Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Warto było się bić o Bogdankę (wideo)

Giełda papierów wartościowych i pieniądze na zakończenie miliardowej inwestycji w Stefanowie - przed taką szansą stoi dziś Bogdanka.
A tymczasem jeszcze rok temu losy Lubelskiego Węgla wisiały na włosku... Lata 90. Bogdanka jest na swoim pierwszym zakręcie. Niespłacone kredyty na budowę kopalni, kiepskie wyniki finansowe i komornicy dobijający się o należności. - Byliśmy pierwszą kopalnią przeznaczoną do zamknięcia - wspomina Stanisław Stachowicz, były prezes Bogdanki. - Wystartowałem w konkursie na dyrektora kopalni. Rada pracownicza wybrała mnie 18 września 1990 roku. Zaczęliśmy walkę o przetrwanie. - Na początku miesiąca jeździliśmy po bankach, żebrząc o pieniądze na wypłaty - opowiada Bogusław Szmuc, przewodniczący Związku Zawodowego Górników. - To był najtrudniejszy moment w naszej historii. Stachowicz stawia wszystko na jedną kartę: przeprowadza postępowanie ugodowe z wierzycielami i robi totalną restrukturyzację kopalni. Najpierw są strajki, a w 1993 roku pracę traci 712 górników. Ale już w 1995 roku kopalnia przynosi pierwszy zysk. W kolejnych latach roczny zarobek Lubelskiego Węgla nie spada poniżej 50 mln zł. To rekord w skali całej Polski. Bogdanka staje się najbardziej dochodową polską kopalnią, z której zysków garściami czerpie Ministerstwo Skarbu. A na Lubelszczyznę zjeżdżają najlepsi fachowcy z całego kraju. Coraz głośniej mówiło się o prywatyzacji kopalni, wejściu na giełdę papierów wartościowych. W 1999 roku rozpoczyna się potężna inwestycja uruchomienia szybu w Stefanowie, która ma zapewnić podwojenie wydobycia węgla i pracę dla ponad 1000 osób. Tyle że w marcu 2006 r. te ambitne plany stanęły pod znakiem zapytania. Rząd przyjął bowiem program konsolidacji energetyki, który przewidywał utworzenie czterech grup energetycznych. W skład jednej z nich miała wejść spółka Lubelski Węgiel \"Bogdanka” połączona z Elektrownią \"Kozienice” i grupą dystrybucyjną Enea. Kilka miesięcy później wiceminister skarbu Michał Krupiński oficjalnie potwierdził informacje o utworzeniu skonsolidowanych grup energetycznych. Sprawa przyszłości Bogdanki sprowadzonej do roli zależnego podmiotu w powstałej grupie zdawała się przesądzona. W kopalni zawrzało. Zarząd i związkowcy stanęli po jednej stronie. - Boimy się ograniczenia wydobycia węgla, a tym samym zatrudnienia. Tego, że rozwój kopalni zostanie zahamowany - grzmiał Szmuc. - Nie chcemy być dojną krową w energetycznym holdingu. Chcemy, żeby pieniądze zarabiane na Lubelszczyźnie tutaj zostawały, a nie wędrowały do Poznania, gdzie prawdopodobnie będzie siedziba nowej spółki - nie przebierał w słowach prezes Stachowicz. Górnicy zapowiedzieli, że nie oddadzą kopalni bez walki. Powstał Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny. Związkowcy zorganizowali w Bogdance referendum strajkowe. - Jesteśmy przeciwko konsolidacji. Nie zawahamy się przed żadną formą protestu - zagłosowali zgodnie górnicy. Za słowami poszły czyny. W październiku 2006 roku górnicy wychodzą na ulicę. Demonstracja w Lublinie gromadzi kilka tysięcy osób. Za Bogdanką stają murem związkowcy ze wszystkich większych zakładów na Lubelszczyźnie, zarząd \"Solidarności”, lubelscy parlamentarzyści. - Jeśli trzeba będzie pojedziemy do Warszawy i tam damy się naszemu rządowi we znaki. Z górnikami nie ma żartów - mówią zdesperowani związkowcy. Kolejne miesiące to rozmowy w Ministerstwie Gospodarki, spotkania z posłami, władzami regionu; szukanie poparcia, gdzie tylko się da. Tyle że nic z tego nie wynika. Nie przynoszą też efektu konsultacje społeczne prowadzone z rządem w sprawie konsolidacji. Nadzieja wstąpiła w górników dopiero wiosną 2007 roku. 20 marca do Bogdanki przyjeżdża Wojciech Jasiński, minister Skarbu Państwa. W asyście wojewody lubelskiego i lubelskich posłów PiS minister wysłuchał górników, którzy argumentowali, że samodzielność Bogdanki oznacza uruchomienie szybu w Stefanowie i nowe miejsca pracy. Jasiński obiecał