Dziewczyny tańczyły na len i konopie
Rozmowa z Magdaleną Połoncarz, kustoszem Muzeum Wsi Lubelskiej
- 04.02.2008 18:44
- Na zabawie, jedzeniu i tańcach. Na Lubelszczyźnie dziewczęta zamykały się w domach lub karczmach. Panowie nie mieli na takie spotkania wstępu. Stół zastawiony był tłustymi przysmakami. Od bułek ze skwarkami, przez barszcz po pieczone mięsiwa. Nie brakowało też napitku.
- Jedzenie służyło zebraniu sił na tańce, śpiewy i zabawy. Trzy ostatnie dni karnawału nazywano kusymi albo \"szalonymi dniami”. Wtorek był najbardziej szalony, taniec miał charakter magiczny.
- Dziewczyny tańczyły \"na len i konopie”. Podczas tańca wyskakiwały jak najwyżej, by rośliny te wyrosły wysoko. Dla postronnego przechodnia, który zajrzał przez okno do izby, tańce mogły przypominać sabaty czarownic, bo kobiety tańczyły na przykład z \"kociubami” do rozgarniania węgli w piecu.
- Brały go w obroty, obtańcowywały dotąd, aż się nie wykupił.
• Czym?
- Różnie. Piwem, wódką, a może całusem.
• A co w ostatni wtorek robili mężczyźni?
- Trzeci dzień siedzieli w karczmie. Jedli, pili i czekali na Zapusta.
• Czyli?
- Przebierańca, który próbował przeciągnąć zabawę poza północ. Wierzono także, że na piecu siedzi Kusy, czyli diabeł i skrupulatnie spisuje tych, którzy przetańczyli pierwsze minuty środy popielcowej. Ale to były wyjątki.
• Dlaczego?
- Z nastaniem północy cichła muzyka. Jeden z muzyków zrywał strunę u basów na znak, że nadszedł post. Kobiety zdejmowały ozdoby i korale, by założyć je dopiero na Wielkanoc. Nadchodził czas zadumy i wyciszenia.
Reklama













Komentarze