Wyszli na zero
Jasne, nie każdy miał szanse zostać radnym, w końcu konkurencja była spora. Nie każdy miał kasę na plakaty i billboardy. I nie każdy ma dużą rodzinę. Ale żeby nie dostać ani jednego głosu?!
- 24.11.2006 11:17
Dominika Maria Stębnienko ma ujmujący uśmiech i 24 lata. Startowała na radną z listy LPR. Jej wynik wyborczy to zero.
- Czysty przypadek, że zgodziłam się na start - mówi niedoszła radna. - Pracowałem wtedy w lodziarni w centrum miasta. Częstym klientem był tu nauczyciel zwany \"Profesorem”.
To on zaproponował start. Dominika została zapisana do partii, a działacze wspominali jeszcze, że może kiedyś będzie miała lepsza pracę. - Nie byłam na żadnych spotkaniach. Wiem tylko, gdzie jest biuro LPR. I nie mam czasu na politykę, bo często pracuję na zmiany po dziesięć godzin - dodaje Dominika Stębnienko.
Dziś pracuje w barku studenckim. Nie narzeka i nie załamuje się swoim politycznym debiutem. Ale dlaczego chociaż sama na siebie nie zagłosowała? Przez siostrę. Dwa lata starsza Barbara Stefaniuk też startowała i zdobyła 31 głosów.
W tym samym okręgu wyborczym został wstawiony na listę LPR 49-letni Marian Paweł Ceniuk. Przyznaje, że do startu namówił go ojciec ideowo związany z ludźmi Giertycha. A ojca trzeba zawsze słuchać. - W życiu nie mam lekko. Jestem rencistą. Przeszedłem ciężki wypadek. Otrzymuję zaledwie 200 zł renty. Muszę sobie radzić - wyjaśnia Cieniuk, który dorabia jako kierowca w Lublinie. - Rzadko bywam w Białej Podlaskiej. Zostałem zapisany na listę LPR w obcym osiedlu... Nie dziwię się, że nikt na mnie nie głosował. Nie przejmuję się wynikiem. Nie dbam o to, że było tylko zero.
Jego bratanek - Michał Ceniuk - uzyskał znacznie lepszy wynik: 20 głosów.
Już na początku września Wojciech Wierzejski, wiceprezes LPR, podczas otwartego spotkania w Białej Podlaskiej wyznał, że LPR wymyśliła i fortelem wprowadziła \"sztuczki” w nowej ordynacji dające jej szansę na sukces m.in. na Lubelszczyźnie. - Daję gwarancję, że listy będą dobre. Przypilnuję, aby mnie nikt nie wykolegował. Nie pozwolę, aby Biała Podlaska nie miała swego wicemarszałka w Lublinie - mówił.
Podczas konwencji samorządowej LPR w październiku znów mówił. Tym razem zachwycał się, że w jednym z miejscowych okręgów na 12 osób kandydujących z listy LPR, aż dziewięć to kobiety.
W listopadzie Wierzejski mówił już znacznie mniej.
W przeddzień wyborów z listy LPR do sejmiku został wykreślony w powiecie bialskim Marek A. (stracił bierne prawo wyborcze). W niedzielę istny horror przeżyły młode osoby pracujące w Obwodowej Komisji Wyborczej nr 19 w Klubie Kultury \"Piast”. Skierowany przez LPR do komisji 37-letni Roman S. najpierw chował karty do głosowania i \"robił na złość” innym członkom tej komisji. W nocy, gdy komisja przystąpiła do liczenia głosów, Roman poszedł na całego: deptał po kartach wyborczych, kładł się na stole i jadł kanapki.
Wezwani policjanci ustalili, że schował 51 skreślonych kart wyborczych na radnego Adama Wilczewskiego z PO. Okazało się też, że od ponad roku jest ścigany listem gończym (za niepłacenie alimentów).
- Część naszych kandydatów pracowała bardzo ciężko i intensywnie. Chodziła do domów wyborców. Inni, którym nie zależało, nie podjęli wysiłku. Niestety, bialska LPR jest w trudniej sytuacji. Nie dostaliśmy mandatu - tłumaczy Wojciech Wierzejski. - Za dwa tygodnie spotkamy się z naszymi kandydatami i podziękujemy im. Zastanowimy się też nad przyszłością.
- Szkoda czasu na podsumowania - ucina Barbara Stefaniuk. - Nie pójdę na żadne spotkanie.
Reklama













Komentarze