

Miasto Lublin nie odpuszcza jednemu z najbardziej niebezpiecznych przybyszów w lokalnej florze – barszczowi Sosnowskiego. Roślina ta, choć może wyglądać niepozornie (lub wręcz dekoracyjnie), stanowi zagrożenie zarówno dla ludzi, jak i przyrody. Dlatego od kilku lat miasto prowadzi systematyczne działania mające na celu jej całkowite wyeliminowanie.

– Na terenach miejskich zdarzają się już tylko pojedyncze ogniska inwazyjnego barszczu, gdyż od kilku lat prowadzimy systematyczne działania, które okazują się skuteczne. Nie ukrywam jednak, że w tym przypadku mamy do czynienia z naprawdę trudnym przeciwnikiem – przyznaje Blanka Rdest, Dyrektor Wydziału Zieleni i Gospodarki Komunalnej.
I trudno się dziwić – barszcz Sosnowskiego (a także jego kuzyn, barszcz kaukaski) nie należy do roślin, które łatwo się poddają. Ma potężny system korzeniowy sięgający nawet 2 metrów w głąb ziemi, a jego nasiona rozsiewają się z imponującą łatwością.
Miasto stosuje obecnie metodę wapnowania – wykopywane są korzenie rośliny, a następnie miejsce jest zasypywane wapnem, co tworzy dla niej nieprzyjazne środowisko. – Dzięki temu ograniczamy możliwości jej dalszego wzrostu i kiełkowania – dodaje dyrektor Rdest.
Gdzie można go spotkać?
W tym roku obecność barszczu stwierdzono m.in. w rejonie ul. Wądolnej, w pobliżu rzeki Czechówki, oraz przy ul. gen. Ducha. I choć skala występowania jest niewielka, miasto apeluje o czujność.
Jeśli podejrzewamy, że trafiliśmy na barszcz Sosnowskiego, a teren należy do miasta lub nie wiadomo, kto jest właścicielem działki – najlepiej zgłosić to Straży Miejskiej (tel. 986). Funkcjonariusze zabezpieczą miejsce i przekażą informacje do Wydziału Zieleni. W przypadku terenów spółdzielni – trzeba zgłosić się do administracji. Z kolei za barszcz na prywatnych posesjach odpowiada właściciel gruntu.
Kluczowe jest jedno: nie dopuścić, by roślina wydała nasiona.
Wszystkie stwierdzone stanowiska barszczu Sosnowskiego trafiają do ogólnopolskiego rejestru gatunków obcych, prowadzonego przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska.
Z czym można go pomylić?
Nie każdy potężny badyl to barszcz. Co ciekawe, aż 60 proc. zgłoszeń dotyczy roślin… zupełnie nieszkodliwych. Barszcz Sosnowskiego często mylony jest z arcydzięglem litworem, pasternakiem, krwawnikiem czy nawet podagrycznikiem.
Jak go rozpoznać? Roślina ma intensywnie zielone, trójlistkowe liście i charakterystyczną, silnie bruzdowaną łodygę z fioletowymi plamkami, której średnica u nasady może osiągać nawet 12 cm.
W razie wątpliwości, warto skontaktować się z Wydziałem Zieleni i Gospodarki Komunalnej (tel. 81 466 3100) albo zajrzeć do specjalnej zakładki na stronie Lublin.eu, gdzie znajdują się porady dotyczące bezpiecznego usuwania rośliny.
Kto to finansuje?
Działania przeciwko barszczowi Sosnowskiego nie odbywają się wyłącznie za miejskie pieniądze. Miasto właśnie podpisało umowę z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Lublinie, który dofinansowuje te działania. Całość jest częścią Programu Regionalnego Wsparcia Edukacji Ekologicznej, wspieranego także przez NFOŚiGW.
W ramach projektu powstały również materiały edukacyjne – w tym plakat przypominający, że nie każdy chwast jest nieszkodliwy, a walka z roślinami inwazyjnymi to troska nie tylko o zdrowie, ale i o lokalną bioróżnorodność.
