Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Wojewódzki Urząd Pracy

Niezwykłe zdjęcia z Motoru Lublin. Tak kiedyś było

24 maja 1980 roku lubelski stadion przy Al. Zygmuntowskich pękał w szwach. Ponad 20 tysięcy kibiców Motoru miało swoje święto. Ich ulubieńcy wygrali z Rakowem Częstochowa 1:0 i tym samym przypieczętowali historyczny awans do ekstraklasy. Motor, jako pierwszy zespół z Lubelszczyzny mógł wreszcie mierzyć się z najlepszymi zespołami w kraju
Niezwykłe zdjęcia z Motoru Lublin. Tak kiedyś było

Jacek Mirosław, wieloletni fotoreporter Sztandaru Ludu i Dziennika Wschodniego, wielokrotnie dokumentował mecze Motoru. Również ten z Rakowem.

- Już kilka godzin przed meczem na stadionie pojawili się pierwsi kibice - opowiada Jacek Mirosław. - Parkingi były zapełnione autokarami z całego województwa. Doping był taki, że w całym mieście słychać było okrzyk radości po zwycięskiej bramce Bolesława Mącika. Po meczu wszyscy kibice wybiegli na murawę. Piłkarzy znieśli z boiska na rękach. To było niesamowite przeżycie. Obcy sobie ludzie ściskali się wzajemnie, były śpiewy, płacz. Po meczu zapełniły się pobliskie lokale: „Olimpijski” w hali MOSiR, „W-Z”, „Malinowa”. Jeszcze wieczorem krzyki i śpiewy kibiców było słychać koło ratusza i na Starym Mieście.

Zbieracze w akcji

Wśród kibiców było też wiele kobiet. Jedna z nich - jak wspomina Jacek Mirosław - pod koniec meczu zrobiła na trybunie awanturę swojemu mężowi.

- Ponieważ za każdym razem wracał z meczu w stanie wskazującym, to postanowiła że tym razem go przypilnuje i poszła nim na stadion. Mąż okazał się jednak sprytniejszy. W wewnętrznej kieszeni kurtki schował butelkę z wódką, do niej włożył koniec gumowej rurki, którą włożył w rękaw. Drugi koniec kończył się w mankiecie. Co jakiś czas odwracał się od żony i udając że wyciera nos, pociągał z rurki. Wpadł, bo pod koniec meczu miał problemy z wymówieniem imienia żony.

Przed meczem, przy bramach wejściowych stała straż porządkowa, która pilnowała, żeby kibice nie wnosili na trybuny alkoholu. Na nic to się zdało. Już pod koniec meczu do „akcji” wkroczyli zbieracze, którzy workami wynosili ze stadionu puste butelki.

Tuż przed początkowym gwizdkiem sędziego, piłkarzy Motoru przywitali dwaj młodzi kominiarze w służbowych strojach, co miało przynieść szczęście.

Boniek, Manchester i autokary

Trenerem, który awansował z Motorem do najwyższej klasy rozgrywkowej był Bronisław Waligóra: ten sam, który będąc szkoleniowcem Zawiszy Bydgoszcz wprowadził do zespołu Zbigniewa Bońka, a z Widzewem pokonał w europejskich pucharach sam Manchester City.

- W Motorze nikt z nas nie miał wtedy profesjonalnych tak jak dzisiaj kontraktów - wspomina były szkoleniowiec. - Piłkarze byli na etatach w FSC, ja sam miałem kilka etatów w różnych zakładach. Takie były czasy. Ten mecz z Rakowem pamiętam doskonale. Przesądził o naszym awansie już na cztery kolejki przed końcem rozgrywek. Najważniejszy jednak mecz sezonu to było spotkanie w Warszawie z naszym najgroźniejszym rywalem: Gwardią. Do Warszawy pojechało wówczas mnóstwo kibiców z Lublina; chyba 15 autokarów. Tam zremisowaliśmy 1:1.

Czekolada za awans

Po meczu z Rakowem piłkarze, działacze i trenerzy razem z ówczesnymi władzami Lublina świętowali awans w hotelu Unia.

- To był wówczas najlepszy lokal w mieście - mówi Bronisław Waligóra. - Nie przeginaliśmy na imprezie, bo mieliśmy jeszcze przed sobą kilka spotkań do końca ligi.

Do pamiętnego meczu z Rakowem, Motor rozegrał 20 spotkań, z których przegrał tylko raz (ze Stalą Stalowa Wola) i czterokrotnie zremisował.

Za awansem „poszły” pieniądze dla zawodników. W porównaniu z dzisiejszymi zarobkami piłkarzy, były to niewielkie kwoty: 3-4-miesięczne pensje robotnika.

- To i tak nieźle, bo w 1960 roku za awans z Zawiszą do ekstraklasy dostaliśmy po tabliczce czekolady - śmieje się Waligóra.

Po meczu do klubu przyszło mnóstwo telegramów i listów z gratulacjami z awansu. Jako jeden z pierwszych zadzwonił Ryszard Kulesza, ówczesny selekcjoner kadry narodowej.

Oni grali z Rakowem:
Zygmunt Kalinowski – Waldemar Fiuta, Ryszard Chaberek, Roman Dębiński, Krzysztof Wójtowicz – Bolesław Mącik, Andrzej Pop, Ryszard Świętek (Jerzy Jagiełło) Waldemar Wiater – Janusz Przybyła (Bronisław Kowalski) Ireneusz Lorenc.

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

Reklama
Reklama