(fot. Piotr Michalski)
Niesamowite wydarzenia w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie Górnik Łęczna podzielił się punktami z Wartą Poznań. Łęcznianie byli blisko wygranej po kapitalnej bramce strzelonej przewrotką przez Bartosza Śpiączkę, ale doliczonym czasie gry punkt gospodarzom uratował… ich bramkarz
Po zimowej przerwie wróciły rozgrywki najwyższego szczebla ligowego w Polsce, a w raz z nimi walkę o punkty i utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie rozpoczął zespół z Łęcznej. W pierwszej wiosennej kolejce zielono-czarni udali się do Grodziska Wielkopolskiego na mecz z Wartą Poznań.
– Na Wartę patrzymy jak na nowe otwarcie. Jest w ich szeregach nowy trener, a przerwa zimowa ma to do siebie, że wszyscy nabierają nowej świeżości. Będziemy walczyć o zwycięstwo, choć oczywiście to nie będzie łatwe. Na naszym koncie są trzy wygrane z rzędu, więc teraz chcemy dołożyć czwartą i zapisać się w historii klubu jako pierwsi, którzy tego dokonali – zapowiadał przed spotkaniem w Grodzisku Wielkopolskim w rozmowie z klubowymi mediami Kamil Kiereś, trener Górnika.
Jesienią w starciu obu ekip, które miało miejsce w Łęcznej górą była Warta, która zwyciężyła 4:0. W niedzielne popołudnie w pierwszej połowie na grząskim boisku lepiej radzili sobie gospodarze. Warta mogła prowadzić w 13 minucie kiedy na strzał z woleja zdecydował się Jayson Papeau, ale piłka trafiła w poprzeczkę. W 42 minucie miejscowi trafili do siatki łęcznian. Po wrzucie z autu piłkę w pole karne dośrodkował kompletnie nieatakowany Łukasz Trałka, a Adram Zrelak głową wpakował ją do siatki. Bramka nie została jednak uznana, bo po dość długiej analizie arbitrów VAR sędzia Sebastian Krasny odgwizdał pozycję spaloną napastnika gospodarzy.
– Mieliśmy dużo szczęścia. Myślałem że bramka jest zdobyta prawidłowo. System nam jednak pomógł, ale nie możemy liczyć tylko na VAR. Póki co nie ma nas na boisku. Nie stworzyliśmy żadnej sytuacji, a to napędzało przeciwnika. Musimy sobie powiedzieć w szatni kilka słów i po przerwie zaprezentować się lepiej – powiedział przed kamerami Canal Plus Sport kapitan łęcznian Maciej Gostomski.
Po przerwie Warta kolejny raz mogła wyjść na prowadzenie, ale strzał z rzutu wolnego wykonywanego przez Daniela Szelągowskiego trafił w poprzeczkę. Cztery minuty później na prowadzenie wyszedł zespół trenera Kieresia. Jason Lokilo zdecydował się na dośrodkowanie w pole karne rywali do Bartosza Śpiączki, a ten zdecydował się na strzał z przewrotki i pokonał Adriana Lisa choć trzeba przyznać, że bramkarz Warty powinien zachować się w tej sytuacji zdecydowanie lepiej.
Po zdobyciu gola Górnik starał się utrzymać korzystny rezultat. Mijały kolejne minuty, a wynik nie ulegał zmianie, choć Michał Jakóbowski trafił w słupek. Gdy wydawało się, że zielono-czarni wygrają po raz czwarty z rzędu w doliczonym czasie gry miejscowi egzekwowali jeszcze rzut rożny. Wówczas w pole karne Górnika udał się Lis. Ryzyko podjęte przez bramkarza Warty się opłaciło, bo po dośrodkowaniu to właśnie on mocnym strzałem głową pokonał Macieja Gostomskiego ratując punkt dla swojego zespołu.
Warta Poznań – Górnik Łęczna 1:1 (0:0)
Bramki: Lis (90) – Śpiączka (56)
Warta: Lis – Grzesik, Kiełb (70 Jakóbowski), Ivanov, Trałka, Czyżycki (46 Kopczyński),l Szelągowski (70 Szmyt), Kupczak (82 Kuzimski), Szymonowicz, Papeau (54 Szczepański), Zrelak.
Górnik: Gostomski – Dziwniel (46 Krykun), Leandro, Rymaniak, Szcześniak, Gol, Serrano (46 Drewniak), Gąska, Goliński (46 Banaszak), Lokilo, Śpiączka (85 Mak).
Żółte kartki: Trałka, Szczepański, Grobelny, Lis – Śpiączka, Dziwniel.
Sędziował: Sebastian Krasny