Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Po pijanemu spalili swoją firmę (zdjęcia)

W nocy Witold Bolibok stracił dorobek całego życia. Przez bezmyślność pracownika spłonął jego zakład produkujący plandeki do samochodów.
– Kolega rozpalając piec w hali posłużył się łatwopalną substancją. Wtedy z pieca buchnął ogień – mówi Sebastian Oleksiuk, który był bezpośrednim świadkiem zdarzenia. – Ogień tak szybko się rozprzestrzenił, że ledwo zdążyliśmy sięgnąć po gaśnice. Ale niewiele udało nam się wskórać. Oleksiuk pobiegł do pobliskiego baru. Stamtąd zadzwonił po strażaków. Przyjechali natychmiast. Trzy zastępy strażackie gasiły ogień przez 3,5 godziny. Płonął styropian i pianka, którą ocieplono ściany hali oraz folia na plandeki. W tych warunkach strażakom udało się uratować część specjalistycznego wyposażenia zakładu. Ogień zniszczył jednak poważnie samochód ukraińskiego klienta. Sprawcę pożaru z poparzeniami ciała przewieziono do szpitala. Oleksiuk wyszedł z opresji bez szwanku. Nie zdążył tylko zabrać z płonącego budynku ani telefonu, ani wierzchniego ubrania. – Ktoś z sąsiedztwa pożyczył mi kurtkę – mówi. Witold Bolibok oszacował spowodowane przez ogień straty na około 200 tys. Przedsiębiorca nie zamierza jednak wyciągać konsekwencji wobec pracownika, który spowodował pożar. Ma dla rannego dużo współczucia. Podkreśla, że mężczyzna od początku pracował w jego zakładzie, że ma na utrzymaniu trójkę dzieci. Również policja nie wyklucza, że sprawa zostanie potraktowana jako nieszczęśliwy wypadek. Problem jedynie w tym, że w chwili wybuchu pożaru obaj przebywający w hali pracownicy byli pijani. Oleksiuk miał w wydychanym powietrzu 2,5 promila alkoholu, a jego kolega 2,3 promila. Dlatego w tej sprawie nadal toczy się śledztwo. (BAR)

Powiązane galerie zdjęć:


Podziel się
Oceń

Komentarze

ALARM 24

Masz dla nas temat?

Daj nam znać pod numerem:

+48 691 770 010

Kliknij i poinformuj nas!

Reklama

CHCESZ BYĆ NA BIEŻĄCO?

Reklama
Reklama
Reklama