Przez powódź Orły Kazimierz Dolny mogą spaść z ligi

– W krytycznym momencie woda sięgała poprzeczki. Obecnie zalana jest tylko 1/3 murawy. Dużo gorsza sytuacja panuje na boisku treningowym. W piątek poziom wody wynosił na nim 1,8 m. Nie wiem, czego spodziewać się za kilka dni, kiedy Wisła powróci do swojego koryta – martwi się Dariusz Matyjaszek, kierownik Orłów Kazimierz Dolny. Na szczęście w trudnych chwilach jego zespołowi z pomocą przyszli sąsiedzi. Ostatnie spotkanie Orłów z Turem Milejów odbyło się w Górze Puławskiej, a kolejne mecze w roli gospodarzy podopieczni Mirosława Banaszka rozegrają w Nałęczowie, na obiekcie miejscowych Cisów. – Jesteśmy wdzięczni działaczom obu tych zespołów. Swoje obiekty udostępnili nam bezpłatnie. Z naszej strony przyjdzie nam jedynie opłacić sędziów – dodaje Matyjaszek. Brak boiska nie jest jedynym problemem Orłów. Woda dokonała dużych zniszczeń na obiekcie w Bochotnicy. – Obecnie ciężko jest oszacować straty. ama wymiana trawy będzie kosztować kilkanaście tysięcy złotych. Nie jesteśmy bogatym klubem, ale znając życie, to będziemy musieli naprawić stadion za własne pieniądze – martwi się kierownik. Piłkarze z Kazimierza Dolnego przez dziesięć dni nie trenowali, a w tym okresie ich jedyny kontakt z piłką mieli podczas ligowego meczu z Turem Milejów, który Orły wygrały 3:1. – Część zawodników nie dojechała na spotkanie, bo musiała ewakuować się z zalanych terenów. Sam nie wiem, jak zdołaliśmy zwyciężyć. Zresztą to były bardzo słabe zawody, a my mieliśmy po prostu więcej szczęścia – tłumaczy Mirosław Banaszek. Sytuacja zawodników z Kazimierza Dolnego jest w tabeli bardzo zła. Podopieczni Banaszka z 23 punktami zajmują dopiero trzynaste miejsce. – Aktualnie trenujemy na orliku w Puławach. Ciężko nazwać te zajęcia, bo na tak małym boisku niezwykle jest budować wysoką formę – żali się Banaszek.