Jak złapać wiatr w żagle. Komentarz Krzysztofa Wiejaka

Nie czekajmy 1,5 roku na wygaśnięcie umowy dzierżawy Mariny nad Zalewem Zemborzyckim w Lublinie. Szkoda czasu, przede wszystkim naszych dzieci i młodzieży, którzy – zgodnie z zapowiedzią Lubelskiego Centrum Żeglarstwa – mieliby być prawdziwymi beneficjentami nowoczesnego ośrodka żeglarskiego.

Marina nad Zalewem Zemborzyckim powstanie prędzej czy później – jestem o tym przekonany. Pytanie co zrobić, żeby powstała szybciej. Na razie po obu stronach nie widać szansy na szybki kompromis.

W sprawie Mariny widzę trzy rozwiązania: fundacja wykorzystując pieniądze z dotacji unijnej oraz własne środki, zaczyna budowę i stawia najbardziej potrzebne urządzenia, tak by Marina w przyszłym roku, zgodnie z zapowiedziami, ruszyła. Nie traci i unijnej dotacji, i dzierżawy terenu. Proponowałem takie rozwiązanie panu Arturowi Kawie z fundacji, powołując się na przykład Słonecznego Wrotkowa, który też powstawał etapami. W ten sposób fundacja pokazałaby władzom miasta i przede wszystkim mieszkańcom, że nie chodzi o skok na publiczne pieniądze, zgodnie z zasadą jak trwoga to do Żuka, ale o udowodnienie, że fundacja jest gotowa podjąć ryzyko inwestycyjne na własne finansowe ryzyko. Ośrodek będzie mniejszy, ale najważniejsze, żeby zaczął działać. I wtedy fundacji byłoby łatwiej prowadzić rozmowy z miastem w sprawie ewentualnej dotacji.

Drugie rozwiązanie to próba znalezienia szybkiego kompromisu w sprawie rozwiązania umowy z MOSiRem, właścicielem terenu nad zalewem, i rozpoczęcia inwestycji z udziałem miasta. Szkoda czekać do listopada 2014 roku. Obie strony powinny zasiąść do stołu i wypracować takie rozwiązanie, które zaakceptowałaby opinia publiczna, bo nie stać nas na tracenie 1,5 roku na podchody. W tym przypadku fundacja co prawda może stracić 2,7 mln zł dofinansowania unijnego, ale zyskuje potężnego i bogatego sojusznika w postaci miasta. A kredyt, w postaci zaufania społecznego, dostałaby od mieszkańców.

I wreszcie trzecia opcja: fundacja, po wycofaniu przez prezydenta Krzysztofa Żuka uchwały o dofinansowaniu fundacji, nie traci możliwości wprowadzenia jej pod obrady drugimi drzwiami. Jest coś takiego, jak uchwała obywatelska. Warunkiem wprowadzenia jej na sesję jest zebranie co najmniej 1000 podpisów lublinian. Fundacja, po wcześniejszym przeprowadzeniu szeroko zakrojonej akcji informacyjnej, konsultacjach społecznych, mogłaby w ten sposób udowodnić, że ma poparcie mieszkańców do sięgnięcia po pieniądze z budżetu miasta. Z takim mandatem łatwiej będzie rozmawiać się z radnymi.

Przy dobrych wiatrach budowa Mariny mogłaby – moim zdaniem – ruszyć w przyszłym roku, a być może już w tym roku. Żeglarze muszą wybrać, czy wolą szkwał czy flautę.

Krzysztof Wiejak

wiejak@dziennikwschodni.pl