Reklama
Komputer w oborze. Krowy same się doją
Hodowcy, którzy kupili nowoczesne urządzenia, nie szczędzą im pochwał: To maszyna, która niemal w pełni zastępuje człowieka. Krowy same się doją, karmią, myją, a komputer wszystko zlicza.
- 02.04.2012 21:16

Podczas spotkania zorganizowanego przez Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka w OSM Krasnystaw, zaprezentowano wyniki oceny wartości użytkowej krów. Takie podsumowanie odbywa się co roku.
Każda sztuka bydła zostaje poddana ocenie na zawartość białka, tłuszczu, bakterii etc. Ma to znaczenie m.in. przy ustalaniu dawek pokarmowych. – A także ze względu na profilaktykę, występowanie chorób metabolicznych i wielu innych aspektów istotnych w hodowli – mówi Piotr Woch, specjalista ds. hodowli bydła w Lubelskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Końskowoli.
Takie parametry na bieżąco kontrolują ci hodowcy, którzy zainstalowali w swoich farmach roboty udojowe.
– To bardzo kosztowne urządzenia – wyjaśnia Piotr Woch. – Jeden robot to koszt ok. 100 tys. euro. Aby je zainstalować, należy także przebudować oborę.
Zdecydowali się na tę inwestycję Bożena i Jan Pilipiukowie z Żeszczynki w gm. Sosnówka, którzy zostali laureatami XVIII Ogólnopolskiego Konkursu \"Rolnik – Farmer Roku” i Grzegorz Kocielnik z Woli Mysłowskiej (pow. łukowski), który zdobył I miejsce w kraju w kategorii \"Hodowca Bydła Mlecznego 2011”.
– Zainstalowaliśmy w minionym roku dwa roboty udojowe Lely Astronaut A4 – mówi Jan Filipiuk. – To znakomite urządzenie, niemal w pełni zastępuje człowieka. Krowy same się doją, pobierają paszę, poją się, a komputer wszystko zlicza: jakość tłuszczu, białka, ile krowa zjadła, notuje parametry które mają wpływ na zdrowie zwierzęcia.
Czy wydatek się opłacił? – Mam 146 krów. Przez ponad 11 lat musiałem do udoju zatrudniać ludzi, wstawać przed świtem. Dzisiaj wszystko robi robot: myje krowę, podłącza do dojarki, karmi – mówi hodowca. I podkreśla, że najważniejsze jest to, że krowy są zdrowsze. – O każdej z nich wiem wszystko. Taka bieżąca ocena wartości jest w hodowli bardzo ważna – dodaje.
2011 r. był rekordowy. Eksport polskich produktów mleczarskich wyniósł 1,36 mld euro, czyli był o ok. 15 proc. wyższy niż w roku poprzednim.
Na tak dobre wyniki miały wpływ podwyżki cen produktów mleczarskich na świecie i wysoki popyt na nie. Polskie produkty mleczarskie trafiały głównie do krajów UE. Polska znacznie zwiększyła też sprzedaż mleka w proszku do Algierii i serwatki do Chin, Indonezji i Malezji.
W ubiegłym roku najważniejszą pozycją wywozu pozostały sery i twarogi. Drugim co do ważności eksportowym produktem mleczarskim było mleko w proszku, głównie odtłuszczone (OMP). Mniej niż w 2010 r. wywieziono mleka i śmietany, ale wpływy z tego tytułu zwiększyły się o 18 proc.
(AM, PAP)
Reklama













Komentarze