Historia przyjaźni bociana z Kamilem Piwowarczykiem z Kozubszczyzny w gminie Konopnica zaczęła się 30 października 2012 roku. To wtedy do sklepu \"Grześ” prowadzonego przez rodziców Kamila, zgłosił się ktoś z informacją, że w Tomaszowicach, na jednym z domów siedzi młody bocian.
Zgłosił się do sklepu, bo o ornitologicznej pasji Kamila stało się głośno po tym, jak do wsi przyjechała ekipa TVN z Bartkiem Jedrzejakiem, prezenterem pogody. Kamil miał kilka wejść na żywo, opowiadał o swoim wideoblogu \"Kanał bociana”. Kanał odwiedzają internauci z całego świata, młody pasjonat sam kręci filmy, robi montaż, nagrywa kolejne odcinki swojego programu. – Nazajutrz załadowaliśmy na busa klatkę, pojechałem z ojcem do Tomaszowic – opowiada Kamil Piwowarczyk.
Kuszenie
Na miejscu zastali młodego bociana. – Był wyraźnie osłabiony. Miałem ze sobą pokarm, próbowałem go skusić – opowiada Kamil Piwowarczyk.
Kilka prób złapania bociana zakończyło się nieporozumieniem. Niewzruszony, wzniósł się ponad podwórko i usiadł na dachu jednego z budynków. Po krótkiej naradzie Kamil z ojcem wrócili do domu. Kolejna próba rozpoczęła się o godzinie 16. Bocian skusił się na poczęstunek. Kiedy wszedł na ganek, udało się go złapać. Nie obyło się bez szamotaniny, bo razy dziobem były bolesne. – Staraliśmy się zrobić to jak najdelikatniej. I tak był mocno wystraszony. Po włożeniu bociana do klatki, nakryliśmy ją materiałem. Pojechaliśmy w kierunku Konopnicy – relacjonuje Kamil.
Gniazdo
Na miejscu czekała woliera, przylegająca do budynku gospodarczego. Po otwarciu klatki bocian ostrożnie stanął na ziemi. Rozejrzał się dookoła, zajrzał do swojego domku. Świeżego karpia, pokrojonego na małe kąski nie ruszył. Kamil nie mógł się doczekać poranka.
Rano przyjechał Bartłomiej Szczerba, lekarz weterynarii z Kozubszczyzny. Obejrzał bociana, stwierdził wycieńczenie, ustawił dietę i przepisał karmę z witaminami i mikrolelementami. – Miała wzmocnić mojego bociana, złagodzić stres. Na śniadanie dostał świeże serduszka drobiowe. Wymiótł wszystko – śmieje się Kamil.
Po południu Kamil z ojcem zbudowali w wolierze gniazdo, ulokowane na ziemi. Zostawili gałązki, liście, słomę. Bocian do wieczora budował gniazdo. Ponieważ listopad był wyjątkowo ciepły, bocian zamiast mieszkać w domku, przesiadywał w gnieździe. Na początku próbował latać po wolierze, potem się ustatkował. A nawet rozleniwił. – Widziałem, że jest mu dobrze. Kiedy niosłem mu serduszka, podchodził i chciał jeść z ręki. Kiedy z serduszkami szedł mój brat Rafał, odwracał głowę i nie ruszył posiłku – opowiada Kamil.
Konkurs na Kanale bociana
Kiedy film z bocianem pojawił się na \"Kanale bociana”, zainteresowanie nowym mieszkańcem Kozubszczyzny rosło z godziny na godzinę. Na znanym portalu społecznościowym rozgorzała dyskusja, jak nazwać bociana.
– Ogłosiłem konkurs na imię. Zaczęły pojawiać się propozycje: Czaki, Dżordż, Czarek, Teofil, Lolek, a nawet Stefan. Zrobiliśmy małe głosowanie – wspomina Kamil Piwowarczyk.
