Parczew na haju
W grudniu wpadła pierwsza siatka dilerów. Kilkanaście dni temu druga. Ale policjanci nie mają wątpliwości: To nie koniec z narkobiznesem w Parczewie
- 13.03.2008 13:04
Sprawa jest prosta. Idziemy pod jedną z parczewskich szkół albo na skwer w centrum miasta. Zaczepiamy pierwszą lepszą młodą osobę i pytamy o numer telefonu do kogoś, kto może mieć towar. Jeśli nie wzbudzamy podejrzeń (tzn. jesteśmy stosunkowo młodzi i nie wygladamy na informatora), to w ciągu dwóch godzin sfinalizujemy transakcję.
Pół grama marihuany w Parczewie i okolicach kosztuje 20 zł. Z takiej działki można zrobić 2-3 skręty albo nabić kilka luf. A to wystarczy na \"dobrą zabawę” dla kilku osób. Jeszcze korzystniej wychodzi amfetamina. Pół grama parczewska młodzież może kupić też za 20 zł; dwukrotnie taniej niż np. w Lublinie.
Wszystko to widzieliśmy na własne oczy dwa miesiące temu, gdy spędziliśmy jeden dzień w Parczewie. Wówczas wpadła pierwsza grupa parczewskich dilerów.
Najpierw policjanci zatrzymali grupę młodzieży w wieku od 14 do 17 lat. Chłopcy mieli przy sobie dwie porcje marihuany. Kupili narkotyk od 17-letniego Kamila S. i 24-letniego Kamila U. Obaj trafili do aresztu.
Później wpadł 20-letni Łukasz A. i 19-letni Kamil M. Dwa dni potem z wnioskiem o aresztowanie doprowadzono do sądu 20-letniego Adriana J. (wszyscy z Parczewa) i 19-letniego Sebastiana S. z Łęcznej, który dostarczał parczewskim dilerom większe ilości narkotyków.
Dwa tygodnie temu parczewscy policjanci zatrzymali trójkę narkotykowych dilerów z gminy parczewskiej, w wieku 17-21 lat. Wśród nich była 17-letnia dziewczyna.
Dilerzy w ciągu ostatnich kilku miesięcy sprzedali co najmniej kilkadziesiąt działek amfetaminy i ponad tysiąc (!) działek marihuany. Jeden z zatrzymanych sam przyznał się do sprzedaży około pół kilograma marihuany. Dwaj zatrzymani mężczyźni trafili do aresztu, wobec 17-latki zastosowano dozór kuratora.
Niedługo później parczewski areszt zasiliło trzech kolejnych dilerów, mających od 24 do 29 lat. Wszyscy są podejrzani o handel narkotykami.
Co łączy obie sprawy? - Chociażby źródła zaopatrzenia - mówi podinsp. Bogdan Piwoni z parczewskiej policji. - Wszyscy zatrzymani w lutym kupowali narkotyki m.in. w Lublinie. Jednego zatrzymaliśmy na parczewskim dworcu PKS. Przywiózł narkotyki busem.
W obu przypadkach podobne były też kanały dystrybucyjne. Narkotyki trafiały do parczewskiej młodzieży w okolicach szkół, na miejskim skwerze, w niektórych pubach. Spora część była sprzedawana w dwóch popularnych dyskotekach: w Radzyniu Podlaskim (31 km od Parczewa) albo Suchowoli (17 km od Parczewa). Dilerzy przyjmowali od klientów zamówienia telefonicznie, narkotyki następnie dostarczali w umówione miejsca.
- Byłbym ostrożny z mówieniem o tym w czasie przeszłym - zaznacza Piwoni. - Nawet jeśli jednak siatka organizacyjna upadła, to niewykluczone, że powstanie kolejna. Dlatego sprawa jest rozwojowa. I możemy się spodziewać kolejnych zatrzymań.
- My robimy swoje - podkreślają policjanci. - Ale żeby zwalczyć narkobiznes w Parczewie, potrzeba zaangażowania nauczycieli i rodziców parczewskiej młodzieży.
- Tak naprawdę handlu narkotykami nie da się upilnować - zaznacza Jan Rzeżutka, dyrektor parczewskiego Zespołu Szkół. - Trzeba by kogoś złapać za rękę. A to zdarzyło się u nas tylko raz, bardzo dawno temu.
- Kiedyś robiliśmy wśród uczniów ankietę - dodaje Agnieszka Piekarska, wicedyrektor ZS. - Większość powiedziała, że kontakt z narkotykami ma poza szkołą. Dlatego tak ważna jest rola rodziców.
I policjanci, i nauczyciele mówią zgodnie: Walka z narkobiznesem w Parczewie powinna zaczynać się w każdym domu. Rodzice powinni zwracać uwagę, jak wyglądają ich dzieci, wracające i ze szkoły, i z wieczornej imprezy, jaki jest ich stan emocjonalny i na co wydają pieniądze. Wykrycie problemu w zarodku jest najlepszą metodą na jego zwalczenie.
Reklama













Komentarze