przyszła po następną. Prosiła o 6 tys. zł. Mówiła, że syn rozbił samochód, a z operacją męża też są jakieś problemy. Zgodziłam się.
Jednak tym razem Danuta P. pieniędzy szybko nie oddała. - Całą kwotę dostałam dopiero w tym roku, po ok. 10 latach! To było 9 stycznia - precyzuje pani Izydora.
W międzyczasie okazało się, że przybywa osób, od których Danuta P. pożyczała pieniądze. - Znałam ją od dziecka - wspomina Teodozja Jaśkiewicz z Kraśnika, kolejna z pokrzywdzonych. - W 2002 r. pożyczyłam tej pani 10 tys. zł. Miałam wtedy lokatę terminową, z której zrezygnowałam.
Pani Teodozja straciła z tego powodu bankowe odsetki. - Część długu - 7 tys. zł - odzyskałam po 2,5 roku - dodaje.
Po 2 latach pokrzywdzone poszły do sądu. - Postępowanie w naszej sprawie się jednak nie rozpoczęło, bo pani Danuta wyjechała z Polski, aż do grudnia 2013 r. - tłumaczy Pielaszkiewicz.Danuta P. przed sądem odpowiada za oszustwo. Akt oskarżenia mówi o trzech pokrzywdzonych, od których pożyczyła w sumie 21 tys. zł. Wczoraj w sądzie były dwie, jako oskarżyciele posiłkowi.
Obrońca Danuty P. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się przez oskarżoną karze - 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 2 lata. Miałaby też zapłacić grzywnę.
- Szkoda jest w pełni naprawiona - mówi adwokat Lesław Halabiś, obrońca Danuty P. I dodaje: Moja klientka bardzo żałuje tego co się stało. W tamtym czasie miała pewne trudności. Ciężko pracowała za granicą, aby oddać te wszystkie pieniądze. Zrobiłaby to wcześniej, ale w Grecji był kryzys.
- Dobry zwyczaj nie pożyczaj - komentuje pani Teodozja.
Wczoraj prokurator i pokrzywdzone zgodzili się zaproponowaną przez obronę karę. Sąd wyda wyrok 19 kwietnia.
Reklama













Komentarze