I tak bocian został Stefanem. Z dnia na dzień łapał formę. Jadł surowe żołądki, wątróbkę, serduszka, ryby. Cenił karpia. – Jednak do serduszek cały czas miał największą słabość. Nabrał sił. Z początku bał się naszych psów. Wprawdzie wilczyca Sara traktowała Stefana z wyższością, to mieszaniec Pirat był wyraźnie zazdrosny. Obszczekiwał wolierę. Któregoś dnia Stefan zrobił z Piratem porządek. Z całej siły uderzył go dziobem przez siatkę w nos. Od tamtej pory pies trzyma się od bociana z daleka – śmieje się Kamil.
Lot
27 grudnia stopniał śnieg. Na dworze było wyjątkowo ciepło. Stefan poczuł wiosnę. Zaczął głośno klekotać. – Był niespokojny, próbował latać. Przez przypadek ktoś nie domknął drzwi do woliery. Musiał sobie otworzyć. Zadzwoniła sąsiadka i mówi, że Stefan kołuje nad naszym domem. Zrobił jeszcze kilka okrążeń i odleciał w kierunku Motycza – mówi Kamil.
To był szok. – Dostałam takiego doła, jak nigdy – dodaje matka Kamila. W ich domu nastał smutek. Wszyscy przywiązali się do Stefana. – Martwiłem się, ale miałem wiarę, że Stefan jakimś cudem wróci – relacjonuje Kamil Piwowarczyk. Cud zdarzył się w sylwestra. Piwowarczykowie dostali telefon. Z Motycza. Stefan się znalazł. Wsiedli z ojcem w busa. – To był Stefan. Trząsł się z zimna. Był bardzo osłabiony – mówi wyraźnie wzruszony Kamil. Wyciągnął serduszka. Stefan podszedł do swojego pana. Bez trudu dał się złapać. – W samochodzie trzymałem go rękami. Czułem jak bije jego serce.
Powiedz Stefan, gdzieś ty był?
Zanim pojawił się w Motyczu, widziano go na Maryninie. Leciał wysoko; wyraźnie skołowany. Po powrocie do domu Kamila Stefan jeszcze bardziej się oswoił. – Wyraźnie się pilnuje. Była taka historia, że znów ktoś nie zamknął bramki. Wyszedł na podwórko. Porozglądał się, wzbił się do góry, wrócił do woliery. Bo jest mu dobrze – mówi Kamil Piwowarczyk.
Czas po szkole dzieli pomiędzy Stefana, a ptaki, które mieszkają w jego pokoju. Dwie nimfy, para gołąbków i zeberki. Wszystkie lubi po równo. Choć do bocianów ma słabość. Najbardziej lubi obserwować bociani sejm. Na ogromnej topoli, która znajduje się przy drodze do dziadków. Bociany zbierają się pod koniec sierpnia. Siadają razem na drzewie, naradzają się, kto odleci, kto nie. Sejmiki odbywają się też na lotnisku w Radawcu. To stamtąd nie odleciał Stefan.
Co będzie na wiosnę? – Wrócą bociany. Tymczasem nad stodołą zbudowaliśmy konstrukcję gniazda. Po to, żeby Stefan miał prawdziwy dom. Jak dojrzeje, to pewnie poszuka sobie kogoś. – Nawet nie wiemy, czy Stefan to samiec – śmieje się Kamil. – Jak się okaże, że nie, to nazwiemy go Stefania.
Jak nastanie lato, Stefan zacznie polować na jaszczurki, węże, ryby. Potem weźmie udział w bocianim sejmie. – Jak zechce odlecieć, to trudno – rozkłada ręce Kamil. – Ale jak zechce zostać, to będę szczęśliwy.
Reklama
Powiedz Stefan, gdzieś ty był?
Stefan mieszka w Kozubszczyźnie. Został w Polsce, zamiast lecieć do Afryki. Znaleziono go 30 października w Tomaszowicach. Właściciele domu, w którym zacumował Stefan, zadzwonili do Kamila Piwowarczyka, najmłodszego bocianologa w Polsce. Kamil pojechał z ojcem, przywiózł Stefana do swojego domu. Bocian zamieszkał w domku z wolierą. 27 grudnia Stefan otworzył drzwiczki woliery i zaczął kołować nad domem. Następnie odleciał w nieznanym kierunku…
- 11.01.2013 13:11

Reklama













Komentarze