Pomysł ważniejszy od sprzętu
Wystarczyło im kilkadziesiąt godzin, żeby stworzyć krótki film, pokazujący Lublin tak, jak jeszcze nikt go nie pokazywał.
- 06.03.2008 15:15
Nakręcili i zmontowali czterominutowy dynamiczny klip. Dwóm miłośnikom deskorolki udało się to, co miejskim specom od promocji Lublina dotychczas nie wychodziło. Piosenka \"Z koziołkiem w tle”, którą Ratusz rozesłał do stacji radiowych w całej Polsce od razu trafiła do kosza. Domową produkcję młodych zapaleńców obejrzały w Internecie już tysiące widzów. A władze miasta chcą teraz przejąć od nich prawa autorskie do filmu i wykorzystywać go w promocji Lublina
ZOBACZ FILM
Rozmowa z Bońkiem Falickim, pomysłodawcą filmu
• To nie miał być film promocyjny dla Ratusza?
- Nie. Wszystko zaczęło się od balu organizowanego pod koniec stycznia przez stowarzyszenie \"Kocham Lublin”, do którego należę. Bal miał wypromować budowę lotniska w Świdniku. Pomyślałem, że może warto by zrobić krótki film i pokazać Lublin z ciekawej strony. Skaterzy mają takie spojrzenie, bo zwracają uwagę na detale, których wielu ludzi nie zauważa. Obserwują otoczenie i widzą wiele ciekawych rzeczy. Że gdzieś jest równy asfalt, a gdzieś ciekawe freski na budynkach. Chcieliśmy je pokazać w sposób optymistyczny, bo w Lublinie jest sporo malkontentów.
• I wyszło na to, że w taki sam sposób pokazaliście dźwigi na budowie, słupki przy jezdni i zabytkowe zakamarki Starego Miasta. Bez jakichś specjalnych względów dla zabytków...
- Bo miasto widzimy jako całość. Z jednej strony Lublin jest pełen historii, przeszłości i tego całego bla, bla, bla, które sprawia, że jest niesamowity i unikalny, ale z drugiej strony chcieliśmy dynamicznie przedstawić i rozruszać to miasto. Dlatego zamiast jakiegoś \"Z koziołkiem w tle” daliśmy w podkładzie dobre berlińskie elektro, które teraz jest na topie w klubach zachodniej Europy. Ale wszystko dopasowaliśmy do ujęć, do tych detali Lublina.
• Jak to się stało, że klipem zainteresował się Ratusz?
- Zaczęło się od naszego pomysłu budowania skatespotów (urządzeń do jazdy na deskorolce - red.) w Lublinie. Jeden z radnych zaprosił nas na spotkanie z władzami miasta i zaproponował, żeby ten film pokazać na spotkaniu. A prezydent wcześniej widział film na balu i zainteresował się przejęciem tego klipu.
• Kogo ten film ma przyciągnąć do Lublina? Bo na pewno nie statecznych emerytów, którzy po obejrzeniu tego filmu stwierdzą, że to niebezpieczne miasto, \"bo jacyś wariaci jeżdżą na deskorolkach”.
- Zgadza się. Film jest adresowany do wszystkich tych, którzy są przyszłością miasta i którzy chcą robić tu coś fajnego.
• Lublin do tej pory po nich nie sięgał?
- Chodzi o miasto, czy o władze?
- Obecne robią to lepiej, niż poprzednie, ale w kwestii promocji jest bardzo dużo do zrobienia.
- Wynajęcie zawodowców z zewnątrz, a najlepiej firm zagranicznych. Z całym szacunkiem, ale lubelskie firmy nie znają się na promocji miasta.
- Słyszałem to. Podejrzewam, że ci ludzie chcieli osiągnąć podobny cel, jak my naszym filmem, tylko coś im nie wyszło. Niekoniecznie trzeba mieć dobry sprzęt. Trzeba się znać na tym, co się robi.
• Jak powstawał film?
- Bardzo szybko. Do zdjęć przymierzaliśmy się przez dwa tygodnie. Plany pokrzyżowała nam pogoda, bo cały czas padało. I w końcu same zdjęcia trwały tylko trzy dni, z czego tylko dwa przy dobrej pogodzie. Montaż zaczął się o godzinie 20, a skończył następnego dnia przed siódmą rano.
• W filmie jest bardzo dużo bardzo krótkich ujęć z różnych miejsc. Z reguły same detale. Jakoś to wcześniej uzgadnialiście, była jakaś burza mózgów, gdzie kręcić, co kręcić i pod jakim kątem?
- Była ogólna koncepcja stworzenia filmu. I już w trakcie zdjęć oglądaliśmy miejsca i dopasowywaliśmy obrazki.
- Trochę. Na pewno przez złą pogodę w filmie nie ma wielu elementów Starego Miasta.
• Film był przygotowywany na bal. Jak to się stało, że trafił do szerszej publiczności?
- Jak każdy swój klip wrzuciłem go do swojego internetowego portfolio. Nie mam pojęcia, dlaczego stał się taki popularny. Jacyś znajomi przekazali swoim znajomym, a znajomi znajomych znajomym znajomych. No... i nie jesteśmy tego w stanie ogarnąć. A film do tej pory ma już ponad 6,5 tys. wyświetleń.
• Spodziewałeś się, że Ratusz będzie zainteresowany przejęciem praw do twojego filmu?
- Nie. Gdybyśmy robili film z taką myślą, to na pewno nie o godzinie 12 w nocy i na pewno nie w styczniu. Bo w styczniu miasto nie jest przecież szczególnie atrakcyjne.
- Wyszło po 800 złotych. Był tysiąc, ale dwieście zabrał sobie fiskus.
- Jeszcze to uzgadniamy.
• Ile zażyczcie sobie za prawa do filmu?
- Przekażemy go za darmo.
Reklama













Komentarze