Morderstwo z mafią w tle
Najpierw trzeba otworzyć klamkę w kształcie biblijnej ryby. Potem stalowe wrota. Zejść w dół, minąć puste krypty i dojść aż do zagadkowej trumny
- 03.01.2008 12:25
Wszystko zaczęło się w 1253 roku, kiedy w Lublinie zjawili się polscy dominikanie, by założyć tu pierwszy kościół i klasztor. Przed ich oczami rozciągał się gród otoczony murami. Czy przypuszczali, że sto, a może dwieście lat później biskup Andrzej zwiezie do Lublina relikwie krzyża, na którym umierał Chrystus?
Podziemia i krypty kościoła i klasztoru oo. Dominikanów w Lublinie będą po remoncie udostępnione zwiedzającym. My już tam byliśmy. Za zgodą o. Roberta Głubisza weszliśmy za główny ołtarz. Piękna kaplica Tyszkiewiczów z efektownymi stallami zakonników kryje malowidła z historią sprowadzenia relikwii do Lublina.
Oto Andrzej, biskup kijowski, zwiózł je do Lublina, by dalej umieścić w Krakowie. Skrył je potajemnie w powozie, ale konie ruszyć nie chciały. Skoro biskup wysiadł z powozu i relikwie wyniósł, konie ruszyły. Kiedy za drugim razem zdarzyło się to samo - biskup uznał w tym zdarzeniu wolę Bożą i drzewo krzyża w Lublinie pozostawił.
Ale to jeszcze nie koniec przygody. Pleban z pobliskiego kościoła św. Michała prosi biskupa o cząstkę świętej relikwii. Biskup bierze dłuto i uderza w drzewo krzyża, by je rozdzielić.
Drzewo pęka, jednak dłuto ześlizguje się i przebija na wylot dłoń biskupa. Ten przerażony pada na kolana i w pokornej modlitwie przeprasza Boga za swój upór. I staje się cud. Po ranie nie zostaje najmniejszy ślad.
Zamaskowane wejście do krypty biskupa Andrzeja kryje się pod drewnianym stopniem w zakrystii. Trzeba go odsunąć i podnieść drewniane drzwi. Widać strome schody. Schodzimy. Z lewej strony słychać podejrzany szelest. Nietoperz? Duch ojca Ruszla, który według legendy pilnuje podziemi?
Strome schody prowadzą do krypty. Trzeba skręcić i wejść do drugiej krypty. Strome schody wiodą do góry. Tracimy orientację, ale brat, który nas prowadzi, wyjaśnia, że schody prowadzą pod mensę głównego ołtarza.
Nisza. Zaledwie dwa metry posadzki z pokrzywionych cegieł.
Nad otwartą trumną draperia z czerwonej tkaniny. A w trumnie? Najpierw widać biskupi strój. W miejscu, gdzie powinny być nogi, dwie skrzyżowane piszczele. Dłonie schowane w rękawach. Biskupia tiara. Stuła. Zaraz, zaraz, a gdzie twarz?
Pod tiarą nie ma czaszki.
Drugie wejście jest skryte za żelaznymi drzwiami z klamką w kształcie ryby. Schody jeszcze bardziej niebezpieczne, korytarze jeszcze ciaśniejsze. Sypie się tynk, a powietrze suche jak na pustyni.
Pierwsza krypta pusta. W drugiej leży jeden z klasztornych braci. Nagle płomień świecy wydobywa wejście; jakieś pół metra nad ziemią.
Trzeba się przeczołgać.
Wąski loch kryje kilka trumien. Fotograf błyska lampą, żeby cokolwiek zobaczyć. Tymczasem zakonnik podnosi wieko jednej z trumien. W środku widać wiotką postać kobiety. Suknia zachowała się w stanie niemal idealnym. Czepek. Włosy. Zapięcie pasa. Kto to jest?
Żona kniazia Holszańskiego, ostatniego powiernika relikwii. Jeśli tak, to być może tu skryto ułamek relikwii.
A może to Katarzyna Sacellis?
Historia Rudgiera i Daniela Sacellis, włoskich kupców, którzy w Polsce robili potężne i niezbyt czyste interesy, kryje wiele tajemnic. Wiemy, ż jeden z nich, Rudgier, przyjechał w 1569 roku do Lublina.
- Przedstawiał się jako aromatariusz, czyli wytwórca leczniczych nalewek, syropów i marcepanów - opowiada nam dr Grażyna Jakimińska, szefowa Muzeum Historii Miasta Lublina, która odkryła historię braci.
Rudgier kupuje kamienice, zostaje bogatym i ustosunkowanym obywatelem Lublina. Ściąga do Lublina brata Daniela. Potem zakochuje się w Katarzynie Konopniczance, z którą bierze ślub. Robi interesy z Turkami.
- Jeden z nich śpi w kamienicy Rudgiera. W nocy ginie. Rudgier opłaca ludzi, każe wynieść zwłoki na drzwiach i zakopać poza murami miasta - opowiada Grażyna Jakimińska.
Najemnicy po kilku dniach przychodzą do Rudgiera i żądają dodatkowych pieniędzy za milczenie o śmierci Turka. Kiedy ich nie dostają, wykopują zwłoki i rzucają je pod Trybunał.
Włoscy kupcy, dzięki znajomościom, szybko tuszują sprawę. Po latach, jako szacowni obywatele Lublina zostają pochowani w podziemiach klasztoru Dominikanów.
Reklama













Komentarze