• Polska kadra jest już gotowa na mistrzostwa świata, które pod koniec lutego odbędą się w Val
di Fiemme?
– Do mistrzostw zostało jeszcze sporo czasu. Forma może zmienić się jeszcze kilka razy. Zresztą, skoki to taka dyscyplina, w której wzloty i upadki następują szybko i często. Trzeba twardo stać na ziemi, cały czas robić to, co robimy. Ważne też, żeby dobrze ustawić trening. Musimy być zadowoleni z własnej pracy i wyników zawodników.
• Z dwóch konkursów w Zakopanem jest pan chyba jednak zadowolony?
– Drużynowe podium oraz siedmiu na dziewięciu punktujących w rywalizacji indywidualnej to dobre zakończenie takiego cyklu, który przecież rozpoczął się przed Turniejem Czterech Skoczni. Dla nas był to właściwie turniej sześciu skoczni.
• Kto spisał się najlepiej?
– Wszyscy, którzy punktowali. W niedzielę miło zaskoczył mnie, zwłaszcza w pierwszym skoku, Janek Ziobro. Ma duże możliwości, ale do tej pory nie zawsze potrafił je wykorzystać. Myślę, że teraz zyska sporo pewności siebie. Fajnie, że pierwsze punkty zdobył właśnie na swojej skoczni.
• Nie można ukrywać jednak, że nie ma niedosytu. Kamil Stoch mógł wygrać w sobotę.
– Ale drugi skok mu do końca nie wyszedł. Nie popełnił może drastycznego błędu, ale to nie bieg maratoński, w którym po przebyciu 40 kilometrów powie się: dobiegnę do mety i wygram. Skoki to znacznie bardziej subtelna dyscyplina. Tutaj najdrobniejszy błąd techniczny czy warunki pogodowe decydują o odległości. W Zakopanem nie były to konkursy w warunkach laboratoryjnych. W sobotę druga finałowa dziesiątka miała zawirowania powietrza, a trzecia już zupełnie złe warunki.
• Znowu niewiele zabrakło do podium Maciejowi Kotowi.
– Tym razem zabrakło 7,5 punktu. Jeszcze bliżej, 1,5 punktu, było w Garmisch- Partenkirchen. Gołym okiem widać, że ta jego wysoka forma się stabilizuje. W sobotę pierwszy skok był trochę słabszy od drugiego. Cały konkurs jednak udany, w końcu drugi raz w karierze zajął piąte miejsce.
• W piątek bardzo blisko pierwszego, historycznego zwycięstwa w Pucharze Świata była reprezentacja Polski. Zawalił Krzysztof Miętus.
– Krzysiek miał strasznego pecha do warunków. Zaraz za progiem zakręcił nim wiatr, zrobiła się taka turbulencja. Zawodnik traci wtedy czucie nart. Ciężko jest wyłożyć się i prawidłowo rozpocząć fazę lotu. Gdy Krzysiek przeleciał przez tę fazę, było już za późno, narty stwarzały zbyt duży opór i nie dało się uzyskać lepszej odległości
• Wiatr mocno dał się we znaki nie tylko jemu.
– Warunki ogólnie były trochę szalone. Prawie cały piątkowy konkurs był wiatr od czoła, ale czasem zakręcał i dmuchał od góry. Kto trafił na takie warunki, ten nie miał szans odlecieć. Natomiast większość konkursu była bezpieczna. Nie było skrajnych momentów, stwarzających zagrożenie dla zawodników.
• Ostatnio coraz lepiej skacze też Piotrek Żyła.
Nie obawia się pan, że podobnie, jak w kadrze Austrii zacznie się niezdrowa rywalizacja o pozycję lidera?
– Wygląda na to, że Piotr stabilizuje formę. Skakał dobrze, powtarzalnie, podobnie zresztą jak pozostali zawodnicy. Takiej rywalizacji się nie boję, bo nasi chłopcy lubią się prywatnie, spotykają się poza skocznią, są na stopie przyjacielskiej. Oni rywalizują jedynie na skoczni, poza nią tworzą jedną grupę. Muszą się nakręcać pozytywnie, wspólnie cieszyć się z sukcesów czy wzajemnie ze swoich zwycięstw. Oczywiście, zawsze jest ryzyko rywalizacji negatywnej, słyszeliśmy, że jest to w innych drużynach, ale u nas tego nie ma. W drużynie musi być dobra atmosfera.
• Co trzeba jeszcze poprawić?
– To trudne pytanie, bo skoki się zmieniają cały czas. Nie można stwierdzić, że to, co jest dzisiaj doskonałe będzie funkcjonować tak samo za dwa tygodnie. Świat idzie do przodu, szuka, goni. My musimy robić to samo, obserwować rywali i nie zostawać w tyle. Ale przecież wszyscy chcą być najlepsi.
• Teraz przenosicie się do Japonii. Kto dostanie szansę występu w Sapporo?
– Kamil Stoch, Maciej Kot, Dawid Kubacki, Piotrek Żyła i Krzysiek Miętus. To w tej chwili najsilniejszy skład, ponieważ w tym roku wyjątkowo Sapporo nie koliduje z zakopiańskimi konkursami. Myślę, że możemy powalczyć o czołowe miejsca, podobnie jak w Polsce.
Trener naszych skoczków: \"Wszyscy chcą być najlepsi\"
Weekend ze skokami w Zakopanem minął pod znakiem sukcesu. Tym słowem najprościej opisać trzecie miejsce Kamila Stocha w konkursie indywidualnym i drugie polskiej reprezentacji w \"drużynówce”. Rozmawiamy z Łukaszem Kruczkiem, trenerem polskiej kadry skoczków
- 18.01.2013 14:45

może głęboko odetchnąć. Jego podopieczni wreszcie skaczą na miarę oczekiwań. (Marek Dybaś/Nowiny)
Reklama













Komentarze