Mimo takich sukcesów o 29-latku ze Świdnika słyszeli tylko najwięksi miłośnicy kolarstwa. Wszystko przez to, że trial rowerowy - niezwykle efektowna dyscyplina - wciąż jest mało popularna w Polsce.
Im mniej punktów, tym lepiej
- Trial rowerowy polega na pokonywaniu na rowerze najtrudniejszych przeszkód. Ich rodzaj i wysokość jest zależna tylko i wyłącznie od wyobraźni organizatorów. Najdziwniejszą w mojej karierze był pięciometrowy dźwig. Żeby było trudniej, to organizatorzy pomalowali go niedługo przed imprezą, więc był bardzo śliski. Udało się jednak przejechać po nim bez podpórki, choć na zakończenie trzeba było zeskoczyć z jego ramienia, czyli z wysokości około pięciu metrów - wspomina Karol Serwin.
Sprzęty budowlane to jednak nie jedyna dziwna rzecz, po której skaczą trialowcy.
- We Francji na przykład bardzo popularne są specjalnie budowane na nasze zawody muchomory. Ich wadą jest to, że są bardzo śliskie - dodaje Karol Serwin. W swojej kolekcji świdniczanin ma jednak również samochody czy połamane drzewa.
Wspomniane przeszkody najlepiej jest pokonać bez podpórki. Za każde dotknięcie ziemi przez stopę zawodnika nakłada się punkt karny. Wygrywa ten, kto zbierze ich najmniej.
21 lat
Zwody trialowe składają się z kilkunastu sekcji, które trzeba pokonać. Na każdą z nich przeznaczony jest odpowiedni czas. Przekroczenie tego limitu skutkuje dodatkowymi punktami karnymi.
- Proszę pamiętać, że my nie robimy żadnych trików. Te często pojawiają się w trialu miejskim. Naszym podstawowym zadaniem jest pokonanie przygotowanego przez organizatorów toru przeszkód - zaznacza Karol Serwin.
29-latek ze Świdnika jest aktualnie najlepszym specjalistą od tego sportu w Polsce. Należy również do ścisłej czołówki światowej.
- Trialem zajmuję się już od 21 lat, kiedy tata zbudował mi pierwszy rower. Mój ojciec zresztą zachęcił mnie do tej dyscypliny, bo sam uprawiał trial, ale na motorze. Ja też próbowałem jazdy na motorze, ale nie kręciło mnie to, więc wróciłem do rowerów - wspomina nasz rozmówca.
Zespół i budżet
Trening trialowy wymaga mnóstwa poświęceń. Setki naskoków i odskoków, wiele godzin spędzonych na siłowni oraz życie podporządkowane sportowi.
Sukcesy Karola Serwina nie byłyby jednak możliwe bez wsparcia profesjonalnego zespołu. Za treningi odpowiedzialni są Sebastian Gęsior i Sebastian Krawczyk. Dietą Serwina zajmuje się Dorota Traczyk, masażystą jest Barbara Filipek, a rehabilitantem Bartosz Rutowicz. Całość spina manager, Tomasz Jakubowski.
- Ci ludzie sprawiają, że z każdym dniem staję się coraz lepszym sportowcem - tłumaczy Serwin.
Niestety, z trialu rowerowego nie da się w Polsce wyżyć. Serwin ma to szczęście, że otaczają go ludzie, którzy rozumieją jak wiele pracy wymaga ten sport. Na co dzień reprezentuje barwy Klubu Motorowego Champion Świdnik, którego jest zresztą największą gwiazdą. 29-latek może liczyć także na wsparcie lokalnych władz, a także firm związanych z branżą rowerową.
- Marzę jednak, aby kiedyś trafić na naprawdę dużego sponsora. Gdybym miał do dyspozycji roczny budżet w wysokości 150 tys. zł, to mógłbym spokojnie przygotowywać się do mistrzostw świata czy zawodów Pucharu Świata - dodaje Karol Serwin.
Nieskręcalne kostki
Wydawać jest na co, bo na jeden sezon świdniczanin potrzebuje co najmniej trzech rowerów. Wprawdzie za sprawy sprzętowe odpowiedzialna jest firma EchoBike, to jednak wielokrotna wymiana ram nie należy do najtańszych. Sprzęt używany w trialu rowerowym różni się od tego, co można zobaczyć na ścieżkach rowerowych. Przede wszystkim rower Serwina jest dużo mniejszy i lżejszy.
- Poruszam się na kołach o rozmiarze 20 cali. Mój sprzęt waży około siedmiu kilogramów - wyjaśnia zawodnik.
Wydawało się, że uprawianie trialu jest bardzo ryzykowne. O dziwo nie, bo w dokumentacji medycznej Karola Serwina nie zapisano poważniejszych urazów.
- Nie zaliczyłem jeszcze żadnego złamania czy skręcenia. Śmieję się czasem, że mam nieskręcalne kostki. Potrafię nią dotknąć do samej ziemi. Myślę jednak, że tajemnica mojego dobrego zdrowia tkwi gdzie indziej. Trialowcy myślą zawsze kilka kroków do przodu. Kiedy skaczemy na jakiś kamień, to od razu mamy też przygotowany plan awaryjny i wiemy, jak zdanej przeszkody zeskoczyć – tłumaczy.
Igrzyska
Wielkim marzeniem większości zawodników uprawiających trial rowerowy jest start na Igrzyskach Olimpijskich. W programie tych zawodów znajduje się przecież sporo dyscyplin kolarskich, w tym tak mało popularne w naszym kraju jak wyścigi BMX.
- Wiem, że kiedyś były takie starania. Z tego co wiem jednak, musiałaby się zmienić formuła trialu. Obecnie jest on zbyt mało dynamiczny i trwa za długo. Ale nie tracimy nadziei - mówi Serwin. - Może trial zagości w programie Igrzysk za osiem lat? Wtedy miałbym 37 lat i jeszcze zdążyłbym zaliczyć występ w tej imprezie.
- Nie zaliczyłem jeszcze żadnego złamania czy skręcenia. Śmieję się czasem, że mam nieskręcalne kostki. Potrafię nią dotknąć do samej ziemi. Myślę jednak, że tajemnica mojego dobrego zdrowia tkwi gdzie indziej. Trialowcy myślą zawsze kilka kroków do przodu. Kiedy skaczemy na jakiś kamień, to od razu mamy też przygotowany plan awaryjny i wiemy, jak zdanej przeszkody zeskoczyć – tłumaczy.














Komentarze