jeszcze raz się zastanowić, czy włączenie Bogdanki do grupy energetycznej jest konieczne. Kilka dni później odwołał 3 członków rady nadzorczej. Już wtedy mówiło się o tym, że zmiany w radzie są po to, by odwołać \"niepokornego” Stachowicza. - To zwykła perfidia. Z jednej strony kurtuazja, a z drugiej nóż w plecy - skwitował Szmuc. Dlatego 13 kwietnia w Bogdance dochodzi do strajku ostrzegawczego. Protestuje ok. 1000 górników. W trakcie strajku do górników wychodzi wiceprezes Zbigniew Stopa. - Właśnie się dowiedziałem, że minister odstąpił od konsolidacji. Niestety, okazuje się, że radość była przedwczesna. - Nie było żadnej decyzji o wyłączeniu Bogdanki z konsolidacji - zdziwił się Paweł Kozyra, rzecznik ministra. - Pan minister niczego nie potwierdza. Minie jeszcze kilka miesięcy, zanim do kopalni dotrą wreszcie szczęśliwe i sprawdzone wieści. 20 czerwca 2007 r. Michał Krupiński, potwierdził publicznie, że Bogdanka została wyłączona z rządowego programu konsolidacji. Podkreślił przy tym, że to zasługa związkowców z Bogdanki, którzy przez wiele miesięcy przekonywali rząd. Górnicy z Bogdanki oficjalne potwierdzenie o zachowaniu niezależności przyjęli z ulgą i radością. - Warto było walczyć - mówił Szmuc. - Nasza determinacja, upór i argumenty odniosły skutek. Tymczasem już wkrótce miało się okazać, że za to zwycięstwo przyjdzie lubelskiej kopalni słono zapłacić. Minister zgarnął do państwowej kasy aż 60 proc. z 84 milionowych zysków kopalni. Na nic zdały się argumenty, że te pieniądze są potrzebne do kontynuacji inwestycji w Stefanowie. To nie wszystko. Rada nadzorcza nie udzieliła absolutorium prezesowi Stachowiczowi za 2006 rok. A konkurs na nowego prezesa Bogdanki, w którym wystartował, nie został rozstrzygnięty. - Rozumiem, że PIS oczyszcza kadry, może to nawet niektórym wyjdzie na zdrowie. Ale ja mam swoje lata, mogli mi powiedzieć: panu już dziękujemy - mówił rozgoryczony Stachowicz. - Podstępem nie da się niczego załatwić. Gdybym ja tak działał z załogą, to nigdzie byśmy nie doszli. - Zapłacił za to, że razem z nami sprzeciwiał się konsolidacji - nie mieli wątpliwości górnicy. Tylko pół roku trwały w Bogdance rządy prezesa Waldemara Pietryki, który z ramienia PiS zastąpił Stachowicza. Po wygranych przez PO wyborach nie trzeba było długo czekać na zmiany. W styczniu 2008 r. nowym szefem Bogdanki został Mirosław Taras, wieloletni pracownik lubelskiej kopalni. W tym samym czasie nowy minister skarbu ogłosił, że Lubelski Węgiel jest na liście spółek przeznaczonych do prywatyzacji. I to w pierwszej kolejności. - Jeszcze w tym roku Bogdanka zadebiutuje na Giełdzie Papierów Wartościowych - obiecał Krzysztof Żuk, wiceminister skarbu. - Z emisji akcji pozyskanych zostanie od 300 do 600 mln zł. Te pieniądze pójdą na dokończenie inwestycji w Stefanowie. Dwa tygodnie temu, dokładnie rok po najtrudniejszych chwilach w historii Bogdanki, do kopalni przyjechał premier Donald Tusk. Wraz z górnikami zjechał pod ziemię. - Jestem pod wrażeniem tego, co zobaczyłem - nie krył zachwytu. - Ta kopalnia na naszych oczach wyrasta na najnowocześniejszą w Europie. Gratuję wam i dziękuję. To zasługa modelowej współpracy kierownictwa ze związkowcami. Inni mogą brać z was przykład. Kilka dni później w Stefanowie uroczyście uruchomiono szyb 2.2. Zrobił to osobiście minister skarbu Aleksander Grad. - To ogromne wydarzenie nie tylko dla tej spółki, ale dla Polski i całego górnictwa - mówił do górników. - Będziecie pierwszą polską kopalnią na giełdzie. Macie pełne rządowe poparcie tych planów. A cały ubiegłoroczny zysk zostanie w kopalni. Te pieniądze są tutaj potrzebne, inaczej być nie może. Szmuc: To najważniejsza chwila w historii Bogdanki. Właściwie dopiero teraz czuję, że naprawdę wygraliśmy. Rok wcześniej uratowaliśmy tę kopalnię przed konsolidacją. A dziś zyskaliśmy pewność, że będziemy się rozwijać. Wyrastamy na Lubelskie Zagłębie Węglowe. I to tutaj za kilka lat będą przyjeżdżać górnicy ze Śląska.

Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama