Upadek Ameryki...?

W roku fiskalnym 2009 deficyt budżetowy USA wyniósł 1,4 BLN dolarów, co daje 11,2% PKB. Jest to największy deficyt od 60 lat, większy nawet niż w czasie wojny, w 1942 roku. Wielkie długi, powolny wzrost gospodarczy i wysokie wydatki budżetowe nie wróżą dobrze żadnemu państwu, nawet mocarstwu... Ktos w tym miejscu może zauważyć, że przecież PKB w trzecim kwartale wzrósł o 3,5% i był topierwszy wzrost po czterech kwartałach z rzędu kurczenia się największej gospodarki świata. Zgoda :) Ale musimy zauważyć, że dodatni wynik amerykańskiej gospodarki byłby o wiele niższy bez rządowych wydatków. A koszty pakietu stymulacyjnego są wysokie. Sama obsługa coraz większego zadłużenia pociąga krocie. Stany Zjednoczone są jednak w tym dobrym położeniu, że mogą się zadłużać we własnej walucie, którą mają prawo drukować w dowolnej ilości, jakiej tylko zażyczy sobie Rezerwa Federalna. Powstaje więc pytanie czy FED zacznie drukować pieniądze, a więc czy będzie kupował świeżo wydrukowane papiery skarbowe za jeszcze świeższe dolary. Mielibyśmy wówczas do czynienia ze wzrostem inflacji i spadkiem realnego zadłużenia. Takiego właśnie scenariusza obawiaja się inwestorzy z całego świata. Dlatego wyprzedają dolary. I kupują złoto. No cóż :) Tak chylą się ku upadkowi imperia. Zaczyna się od eksplozji zadłużenia... Ameryce niezbędne są radykalne reformy fiskalne. Ale to już temat na kolejnego bloga :) Pozdrawiam :)

R. Wolanin