Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

\"Lucy\" - to zdjęcie obiegło kiedyś świat. \"Nie spodziewałem się\"

Jest rok 1942. Upalny sierpień. Po raz kolejny spędzam wakacje w Zaciszu leżącym na trasie Warszawa–Wilno. Obserwuję jadące pociągi. W tym są i te, które jadą z warszawskiego getta do Treblinki. Dziś rano zastałem przy torze trzech miejscowych chłopów. Pochylali się intensywnie nad torowiskiem. Podszedłem bliżej i zobaczyłem martwą kobietę. Leżała boso, zginęła wyskakując z pociągu. Wzięli ją za ręce i nogi, przenieśli pod płot prywatnego domu, wykopali dół i pochowali. Już wiem, że nie zapomnę tego miejsca. Mam lat trzynaście i nazywam się Tadeusz Rolke
\"Lucy\" - to zdjęcie obiegło kiedyś świat. \"Nie spodziewałem się\"
\"Lucy\" (Tadeusz Rolke)
• Pierwszy aparat?

– Nabyłem go w wieku 14 lat za własne pieniądze. Był katastrofalnie niedobry. Miał maleńką soczewkę o jasności 11. To był Baby Box, czyli aparat dla dzieci. Z jednym czasem (1/25 sekundy), czasem B i wkrętem do statywu. Odbitki były bardzo nieostre. Zacząłem od zdjęć naszej służącej, Marysi i jej koleżanki, którą zaprosiłem do pierwszych portretów w moim życiu.

• Co było dalej?

– Zacząłem krążyć po naszym mieszkaniu, ustawiłem martwą naturę z krzyżem i jakimś kwiatkiem. Kompletnie bez sensu. Ale były to jakieś próby, takie szamotanie się. Jak już zacząłem uczyć fotografii, zorientowałem się, że wtedy robiłem swoje miejsca, wychodziłem na ulicę, robiłem dokumentację. Od szczegółów do ogółu. Dziś mówię moim studentom: Jak chcesz zrobić dom, zrób go najpierw na zewnątrz. Jak ci pozwolą wejść na podwórko, sfotografuj psa. Jak ci pozwolą wejść do domu, fotografuj mieszkańców. Potem szczegóły: obrazki, które wiszą na ścianie, pamiątki.

• A ulica?

– Zacząłem robić fotografię uliczną. Pani myje okna na wiosnę. Dorożkarz, który czeka na klientów… Niedługo potem wybucha w Warszawie powstanie, jestem deportowany, nie ma mnie rok w Warszawie, wracam do zrujnowanego miasta.

• I co pan robi?

– Biorę aparat, który ocalał (wyniosła go mama), idę w miejsce, które wcześniej było domem, ustawiam przyjaciela i fotografuję na tle bramy domu, w którym spędziłem 5 lat mojego życia. Wracam do miejsca, z którym jestem związany uczuciowo. Mało tego, ciągnę moją mamę, żeby sfotografować ją na tle ruin. Kiedy znikną, do tego miejsca już nie wracam. Okazuje się, że ten mój kult miejsca, odezwał się we mnie w wieku dojrzałym.

• Zostaje pan fotografem PRL?

– Mam skomplikowany życiorys, jestem więźniem politycznym, nie mogę skończyć historii sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ale wiem, że będę fotografem. Najpierw dostaję pracę w laboratorium, korzystam z warsztatu poza godzinami pracy, dostaję się do zakładów fotoprzezroczy, w końcu dostaję pracę fotografa w tygodniku \"Stolica”. Pokazuję codzienność PRL-u, fotografuję modę dla \"Przekroju” oraz \"Ty i Ja”.

• W 100 najważniejszych zdjęciach wszech czasów jest pana fotografia \"Lucy”. To wtedy pan je zrobił?

– To była modelka, pracująca w firmie \"Moda Polska”. Tam ją poznałem, fotografując modę. Potem została moją dziewczyną. Byliśmy kilka lat ze sobą. Fotografowałem ją dla Barbary Hoff, która zrewolucjonizowała wygląd Polek lat 60. i 70. Okazało się, że to zdjęcie wyszło poza ramy mody, o czym wtenczas nie wiedziałem.

• Fotografował pan też Cyganów.

