Nie wolno się załamywać
Jeszcze gdzieniegdzie leży brudny śnieg, ale padający deszcz już rozmoczył brunatne błoto i w ciasnym przejściu podwórka grzęźnie się po kostki. Paweł prowadzi do swojego mieszkania, a zza uchylonych firanek drewnianego domu towarzyszą nam ciekawskie spojrzenia sąsiadów. Mijamy rząd komórek.
Ta pomalowana na biało to moja - wskazuje nie bez pewnej dumy. Z wąziutkiej sionki strome schody prowadzą wysoko, do góry, na poddasze. Kiedyś to wejście było na zewnątrz. Teraz obite deskami, które nie zachodzą na siebie, daje wprawdzie pewne poczucie bezpieczeństwa, ale nie chroni przed wiatrem i śniegiem.
Paweł z ogromną trudnością pokonuje schody.
Później siada z wysiłkiem w fotelu dość starym, pięknie przykrytym skrawkiem tkaniny i patrzy przed siebie na gołe gałęzie drzew i szczyty drewnianych domków wąskiej uliczki w Terespolu.
31.01.2002 17:04