Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Autor

Łukasz Bartoszak

Lista artykułów:

Kasia Klich:

Kasia Klich:

• Sukces piosenki „Lepszy model” sprawił, że zaistniałaś na polskiej scenie muzycznej. Jednak niewiele osób słyszało o tobie wcześniej. Co tak właściwie robiłaś przed wydaniem płyty? – Wiele różnych rzeczy. Wszystko zaczęło się w 1996 roku, kiedy to w duecie z Anią Treter zaśpiewałam na płycie grupy Pod budą piosenkę „Ta sama miłość”. Później śpiewałam w chórkach, udzielałam się jako muzyk sesyjny, a także podkładałam głos w reklamach radiowych i telewizyjnych. Oprócz tego studiowałam, co również zajmowało mi sporo czasu. Wszystkie, te „klocki” doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem dzisiaj. • Czujesz się już gwiazdą? – Nie. Ja w ogóle nie mam natury gwiazdy. Nie mogłabym się kreować na kogoś nieprzystępnego i chodzić ciągle z podniesionym nosem – to jest mi kompletnie obce. Szczerze mówiąc, to ja wręcz nie lubię zarozumialstwa i gwiazdorstwa, i dlatego chcę być naturalną kobietą bo tylko wtedy ludzie będą mnie odbierać przyjaźnie. • A myślisz, że osiągnęłaś sukces? – Zależy co dla kogo jest sukcesem. Dla mnie był to moment, kiedy zobaczyłam na półce w sklepie swoją płytę i kiedy usłyszałam w radiu po raz pierwszy swoją piosenkę • O czym piszesz swoje teksty? – O relacjach damsko-męskich. Nie jestem odkrywcza jeżeli chodzi o temat, ale z pewnością jestem odkrywcza w sposobie mówienia o tych sprawach. Staram się bowiem podchodzić do tematu dowcipnie, czasem ironicznie, nie robiąc tragedii nawet z rzeczy poważnych. • Są na twojej płycie piosenki o nieudanych związkach. Masz wiele takich za sobą? – Wcale nie ma ich tak dużo. A nawet jeśli o nich piszę, to nie jako o tragedii. Zawsze jest bowiem jakieś wyjście z sytuacji i nigdy nie jest powiedziane, że osoba z którą obecnie jesteśmy, jest na całe życie. Wydaje mi się, że moja płyta może być antidotum dla kobiet, które mają różne trudności sercowe. Ta płyta może być dla nich doskonałą terapią, która wyciąga nawet z wielkiego dołka. • Często zmieniasz modeli? – Nie, jestem bardzo stała uczuciowo. • A obecny to Yaro? – Tak. • Długo jesteście razem? – Dwa i pół roku. • Lepiej porozumiewacie się na płaszczyźnie zawodowej czy prywatnej? – To nie ma znaczenia, tym bardziej, że nie oddzielamy prywaty od życia zawodowego. Zdarzają nam się sprzeczki i wymiana zdań na różne tematy, ale zazwyczaj wyciągamy z tego odpowiednie wnioski i dzięki temu wychodzą nam różne fajne rzeczy. • Jaki jest twój największy atut? – Jestem dobrym człowiekiem. Niczego nikomu nie zazdroszczę, nie robię złych rzeczy. Generalnie wychodzę z założenia, że każdy powinien robić to, co lubi. I dlatego nikogo nie neguję. • A wada? – Nasuwają mi się na myśl dwie. Po pierwsze, jestem osobą bardzo szczerą. Zawsze, kiedy coś mi przeszkadza mówię o tym wprost. A po drugie, jestem strasznie zazdrosna o swojego mężczyznę. • Jak przejawia się ta zazdrość? – Najczęściej się obrażam. • Podobno lubisz dobrze zjeść? – Oj, tak! Uwielbiam się objadać. A w ramach modnego ostatnio wegetarianizmu mówię, że ze wszystkich warzyw najbardziej lubię wieprzowinkę i kabanosy. • O czym marzysz? – Zawodowo: na pewno chciałabym, żeby moja płyta dobrze się sprzedawała, grać dużo koncertów, mieć mnóstwo pomysłów na nową płytę. A prywatnie to marzę, na przykład, o niebieskich migdałach.