Prywatne wypłaty z miejskiej kasy. Ubyło 250 tys. zł. Będzie proces
Były prezes i główna księgowa Kraśnickiego Przedsiębiorstwa Mieszkaniowego odpowiedzą za malwersacje. Mieli zdefraudować ponad ćwierć miliona złotych na szkodę miejskiej spółki. Oboje nie przyznają się do winy
- 27.03.2014 00:01

Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Lublinie. Prokuratura zarzuciła Piotrowi M. i Teresie J., że w latach 2004-2010 przeprowadzili szereg operacji finansowych, które miały służyć wyprowadzeniu pieniędzy ze spółki. Główna księgowa w porozumieniu z prezesem miała też sporządzać fałszywą dokumentację, żeby ukryć cały proceder.
KPM to gminna spółka z Kraśnika, zajmująca się zarządzaniem nieruchomościami. Z akt sprawy wynika, że dla byłego kierownictwa firma stanowiła swego rodzaju kasę zapomogowo-pożyczkową.
Oskarżeni mieli wypłacać z konta spółki spore sumy, a następnie Teresa J. miała fikcyjnie księgować je na innym rachunku, jako "rozrachunki z Urzędem Miasta”. Jak ustalili biegli, tylko w 2006 roku wypłacono w ten sposób ponad 145 tys. zł, a pieniądze nie trafiły do firmowej kasy. Podobnych wypłat było więcej.
Przestępczy proceder miał polegać również na wypłacaniu sobie z firmowej kasy tzw. zaliczek. W ten sposób spółka straciła ponad 50 tys. zł. Z ustaleń biegłych wynika, że pieniądze były traktowane jako pożyczki na cele prywatne. Piotr M. zwrócił wszystkie "zaliczki” w 2011 roku, kiedy w fotelu prezesa KPM zasiadła już nowa osoba. To ona zawiadomiła prokuraturę o podejrzanych operacjach swojego poprzednika.
Śledczy zarzucili Piotrowi M. i Teresie J. nadużycie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, co skończyć się miało przywłaszczeniem firmowych pieniędzy. Oskarżeni odpowiedzą również za nierzetelne prowadzenie dokumentacji KPM. Po analizie dokumentów księgowych okazało się bowiem, że w wielu przypadkach brakowało potwierdzeń wyjaśniających np., kto i po co wypłacał pieniądze.
Stwierdzono również szereg nieprawidłowości przy rozliczaniu delegacji służbowych.
Piotr M. nie przyznał się do winy. Śledczym wyjaśniał, że wypłacaną gotówkę przeznaczano na bieżące wydatki i pensje dla pracowników. Zapewniał, że nie miał pojęcia o fałszowaniu dokumentacji.
Teresa J. również się nie przyznaje. Prokuratorowi wyznała jedynie, że "zaliczki” wypłacała na polecenie prezesa. Zakwestionowane przez śledczych operacje finansowe miały zaś służyć tylko "uzgodnieniu rozrachunków” z kraśnickim magistratem.
Reklama













Komentarze