Udane otwarcie igrzysk olimpijskich w wykonaniu Igi Świątek. Jedna z naszych faworytek do medalu w Paryżu z problemami, ale jednak zrobiła swoje i pokonała w sobotę Rumunkę Irinę-Camelię Begu 6:2, 7:5.
W pierwszym secie Polka wygrała dwa pierwsze gemy i wydawało się, że nie będzie miała większych problemów.
Tymczasem Rumunka szybko odpowiedziała „przełamaniem”, a za chwilę wygrała także przy swoim podaniu. Efekt? Zrobiło się 2:2. Na szczęście później wszystko poszło już zgodnie z planem, bo reprezentantka Biało-Czerwonych wygrała cztery kolejne gemy i pierwszego seta 6:2.
Dopiero w drugim pojawiły się jednak prawdziwe schody. Co prawda Świątek prowadziła: 1:0, 2:1 i 3:2, ale rywalka nie zamierzała odpuszczać. To ona odpowiedziała serią trzech kolejnych wygranych i była blisko wyrównania stanu meczu, bo odskoczyła na 5:3.
Iga zrobiła jednak swoje. Najpierw nie dała przeciwniczce żadnych szans pokonując ją do zera (4:5), a następnie poszła za ciosem, nie dała się już zaskoczyć i jednak zakończyła spotkanie wynikiem 7:5.
– Na pewno było we mnie więcej napięcia niż zazwyczaj, więc dałam sobie poprawkę na to, że jeszcze mam czas, żeby wkręcić się w turniej i poczuć, co tutaj się dzieje. Jest trochę różnic, ale przy odpowiedniej koncentracji, to nie powinno mieć znaczenia. Mój poziom trochę falował w tym pierwszym meczu. Muszę dostosować grę do tej wilgotności. Te piłki łapią mączkę, ona się do nich klei i robią się cięższe. Cieszę się, że przy nowych piłkach to poprawiłam i grałam odważnie, z inicjatywą – powiedziała po meczu na antenie Eurosportu Iga Świątek.
Nasza zawodniczka w drugiej rundzie zmierzy się z lepszą, z pary: Nadia Podoroska (Argentyna) z Diane Parry (Francja).