Na bagnach Polesia jadł radioaktywne grzyby. W Tokio pił sake, w Sao Paolo poznawał życie nocne. W pubach Irlandii grał z miejscowymi muzykami. W Besarabii zbierał bakłażany w dawnym kołchozie. Na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie wykosił konkurencję i dostał pierwszą nagrodę. W 1997 roku z Grupą Niesfornych nagrał płytę \"Trolejbusowy batyskaf”. Z miłości do Lublina. Mógł wyjechać do Warszawy. – Jak mogłem zdradzić swoje miasto – mówi z uśmiechem
• 20 lat minęło…
– W 1993 roku zdobyłem nagrodę na Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych \"Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie. W jury siedziała Agnieszka Osiecka, śpiewałem \"Przez Kresy” wiersz Józefa Czechowicza. Podszedłem do niej, spytałem o wrażenia. Powiedziała, że mam folkowe inklinacje i zamiast poezji powinienem zwrócić się w kierunku folkowej Ameryki. Dobrze wyczuła folk, bo wtedy grałem w \"Orkiestrze św. Mikołaja”.
13 lat minęło od nagrania bardzo ważnej dla mnie płyty \"Trolejbusowy batyskaf” z Grupą Niesfornych. Postanowiłem reaktywować tamten skład. W piątek, 10 maja, o 19 w Chatce Żaka zagramy koncert.
• Skąd ten trolejbus w tytule płyty?
– To symbol Lublina. I część mojego życia. Do liceum dojeżdżałem trolejbusem, na studia dojeżdżałem trolejbusem. Autobusem słabo.
• Muzyczne korzenie w domu?
– Mama była nauczycielką muzyki w szkole podstawowej (skrzypce), tato był samoukiem, grał na akordeonie. Ja w ognisku muzycznym ćwiczyłem grę na fortepianie. Już w ogólniaku grałem w zespole, który później przyjął nazwę Orkiestra św. Mikołaja. To była fantastyczna przygoda.
• Szkoły?
– Liceum Staszica, potem ekonomia na UMCS.
• Skąd ekonomia?
– Przez 2 lata liceum przygotowywałem się do egzaminu na architekturę w Krakowie. Oblałem wcześniejszy rysunek, a ponieważ egzaminy teoretyczne pokrywały się z ekonomią, złożyłem papiery na UMCS.
• Co było dalej?
– Zgłosiłem się na warsztaty do Teatru Gardzienice i tam zostałem jako nieustanny warsztatowicz. Byłem fizycznym, śpiewałem w chórze w spektaklach \"Żywot Protopopa Awwakuma” i \"Carmina Burana”. I jeździłem z teatrem po świecie. Najsilniej wspominam etnograficzną wyprawę na Huculszczyznę. Magia. Jakbyśmy się przenieśli do XIX wieku. Pamiętam wesele do rana, muzycy, którzy grają z pokolenia na pokolenie.
Zacząłem jeździć na festiwale. Nagroda w Olsztynie. pierwsza nagroda na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie, dostałem się do Festiwalu Debiutów w Opolu.
• Trzeba było założyć swoją grupę?
– Grupę Niesfornych. Zaczęliśmy pracę nad płytą \"Trolejbusowy batyskaf”. Dziś po reaktywacji, bardzo podobnej do reaktywacji Blues Brothers, bo trzeba było zrobić tour po Polsce i pościągać muzyków, zagramy dokładnie w tamtym składzie.
• Czyli?
– Tomasz Denis, który jest urzędnikiem, Bartek Abramowicz z zespołu Pawkin, Marek Matiwiejczyk, który pracuje w sklepie muzycznym w Siedlcach, Grzegorz Poliszak, który gra w warszawskich teatrach, Jarosław Spałek, współpracujący ze Zbigniewem Wodeckim, Chrystian Broniarz (kolega Kuby Badacha z akademika), który jest menedżerem zespołów w Warszawie. Gościnnie zaśpiewa Jagoda Naja.
• A Federacja Bardów?
– Zaczęło się od przedstawienia Krzysztofa Borowca \"Album Rodzinny”. W którym zagrali: litewski gitarzysta Vidas Svagzdys, Jan Kondrak, Igor Jaszczuk i ja. To był zalążek Lubelskiej Federacji Bardów. Dołączyła Jola Sip, Marcin Różycki, Piotr Selim. Powstał luźny związek niezależnych artystów. Każdy z nas miał swoje doświadczenia, każdy przeszedł inną drogę. Nikt nie sądził, że federacja przetrwa aż 14 lat. Dziś Vidas jest w Seattle, Marcin w zaświecie, Igor w Warszawie. Gramy dalej. Swoją płytę \"A poza tym” wydała Jola Sip, ja \"Elektryczny sweter”, Piotr Selim \"W rytmie bolera”, a wszyscy razem nagraliśmy płytę \"Stachura. Poematy”. Owocnie.
• Ważne piosenki?
– Jednak \"Trolejbusowy batyskaf”, który grała Trójka, teraz piosenka \"Kiedykolwiek” z płyty \"Elektryczny sweter” znów dobrze się słucha w \"Trójce”.
• Ludzie lubią Marka Andrzejewskiego za uśmiech, optymizm i dobrą energię. Skąd to ciepło?
– Śpiewam po to, żeby dawać dobrą energię. To jest w moim charakterze. Dużo więcej chciałbym dać, niż wziąć, bo więcej radości jest w dawaniu. Piszę piosenki budujące, śpiewam, żeby dawać nadzieję, siłę i pozytywną energię. Bardzo pozytywną energię.
• Każdego ranka na człowieka czekają 24 nowe, nienapoczete godziny. Pędzi i nawet tego nie zauważa?
– Coś go musi napędzać. Ma to, co ma, a chce więcej. Pędzi za tym więcej i więcej. Nie potrafi się zatrzymać. Też mogłem pędzić, chcieć więcej, zostawić Lublin dla Warszawy, bo tam się robi kariery. Ale nie potrafiłem zdradzić tego miasta. Wybrałem spokój. Kocham to miasto, tu mam żonę, dwóch wspaniałych synów i swoje miejsce.
• Jak stworzyć szczęśliwy dom?
– Trzeba pracować nad związkiem. Podobnie jak w zespole muzycznym. Każdy ma swoje role i obowiązki. Rodzina nie jest dana raz na zawsze, trzeba o siebie walczyć. Musi być miłość. A miłość to poświęcenie siebie dla osoby, którą kochasz. I otwarcie na to, co ona robi i co chce ci dać. Trzeba mieć pomysł na przeskakiwanie przeciwności. I dobry kontakt z opatrznością.
Trolejbusowy batyskaf. Rozmowa z Markiem Andrzejewskim
Rozmowa z Markiem Andrzejewskim, autorem, kompozytorem i wokalistą, który reaktywował Grupę Niesfornych.
- 10.05.2013 10:14

Reklama













Komentarze