Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Fotograficzna opowieść o ludziach. Grupa Twórcza Motycz

Rok temu w jego domu powstała Grupa Twórcza Motycz. W Sejmie odbył się wernisaż wystawy fotografii \"Ich portret” połączony z pokazem diaporamy. – Marzenia się spełniają – mówi Kuba Szymański. Z zawodu weterynarz, którego pasją stała się fotografia.
Fotograficzna opowieść o ludziach. Grupa Twórcza Motycz
(Waldemar Sulisz)
Siedzimy w domu krytym osikowym gontem. Na starych jabłoniach złocą się kosztele, malinówki i złote renety. W warzywniku czerwieni się ostra papryczka. Nic dziwnego, bo ze strony dziadków Kuba Szymański ma węgierskie korzenie. Jaki dziecko mieszkał z nim w dwuizbowej chacie w Rybczewicach.

– Rodzice kończyli studia, dziadek Józef gotował mi rosół na młodych gołąbkach i pozwalał podpatrywać, jak się gospodarzy. Może to po nim mam smykałkę do robót przy domu – mówi Szymański. Zresztą, dziadek Józef był cieślą, pracował w lubelskim skansenie, naprawiał dachy. Może dlatego kiedy Kuba Szymański zaczął w Motyczu stawiać dom, zdecydował, że na dachu będzie osikowy gont.

Weterynarz

Z rodzicami mieszkali w Fajsławicach. Naprzeciwko ich domu była lecznica. Jako mały chłopak Kuba biegał między zwierzętami, podglądał pracę lekarzy. – Widziałem jak się szczepi, widziałem operacje. Zafascynowało mnie. Postanowiłem zostać weterynarzem – mówi Szymański. Jak postanowił, tak zrobił. Skończył weterynarię w Lublinie, potem pracował w lecznicy dla dużych zwierząt.

21 lat temu wziął ślub z Małgosią. Znalazł ją w Zespole Pieśni i Tańca Akademii Rolniczej. – Tańczyliśmy na próbach, znalazłem żonę w zespole. Kiedyś pożyczyłem jej swoje baletki i tak się zaczęło – mówi Kuba.

W pewnym momencie dojrzał do tego, żeby zostawić weterynarię i znaleźć lepiej płatną pracę. Był boom na firmy farmaceutyczne, które oferowały dobre zarobki. Namówił mnie kolega, wysłałem cv, dostałem się do pierwszej firmy. Teraz już jest czwarta – dodaje Szymański. Ale jak coś dolega Frediemu, berneńskiemu psu pasterskiemu, zaradzi.

Osikowy dwór

Z Gosią, która z wykształcenia jest ogrodnikiem, mieszkali w Lublinie. Najpierw narodził się pomysł, żeby kupić rekreacyjną działkę nad jeziorem. Jak doszło co do czego, zaczęli szukać działki na dom. W Konopnicy. – Szukaliśmy pół roku. Spodobało nam się w Motyczu, gdzie było mnóstwo sadów. To był 2003 rok. Cisza, spokój – opowiada Szymański.

Przejrzeli projekty. Szukali domu, który będzie miał duży taras od południa. Wybrali dom, który powtarzał układ polskiego dworku. Z osikowym gontem. Zostawili jak najwięcej starych jabłoni. Na kosztele, malinówki, złote renety, które rodzą bez pryskania, a jabłka w spiżarni leżą do wiosny. Wprowadzili się w 2009 roku.

– Marzyłem o własnym domu. Długo się budowaliśmy, bo były zawirowania w pracy. Dziś to jest nasze miejsce na ziemi. I mimo że zima jest ciężka, to nigdy nie wrócilibyśmy do miasta – mówi z uśmiechem.
Dlaczego? – Dla wiosny, kiedy kwitną jabłonie, a śpiew ptaków zastępuje budzik – dodaje Szymański.

Dla zielonej trawy, po której rano chodzi się boso. Dla lata, które pachnie świeżo skoszoną trawą, słodkimi truskawkami z ogródka przy domu. I malinowymi pomidorami. Dla jesieni, kiedy pod modrzewiami rosną maślaki i musiał nauczyć się je marynować. Na wodzie ze źródełka. I ziemniaków, które chce z Gosią posadzić na wiosnę, żeby jesienią palić ognisko i jeść palcami gorące z popiołu. Dla zimy, kiedy skrzypi śnieg i sikorki rozrabiają na jabłoniach. – Mamy tu swoje zacisze.
Grupa Twórcza Motycz

Fotografował od małego. Zaczynał od radzieckiej Smieny, potem była Praktica z NRD. – W szkole średniej miałem już Canona 50 E, potem Canona Eos 3. W cyfrze miałem najpierw Canona 20 D, którego kupiłem podczas jednej z zagranicznych wypraw za połowę ceny obowiązującej w Polsce. Potem było kolejny Canon 50 D, teraz mam pełną klatkę Canona 5 D. Najdłużej kompletował dobre obiektywy.

– Jak straciłem pracę, musiałem sprzedać dużo sprzętu. Mogłem przeżyć kilka miesięcy – dodaje. Fotografia to kontakty i rozmowy. Najpierw poznał Dariusza Hankiewicza, lekarza z Radzynia Podlaskiego. Okazało się, że obaj mają fotograficznego bzika. Hankiewicz załatwił Kubie pierwszą wystawę. – Potem poznałem Tomka Młynarczyka i Krzysia Saka. Rok temu zapisałem się do Radzyńskiego Klubu Fotograficznego \"Klatka”. A pomysł na Grupę Twórczą Motycz narodził się w tym domu jesienią ubiegłego roku. Na przyjacielskim obiedzie. Bardzo chciałem robić portrety ludzi.

I pokazać wspólną wystawę – dodaje Szymański. Każdy z nich miał już swoje indywidualne wystawy na koncie. Pomysł wspólnej wystawy wszystkim się spodobał. Nazwali się Grupa Twórcza Motycz.

Ich portret

Choć większość grupy to Radzyniacy, pomysł na Motycz bardzo się spodobał. Zadecydowała o tym atmosfera domu Małgosi i Kuby. Pierwszą odsłonę wystawy pokazali w Kocku w pałacu Jabłonkowskich, potem w Domu Kultury Ruta w Lublinie, w kinie Helios w Radomiu.

– Ale najważniejszy dla wszystkich był wernisaż wystawy \"Ich potrtet” w Domu Kultury w Motyczu. Pamiętam, co powiedział do mnie Krzysio Sak, zachwycony klimatem tego miejsca. Nie spodziewaliśmy się tak wielu gości z Lublina, w tym wielu świetnych fotografów. Na wernisażu był Jan Łopata, poseł na Sejm. Usiedliśmy razem z Mirosławem Żydkiem, wójtem gminy Konopnica. Wtedy poseł zaproponował, że pokażemy \"Ich potrtet” w Sejmie – opowiada Szymański.

Tak się stało. – Każda z fotografii to oddzielna historia konkretnego człowieka, często spracowanego i zmęczonego, ale cierpliwego i pełnego nadziei. Pojedyncze zdjęcia tworzą zaś jedną historię, opowieść o ludziach, którzy przywiązani do ziemi, tradycji i wiary, swoim prostym życiem przeciwstawiają się wszechobecnemu cynizmowi, nieustannej konsumpcji i pogoni za sukcesem – napisali w katalogu wystawy.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama