Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Niedzielni kierowcy sieją strach

W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy najmniej pracy drogówka miała środy. To najbezpieczniejszy dzień na drodze - wynika z policyjnych statystyk.
Na drugim biegunie znalazły się niedziele z największą liczbą wypadków i ofiar. Było lepiej, niż w 2005 - mówią policjanci zamojskiej drogówki. Optymistyczne statystyki psuje jedynie fakt, że w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy na drogach powiatu zamojskiego zginęło więcej 25 osób. O trzy więcej niż rok wcześniej. Tragediom winni są przede wszystkim kierowcy. - To oni byli sprawcami aż 122 spośród 170 wypadków, które odnotowaliśmy w zeszłym roku (w 2005 było ich 213 - red.) - wskazuje komisarz Joanna Kopeć, oficer prasowy zamojskiej policji i jako przyczyny wymienia: nadmierną prędkość (47 przypadków), nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu (26) i niewłaściwe wymijania czy wyprzedzanie (25). Ale piesi także potrafią nabroić. W zeszłym roku byli sprawcami i ofiarami 28 wypadków. Co ciekawe, zmotoryzowani tracili czujność głównie wtedy, gdy na drogach panowały najlepsze warunki. W lipcu doszło do 21 wypadków, a sierpień przyniósł kolejnych 20. Najmniej tragiczny był natomiast ubiegłoroczny styczeń, który w statystykach zapisał się zaledwie 7 wypadkami. Bardziej zrozumiałe jest to, że zwiększoną liczbę kolizji przyniosła zima (grudzień - 131, styczeń - 128). - Najwięcej zdarzeń drogowych odnotowaliśmy na terenie gminy i miasta Zamość, ale w porównaniu z rokiem poprzednim przybyło ich znacząco także w gminach Zwierzyniec Szczebrzeszyn i Łabunie - informuje Kopeć. Dodaje, że najczęściej do stłuczek dochodziło przedpołudniem (w godz. 10-14), ale najtragiczniejsze wydarzały się już wieczorem (między godz. 16-24). - To w pewnym sensie zrozumiałe. O tej porze ludzie wracają zmęczeni już z pracy do domu, a późną nocą np. z imprez - tłumaczy rzeczniczka. Dlaczego jednak najniebezpieczniejsze okazały się niedziele? - Bo weekendy to czas, który wykorzystuje się na podróże. Ruch wzrasta. Każdy chce jak najszybciej dotrzeć do celu, łatwo o zdenerwowanie i takie są efekty - kwituje podinspektor Andrzej Szewczuk, zastępca naczelnika zamojskiej drogówki. Własną teorię mają na ten temat doświadczeni kierowcy. - Nazywamy ich kapelusznikami. Bo w niedzielę, taki pan wkłada elegancki kapelusz i pierwszy raz w tygodniu odpala samochód. Nic gorszego, niż spotkać takiego na drodze - zapewnia taksówkarz Damian Opiła. Tymczasem policja ponawia apele o rozwagę. Tym bardziej, że rok 2007 rozpoczął się w powiecie zamojskim fatalnie. Od początku stycznia doszło już do 11 wypadków, w których cztery osoby. (jaś)
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama