

Zasłużyłeś na to i powinieneś ją otrzymać – powiedział Benjamin. Ponad zastawionym do obiadu stołem podał gospodarzowi spotkania list z oficjalną nominacją do Pokojowej Nagrody Nobla. Donald ściągnął usta w charakterystyczny dziubek, którym zwykł podkreślać doniosłość chwili i wagę swoich słów. – Dziękuję ci. Dziękuję ci Bibi – odpowiedział wyraźnie wzruszony. Ta scena przejdzie do historii. Tyle w niej cynizmu, fałszu i okrucieństwa.

Podczas tej sceny patrzyłam uważnie na ręce Premiera Izraela Benjamina Natanjahu. To ręce umazane we krwi tysięcy ofiar. To ręce człowieka, który jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Ciąży na nim nakaz aresztowania pod zarzutem zbrodni wojennych polegających na głodzeniu jako metodzie prowadzenia wojny i umyślnym kierowaniu ataków na ludność cywilną oraz zbrodni przeciwko ludzkości polegających na zabójstwach, prześladowaniach i innych nieludzkich czynach.
Tak, to ten sam człowiek, który rości sobie moralne prawo do tego, by wskazywać, kto jest największym strażnikiem pokoju na świecie.
Swoim gestem zachwycił Donalda Trumpa. Nie mogło być inaczej, bowiem zagrał na jego najczulszej strunie – samouwielbienia. Spełnił jego wielkie marzenie od czasu, gdy Pokojową Nagrodę Nobla w 2009 roku otrzymał Barack Obama. A to przecież on, Donald Trump, nie lubi gdy giną ludzie, nie lubi wojen. I Bibi to docenił.
Wiele ich łączy. I nie mówię – co oczywiste – o wielkich pieniądzach, potężnych wpływach i światowych interesach. Są z tego samego pokolenia, Trump jest zaledwie trzy lata starszy od Netanjahu. Ich przodkowie pochodzą z Europy, ojciec Natanjahu urodził się w Warszawie (nazywał się Bensyjon Milejkowski, nazwisko Netanjahu przyjął po wyjeździe do Palestyny), dziadkowie Trumpa pochodzą z Niemiec i ze Szkocji.
Benjamin Netanjahu wiele lat mieszkał w Stanach z rodziną, skończył tam studia na kilku kierunkach, koncentrował się – podobnie jak Trump – na finansachi marketingu. Podczas studiów dorabiał jako statysta w Hollywood, co też rodzi skojarzenia z aktorskimi zapędami Donalda. Podobnie jak on ma trzecią żonę. Po angielsku mówi z doskonałym amerykańskim akcentem. Zna i rozumie Stany.
Trump ma do niego słabość. To nie jest sympatia, jak do Emmanuela Macrona, ale rodzaj respektu, szorstkiego partnerstwa. Beniamin Netanjahu był pierwszym zagranicznym przywódcą, którego Donald Trump, jako nowo wybrany prezydent USA, osobiście zaprosił do Białego Domu.
Gdy w 2020 roku Netanjahu pogratulował Joe Bidenowi wyboru na prezydenta USA tak rozwścieczył tym Trumpa, że ten zwyzywał go na oczach całego świata.
Trump jest przekonany, że w tym tandemie to on prowadzi i rozdaje karty.
A jak jest naprawdę?
Netanjahu to dziś najbardziej niebezpieczny, obok Putina, polityk i przywódca. Rozgrywa świat jak wytrawny gracz, na swoich zasadach. Stoi za nim wieloletnie doświadczenie w dyplomacji i w armii. Jeśli chce prowadzić wojnę, to ją prowadzi. Jeśli zechce ją zakończyć, zrobi to – na swoich warunkach. Jeden z jego ostatnich pomysłów to „Miasto Humanitarne” – zamknięcie 600 tys. palestyńskich uchodźców w obozie na gruzach Rafah, na południu Strefy Gazy. Komentatorzy nie zostawiają na tej idei suchej nitki. Mówią o kolejnym jawnym bezprawiu i nieludzkich praktykach. Z wprowadzeniem trwałego pokoju nie ma to nic wspólnego.
Tymczasem Donald Trump rozpoczął swoją prezydenturę od mocnych deklaracji o natychmiastowym zakończeniu wojny na Ukrainie i w Strefie Gazy. Jego porażka na tym polu obnaża dziś – delikatnie mówiąc – całą naiwność i nieporadność Trumpa. Ale hasła o pokoju na świecie nie schodzą z jego ust. A Netanjahu wie, że jakikolwiek ruch teraz wykona, musi mieć Donalda – piewcę pokoju na świecie – po swojej stronie.
I właśnie ograł prezydenta USA jednym ruchem.
– Chcę wyrazić uznanie i podziw dla wielu wielbicieli na całym świecie dla twojego przywództwa i dążenia do pokoju i bezpieczeństwa. W pełni zasłużyłeś na tę nominację – powiedział Benjamin Netanjahu, wręczając Trumpowi dokument potwierdzający zgłoszenie do Pokojowej Nagrody Nobla.
– To bardzo znaczące słyszeć to, zwłaszcza od ciebie. Dziękuję ci, Bibi. Dziękuję za wszystko, co robisz – odpowiedział Donald Trump.
Obaj przywódcy byli wyraźnie z siebie zadowoleni. I to by było na tyle w temacie pokoju na świecie.
