Weronika jest absolwentką studiów chemicznych. Od miesiąca prowadzi własny biznes, który nie jest za bardzo związany z jej wykształceniem.
– Już na studiach zaczęłam robić paznokcie. Czułam to bardziej, niż to czego się uczyłam na studiach – przyznaje.
Dla takich osób jak ona, wsparcie ma właśnie urząd pracy. – Bez żadnych problemów dostałam 24 tys. zł na otworzenie salonu kosmetycznego. Dopiero zaczynam, ale myślę że uda mi się utrzymać ten biznes – dodaje Weronika.
Zbyt wielu absolwentów
Lubelski rynek pracy nie jest rajem dla młodych ludzi. Statystyki pokazują, że nasz region jest na szczycie jeśli chodzi o odsetek osób bezrobotnych wśród osób do 30. roku życia.
Jak wyjaśnia dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie Andrzej Pruszkowski jednym z powodów jest to, że w Lublinie jest bardzo dużo absolwentów studiów. – Znalezienie dla nich odpowiedniej liczby miejsc pracy nie jest takie proste – stwierdza Pruszkowski. Jako inny powód wymienia postępujący proces cyfryzacji. – Chętniej zastępuje się pracownika cyfrowym automatem, algorytmem. To powoduje, że absolwenci tak łatwo tutaj nie mają i odpływają z województwa lubelskiego – diagnozuje.
Warto zaznaczyć, że w województwie lubelskim miejsca pracy są, ale nie takie, na jakie liczą absolwenci studiów wyższych. Średnia płaca w sektorze przedsiębiorstwa wynosiła w ub. roku 5014 zł brutto.
– Jak komuś jest obojętne gdzie będzie pracować, to łatwo coś znaleźć – przyznaje Beata, absolwentka zawodowej szkoły fryzjerskiej. W swoim fachu pracować nie chciała, dlatego szuka czegoś innego. Wczoraj wyszła z budynku Miejskiego Urzędu Pracy w Lublinie z kontaktem do miejsca szukającego pracownika techniczno-administracyjnego. Beacie taka praca odpowiada.
Gdzie jest praca
Warto podkreślić, że globalnie lubelski rynek pracy szybko otrząsnął się po pandemii. W marcu pracowało już więcej osób niż w marcu dwa lata temu. W kwietniu odnotowano zaś historycznie najniższą stopę bezrobocia – 7 proc. Są powiaty, w których bezrobocia prawie nie ma. To:
- powiat łukowski (3,6 proc.),
- powiat lubelski (4,5 proc.),
- biłgorajski (4,6 proc.).
Na przeciwległym biegunie jest włodawski, w którym pracy nie ma aż prawie 15 proc. osób, hrubieszowski (12,5 proc.), chełmski i krasnostawski (po 11 proc.).
W tym, że lubelski rynek pracy, dobrze sobie poradził z pandemią duża zasługa pieniędzy wpompowanych na konta pracodawców tylko po to, żeby nie zwalniali. Tylko w 2021 roku sam Wojewódzki Urząd Pracy przeznaczył na to 516 mln zł
Nie dla wszystkich było to jednak ratunkiem. W tym roku 100 osób zwolniło IPACO z Międzyrzeca Podlaskiego. Firma zajmowała się szyciem ubrań dla odbiorców z zagranicy i poległa z powodu wycofania się głównego kontrahenta z Paryża, który zbankrutował.
Uratowała nas słabość
Lubelskie dobrze przeszło przez pandemię również z powodu… zacofania w porównaniu do bardziej rozwiniętych regionów.
– Tutaj gdzie mamy wysoko wykwalifikowany przemysł, przerwanie łańcucha dostaw, które miało miejsce w związku z pandemią, uniemożliwiało dotychczasowe tempo pracy i zakłócało efektywność przedsiębiorstw. W naszym przypadku, gdzie dominuje przetwórstwo owocowo-warzywne i rolnictwo, musiało to wywrzeć słabszy skutek niż na Śląsku czy Dolnym Śląsku – uważa dyr. Pruszkowski.
– Wydaje się, że to co było słabością naszego regionu, w tym przypadku stało się jego silną stroną – dodaje.
Kogo potrzeba, a kogo nie
Pandemia przyśpieszyła zmiany na rynku pracy, jeśli chodzi o zapotrzebowanie na konkretne zawody.
– W pandemii wystartowała na szerszą skalę nowa metoda pracy np. w handlu, gdzie kasjerów zaczęły zastępować kasy automatyczne. To samo dotyczy parkingowych, których zastąpiły parkomaty. Mamy tu do czynienia z wypychaniem części pracowników z rynku pracy – mówi Andrzej Pruszkowski.
Z opracowywanego co roku Barometru Zawodów wynika, że w naszym regionie najbardziej spada zapotrzebowanie na górników, pracowników poligrafii czy poczty.
– Usługi kurierskie, w tym paczkomatowe w dużym stopniu zastępują rynek pocztowy – przyznaje Piotr Krzesiński, naczelnik Wydziału Badań i Analiz w Wojewódzkim Urzędzie Pracy.
Z drugiej strony największe zapotrzebowanie w tej chwili oprócz takich oczywistych zawodów jak lekarze, pielęgniarki, położne czy psycholodzy i psychoterapeuci, dotyczy pracowników sprzedaży internetowej.
Ukraińcy robią to, czego my nie chcemy
Rynek pracy zmienia się także z powodu wojny w Ukrainie. Zniknęło wielu kierowców ciężarówek, którzy pojechali walczyć w obronie swojego kraju. Z drugiej strony przybyło wiele kobiet. Pod koniec kwietnia w województwie lubelskim zarejestrowanych jako osoby bezrobotne było 1131 osób z Ukrainy (95 proc. z nich to kobiety).
Gdzie najczęściej znajdują pracę? Ze zgłoszeń od pracodawców wynika, że zatrudniają ich jako magazynierzy, sortowacze, a także do prac dorywczych i pomocniczych w przemyśle i w polu.
– To nie są zawody specjalnie przez Polaków poszukiwane – podsumowuje Pruszkowski. – Nie ma takiego zjawiska, że przyjadą tu w dużej liczbie Ukraińcy i wyprą Polaków z atrakcyjnych miejsc pracy.













Komentarze