Wczoraj kilkadziesiąt cierpiących osób przez kilka godzin nie mogło doczekać się lekarza. Nikt z pracujących w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym nie umiał im powiedzieć, co się dzieje.
Krystyna Szeremeta
23.11.2006 16:46
- Od dziewiątej czekam na lekarza. Powiedzieli mi, że będzie za pół godziny, a jest już 13.30, a jego wciąż nie ma - mówi z grymasem bólu na twarzy jedna z pacjentek.
Pan Wojtek przywiózł tu dorosłą już córkę. Kobieta ma wysoką gorączkę. Do szpitala dostała skierowanie od swojego lekarza rodzinnego. - Widocznie uznał, że to coś poważnego - dodaje mężczyzna. - Ale tu nikt nikim się nie przejmuje.
Franciszek Adamczuk słania się na nogach. Już od sześciu godzin. - Przeraźliwie boli mnie brzuch - narzeka. - Wymiotuję. Próbuję znaleźć lekarza, który mógłby mi ulżyć. Ale żadnej informacji nie ma. Personel przyznaje jedynie, że lekarza nie ma.
W rejestracji, która jest równocześnie informacją, zastaliśmy dwóch panów. - Jeden z nich na nasze pytanie, co się dzieje, odpowiedział enigmatycznie: - Nie mam pojęcia. Poszedł po oddziałową. Długo go nie było. Poprosiliśmy drugiego, by zechciał poprosić kogoś, kto może nam to wyjaśnić. Oddziałowa SOR stwierdziła, że nie jest upoważniona do rozmów z prasą. I dodała, że oni mają inne zadania, muszą opiekować się chorymi. Po czym znikła w... pokoju socjalnym.
Marek Słupczyński, dyrektor chełmskiego szpitala, jest oburzony taką postawą swoich pracowników. O zaistniałej sytuacji dowiedział się około godz. 13.30. Nie od personelu, ale od jednego z oczekujących na przyjęcie pacjentów. Od razu wysłał na oddział swojego zastępcę do spraw medycznych. - Wyjaśnimy tę sytuację, a winni zostaną ukarani - obiecuje. I dodaje. - Nigdy nie powinno się to zdarzyć. Wszystkich, których to spotkało, przepraszam. Ci ludzie uzyskają od nas pomoc, jakiej oczekiwali.
Podziel się
Oceń
Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze
Aktualnie nie ma żadnych komentarzy. Zaloguj się aby dodać komentarz.
Komentarze