Zanim puławianie dotarli do miejscowości Struga, gdzie rozgrywany był czterodniowy turniej, po drodze zmierzyli się z mistrzem Serbii Vojvodiną Novy Sad. Azoty uległy nieznacznie 28:30.
(grom)
17.08.2014 22:58
- Koledzy mieli za sobą 18-godzinną podróż i zaledwie sześć godzin snu - mówi skrzydłowy Jan Sobol. Piłkarz nie pomógł swoim kolegom, gdyż narzekał na ból pleców.
- Mam nadzieję, że masażyści i fizjoterapeuci doprowadzą mnie do pełni zdrowia i pomogę drużynie w Strudze - zapowiadał Czech.
W starciu z Vojvodiną czwarta ekipa minionego sezonu prowadziła wyrównaną walkę. Gdyby nie kilka drobnych błędów, wygrana przechyliłaby się na stronę zespołu trenera Dragana Markovicia.
W pierwszym meczu turnieju zespół z Puław pokonał 35:30 Union Sportive de Creteil Handball z Francji. Kilkubramkowa przewaga utrzymywała się po pierwszej odsłonie (13:11). Po zmianie stron w dalszym ciągu inicjatywa należała do Azotów, które ostatecznie pewnie zwyciężyły.
Prawdziwym wykładnikiem umiejętności puławian był sparing z Metalurgiem Skopje, który, co ciekawe, uległ Francuzom 21:24. Macedończycy zawiesili wysoko poprzeczkę. Początek spotkania był jednak optymistyczny. Po kwadransie było 10:9 dla puławian, a po pierwszej odsłonie przewaga wynosiła dwa trafienia (17:15). Z dobrej strony w tym okresie gry pokazali się bramkarz Vadim Bogdanov oraz nowi rozgrywający Nikola Prce i Kosta Savic.
Drugiej połowy Azoty nie zaliczą do udanych. Drużyna zdobyła tylko dziewięć bramek, tracąc aż…18. W efekcie końcowy wynik był bardzo niekorzystny (26:33).
Po przegranej podopieczni trenera Markovicia zajęli w swojej grupie drugie miejsce dające przepustkę gry o trzecią pozycję w turnieju. Tu rywalem był St. Petersburg. Rosjanie zabrali się ostro do pracy i po 30 minutach wygrywali 16:13. W 40 min Azoty traciły dwie bramki (25:27). Ostatecznie lepsi okazali się rywale, pokonując puławian 33:29.
Warto zauważyć, że spotkania turnieju rozgrywane były nie w hali, ale pod gołym niebem. Już od wtorku Azoty wezmą udział w kolejnym turnieju, tym razem w Doboju, w Bośni i Hercegowinie.
Komentarze