– Zobaczyłem, gdzie kwaterują i udałem się do cygańskiego obozu, potem do wozu. Zrobiłem fotografie na zewnątrz, oni od razu się zgodzili. Potem spytałem, czy mógłby wejść do jednego z wozów, na co dostałem zgodę. Wszedłem. Na zewnątrz było dosyć zimno, a w wozie gorąco i parno. Siedziała tam kobieta z dwojgiem dzieci. Para pokryła soczewkę obiektywu, przetarłem, ale nie do końca. Włączyłem flesz, czego zwykle nie robię i błysnąłem na kobietę. Na odbitce wyszło niesamowite ziarno, bo powiększyłem kawałek większego obrazka, a do tego była miękkość uzyskana z pary. Zdjęcie było tak prześwietlone, że jak wywołałem film, to normalny fotograf wyrzuciłby klatkę. Wyciągnąłem obraz, zdjęcie dostało nagrodę, nazwałem je \"Madonna cygańska”. To był później taki znak rozpoznawczy. Jak przedstawiałem się Rolke, to pytano czy jestem ten Rolke od cygańskiej Madonny.

• Zaczyna pan cykl \"Tu byliśmy”?

– Zaczynam odwiedzać miejsca, które pozostały po ludności żydowskiej w Polsce i Ukrainie. Wyszedłem od \"Opowieści Chasydów”, fascynującej książki Martina Bubera i na skutek lektury zacząłem jeździć po tych dawnych sztetl i fotografować ślady, które po mieszkańcach tych żydowskich miasteczek zostały. Wziąłem mapę, wziąłem książkę, wziąłem listę miejsc: Drohiczyn, Bełżec, Treblinka, Lubartów, Kock i zacząłem jeździć. Odwiedziłem kilkadziesiąt. To mój protest przeciwko zapomnieniu i akt kultury pamięci.

• Jak wybuchła sprawa Jedwabnego, zrobił pan cykl \"Sąsiadka”.

– Postanowiłem, że zabiorę głos w dyskusji, ponieważ część społeczeństwa nie chciała uznać, że Polacy dopuścili się mordu na swoich żydowskich sąsiadach. Chciałem zrobić esej fotograficzny o dziewczynce, która żyje w żydowskim miasteczku, pokazać jej życie i odejście. Czarno-białe fotografie w znanych miejscach. Scenerię dla mojej fikcyjnej bohaterki miałem zapewnioną. Zaprosiłem do projektu mojego kolegę Chrisa Niedenthala, wytrawnego fotoreportera.

• Skąd tytuł?

– Szukając dziewczynki, znalazłem moją sąsiadkę, Wietnamkę, która miała trzynaście lat. A film Agnieszki Arnold i książka Tomasza Grossa nazywała się \"Sąsiedzi”. Poszedłem do Andy Rottenberg, dyrektor Zachęty i powiedziałem: Jak prezydent Kwaśniewski będzie w Jedwabnem, ja muszę otworzyć wystawę w Zachęcie. Sąsiadka miała na imię Maja, była dzieckiem szalenie dbającym o swój wygląd. Kiedy jej zapowiedziałem, że będzie chodzić w starych ciuchach i kapciach kupionych pod Halą Mirowską, bardzo się krzywiła. Ale ponieważ miała ochotę na zdjęcia, zgodziła się.

• Potem sfotografował pan \"Zacisze”?

– Trzy lata temu Gołda Tencer zaprosiła mnie na Festiwal Kultury Żydowskiej. Dała mi przestrzeń po malutkim sklepiku żydowskim na rogu Dzielnej i placu Grzybowskiego, nie pytając, co tam się znajdzie. Co ja zrobiłem? Pokazałem zdjęcie dziewczyny leżącej na torach. Powiększone na całą ścianę. I wydrukowałem tekst: \"Jest rok 1942. Upalny sierpień. Po raz kolejny spędzam wakacje w Zaciszu leżącym na trasie Warszawa–Wilno. Obserwuję jadące tędy pociągi. W tym są i te, które jadą z warszawskiego getta do Treblinki. Dziś rano zastałem przy torze trzech miejscowych chłopów. Pochylali się intensywnie nad torowiskiem. Podszedłem bliżej i zobaczyłem martwą kobietę. Leżała boso, zginęła wyskakując z pociągu. Wzięli ją za ręce i nogi, przenieśli pod płot prywatnego domu, wykopali dół i pochowali. Już wiem, że nie zapomnę tego miejsca. Mam lat trzynaście i nazywam się Tadeusz Rolke”. Wkleiłem swoje zdjęcie z 1942 roku. Przyszło bardzo dużo ludzi. To był strzał w dziesiątkę. Zacisze okazało się nie bardzo zaciszne.

• Fotografował pan Lublin. Coś panu szczególnie utkwiło w pamięci?

– Raczej nie fotografuję cmentarzy. Byłem w Lublinie, nie tak zresztą dawno na kirkucie lubelskim. Niestety, grobowiec Widzącego z Lublina jest obudowany, nie ma dotyku fotograficznego. Obok zobaczyłem macewę z białego marmuru. Bardzo piękną i ekspresyjną w okresie wczesnej wiosny. I na niej było pełno ślimaków. Sfotografowałem hebrajskie litery i winniczki.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama