Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Drapnął mnie pazur historii

Liczący blisko 94 lata Mikołaj Zieniuk to żołnierz przedwojennego, bialskiego 34 Pułku Piechoty. Walczył w ‘39. Potem był niemieckim jeńcem.
Po wojnie, po kilkudziesięciu latach tułaczki i pracy w USA, w 2006 roku wraz z żoną Anną wrócił na stałe do rodzinnej Białej Podlaskiej. I nie wiadomo, czy wkrótce z niej nie ucieknie. - Ma w sobie dobre geny. Jego ojciec Emilian był w ochronie cara Mikołaja II. Na dworze carskim była też pochodząca ze znakomitej rosyjskiej rodziny jego matka Aleksandra. To dla niej ojciec przeszedł na prawosławie - wspomina bialski detektyw Zenon Zieniuk, który odkrył, że jego pradziadek wywodzi się z rodziny sędziwego bialczanina. Cezary Nowogrodzki, właściciel galerii \"Ulica Krzywa”, przyznaje, że pan Mikołaj jest nietuzinkową postacią, którą nieraz \"drapnął pazur historii”. - Jego wujem był prawosławny arcybiskup Aleksy Gromadzki, który został zastrzelony w tajemniczych okolicznościach 7 maja 1943 roku w drodze do Krzemieńca - ujawnia. Co ciekawe, 7 maja urodził się też Mikołaj Zieniuk. W 1914 roku w Ortelu Królewskim, niedaleko Białej Podlaskiej. - To była wykształcona rodzina. Jeden wujek był nawet w Jałcie profesorem na uniwersytecie. Drugi pracował jako naczelnik stacji w Baranowiczach. Siostra skończyła szkołę handlową w Baranowiczach, starszy brat został księdzem, a drugi pracował jako naczelnik na kolei - wylicza Mikołaj Zieniuk. Zaraz dodaje, że rodzina w owym czasie miała też sporo ziemi. - Dawałem sobie radę. Po czterech klasach szkoły powszechnej w mojej wsi skończyłem szkołę w Piszczacu. Na przełomie 36/37 Zieniuk służył w 1 Kompanii 34 Pułku Piechoty w Białej Podlaskiej. Ukończył kurs przodownika pracy społecznej na wsi i Szkołę Podoficerską. - Trafiłem do zwiadu konnego i kolarzy. A tak, jeździliśmy na rowerach. Kiedy było trzeba, przepływaliśmy na snopach zboża przez rzeki. Z karabinem na plecach. Chcieli mnie wojskowi zostawić w wojsku, ale się nie zgodziłem. W okopach miałem złamane cztery żebra, kontuzję nogi i już wtedy przytępiony słuch. A ja bardzo chciałem malować, odnawiać cerkwie i kościoły... Po drodze jeszcze, na wiosennych manewrach, Zieniuk poznał pochodzącego z Brześcia kaprala Menachema Wolfowicza Begina, który w 1977 został premierem Izraela (a rok później laureatem pokojowej Nagrody Nobla). Po wojsku Zieniuk pracował jako urzędnik pocztowy na Ukrainie. W Wołyniu poznał młodszą o sześć lat Annę z zamożnej rodziny. Efekt? Ślub w 1938 roku. Szczęście jednak nie trwało długo. Wybucha wojna. Młody mąż zostaje w nocy wezwany do 50 Pułku Piechoty w Kowlu. W plutonie zwiadu trafia na front, gdzie wkrótce zostaje wzięty do niewoli. - Cieszyłem się, że popadłem na stronę niemiecką. Rosjanie by wtedy już mnie zabili albo zesłali na Syberię. Choć głód była straszny. Jedliśmy gotowane brukwie. Anglicy przysyłali nam przez Czerwony Krzyż zapieczętowane paczki z żywnością. - I tak, niemal cudem, Mikołaj Zieniuk dowiedział się, że jego żona też w Niemczech - zesłana na roboty u bauera. Wkrótce udało im się spotkać (Anna Zieniuk nie chce zdradzić, jak im się to udało). - Uciekaliśmy poprzez Elbę do Hamburga. Tam zawiązaliśmy Związek Polaków. Potem nas byłych jeńców przydzielono do dywizji pancernej generała Maczka. Anglicy jednak nas rozbroili. Zaczyna się tułaczka po obozach cywilnych. Jeszcze w Niemczech na świat przychodzi Mikołaj. W 1945 Jerry. W 1950 cała rodzina wyjeżdża do USA. - Kiedy Rosjanie opanowali Polskę, obawiałem się, że jako specjalnie szkolony w zwiadzie przedwojennym mógłbym mieć kłopoty przy powrocie. Amerykański konsul doradził mi wyjazd do Kolorado. I tak zrobiłem: piękne góry, dobry klimat. Na początku było bardzo ciężko - przyznaje Zieniuk. - Nie znałem języka. Czekała mnie brudna praca w mleczarni; przy myciu sprzętu. Wieczorami chodziłem do szkoły. W szkole były jeniec poznaje się z Niemcem, właścicielem 17 firm na całym świecie. Maluje mu ściany, zaprzyjaźnia się. Niedługo potem Zieniuk dostaje pracę w kampanii Gatis: w departamencie malarskim. - Zajmowałem się dobieraniem farb i dekoracjami. Tam dopracowałem do emerytury. A synowie pokończyli studia. Mikołaj, po ekonomii, pracuje w Ford Motor Company. Został nawet dyrektorem fabryki w Brazylii. Dziś jest doradcą w NATO. A Jerry? Spełnił marzenie ojca i został malarzem. Od 1992 r. jest też profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Po co wrócił do Polski? - Pora umierać - mówi krótko. - Po wielu staraniach zdobyliśmy polskie obywatelstwo. Otrzymałem awans na porucznika. A tu co? Mamy kłopoty z bezpłatną służbą zdrowia. Na szczęście, inni docenili Mikołaja Zieniuka. Kilka dni termu w galerii \"Ulica Krzywa” odbył się wernisaż jego obrazów. Sam artysta nie wypił symbolicznej lampki szampana, bo - jak zaznaczył - prowadzi samochód. Andrzej Czapski, bialski prezydent, obiecał pomoc w kłopotach z dostępem do służby zdrowia. Ale i tak weteran zastanawia się czy nie uciekać do Kolorado. - Nie ma w Polsce już tamtych gwiazd, które były za moich młodych lat. Nie ma tamtego słoneczka...

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama

WIDEO

Reklama