Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Kiedyś z niego kpili, dziś pożądają. Trabant kończy 55 lat

Ford karton, honecker volkswagen, mydelniczka, trabi – kiedyś obiekt złośliwych komentarzy, dziś – pożądania.
Kiedyś z niego kpili, dziś pożądają. Trabant kończy 55 lat
Kazimierz Klimek i jego unikalny Trabant 600 z 1962 roku (Jacek Świerczyński)
Pokolenie lat 60. i 70. zapewne pamięta charakterystyczny terkot i chmurę dymu z kultowego auta produkowanego w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Najpierw było go słychać, potem widać. Miał sporo wad, ale i długą listę zalet. Dziś nie brakuje pasjonatów tego modelu.

Trabant powstawał w Zwickau; w fabryce o długiej tradycji produkującej kiedyś tak szacowne marki jak Horch czy Auto Union (później Audi). W sumie, z taśmy montażowej w Zwickau do 1991 roku zjechało ponad 3 miliony trabantów.

Urok \"kartona”

Tomasz Michalczuk z Lublina jest posiadaczem trabanta 601 z 1969 roku. – Kilka lat temu trafiła się okazja i kupiłem go za jakieś niewielkie pieniądze. Po kupnie postawiłem trabanta w garażu. Stał dwa lata. Zalałem benzynę. Odpalił od pierwszego razu. Nigdy mnie trabancik nie zawiódł. Dziś używam go jako ciągnika do przyczepki, na której jeździ kolejny zabytek – motocykl NSU 500 – opowiada kolekcjoner zabytkowych pojazdów.

Jazda trabantem to wyzwanie.

– Trzeba wiedzieć, kiedy wyłączyć ssanie, jak skomponować mieszankę paliwową. Laik zbyt daleko tym autem nie pojedzie. Kiedyś z trabancika wszyscy się śmiali, dziś oglądają się z sympatią. Młodzież jest wręcz ciekawa, co to za auto – dodaje Tomasz Michalczuk. – Tak naprawdę, to przy moim trabanciku na poważnie nic nie robiłem. Gruntowna renowacja dopiero przed nim. Ale jak do tej pory nigdy mnie nie zawiódł.

Trabancik ma 2-cylindrowy, 2-suwowy silnik chłodzony wodą. Zbiornik na paliwo jest opadowy, zamontowany nad silnikiem, aby paliwo grawitacyjnie spływało do gaźnika. Czasami podczas jazdy pod górę, gdy było mało paliwa, trabant stawał, bo mieszanka przelewała się na jedną stronę baku.
Historia wciąż na chodzie

10 lat po wojnie w Zwickau ruszyła produkcja małego samochodu. Nadwozie było wykonane z duroplastu (nigdy nie zardzewieje!). Pojazd nazywał się AWZ P70 lub zwickau P70. Roman Gawęda, znany lubelski lekarz i wielki sympatyk zabytkowej motoryzacji, jest posiadaczem najładniejszego w Polsce P70 z 1958, czyli protoplasty trabanta. – To był samochód mojego dziadka. To w nim po raz pierwszy prowadziłem, siedząc na kolanach dziadka, także w tym aucie przeżyłem pierwsze wyjazdy nad morze – wspomina Roman Gawęda.

Na trop P70 Roman Gawęda wpadł dzięki sentymentowi. – Jechałem na zjazd ortopedów do Radomia. Po drodze pomyślałem sobie, że może poszukam auta dziadka, które ten sprzedał na 3 miesiące przed śmiercią. Przypomniałem sobie osobę, która kupiła od dziadka nasze P70. Przeprowadziłem małe śledztwo. Po nitce trafiłem do kolekcjonera z Radomia, który był posiadaczem tej \"petki”. 20 lat po śmierci dziadka odzyskałem nasze P70 – opowiada doktor Gawęda. Auto nadawało się do renowacji, ale posiadało wszystkie elementy, łącznie z działającym radiem.

Przez cztery lata auto było poddawane profesjonalnej renowacji. Dziś wygląda, jakby przed chwilą opuściło fabrykę. Kolejną wersją modelu AWZ P70 był samochód P-50, którego produkcję rozpoczęto w 1957 roku. Nadano mu nazwę trabant na cześć wystrzelenia przez ZSRR pierwszego sztucznego satelity – sputnika (po niemiecku satelita to właśnie trabant).

W latach 1962–1964 produkowano model P600/trabant 600. Od swojego poprzednika P-50 różnił się tylko większą mocą silnika oraz niewielkimi zmianami stylistyki nadwozia.
Premiera trabanta 601 miała miejsce w 1964 roku. W porównaniu z poprzednikami zmieniono nadwozie na bardziej kanciaste oraz dokonano wielu usprawnień technicznych. Na początku produkowano go z silnikiem o mocy 23 KM, który z biegiem czasu został wzmocniony do 26 KM.

Pierwszy z 1962 roku

Kazimierz Klimek jest szczęśliwym posiadaczem unikalnego \"trabiego”. – To jest trabant 600 z 1962 roku. Był produkowany tylko dwa lata, do 1964 roku. Niewiele tych aut już zostało. Mojego trabancika wyciągnąłem ze stodoły w podlubelskim Dysie – opowiada Kazimierz Klimek.

– Z tego, co wiem, taka \"600” po gruntownej renowacji jest w Radomiu. Mój czeka na \"drugie życie”. Wciąż nie mam czasu, aby zacząć renowację. Trochę chorowałem, a trabancik czeka. W tym roku mam zamiar w końcu zabrać się za gruntowną renowację mojego trabanta – obiecuje Kazimierz Klimek.

Trabanty to chodliwy towar. Ceny są różne, od 500 zł do 6000 zł. – To jest doskonałe auto dla początkującego kolekcjonerów. Jest proste, nieskomplikowane w obsłudze i bezawaryjne – dodaje Tomasz Michalczuk.

– O mojego trabancika bez przerwy ktoś pyta się – mówi Klimek. – Ale nie oddam go. Chcę go zrobić i trochę nim pojeździć. To jest moje marzenie.

Trabi – moja miłość

Popularny \"trabi” wciąż ma szerokie grono sympatyków. W Niemczech działają liczne fankluby marki. Doroczne zjazdy są organizowane w Zwickau i Anklam. Także w Polsce jest szerokie grono fanów trabantów. Największym klubem w Polsce jest Cartoon Trabant Klub. Stowarzyszenie organizuje m.in. takie imprezy jak Pyrkomania w Poznaniu, Silesia Fest na Śląsku, TrabiEXPO w okolicach Krakowa. Odbywają się też spotkania nad zalewem solińskim.

Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama