W środowy wieczór piłkarze Motoru przedłużyli dobrą passę. Pod wodzą Goncalo Feio zanotowali już trzy zwycięstwa i dwa remisy. Ten trzeci sukces przyszedł przy okazji meczu 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski z Zagłębiem Lubin. Żółto-biało-niebiescy pokonali rywala z ekstraklasy 1:0. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Piotr Stokowiec (trener Zagłębia Lubin)
– Jest to dla nas na pewno rozczarowujący wynik. Możemy tylko przeprosić naszych kibiców. Nie chcę się tłumaczyć, ale dzisiaj nie mogliśmy skorzystać z dziesięciu zawodników, którzy mają urazy. To się odbiło na jakości. Dziś zabrakło tej jakości i konkretów. Jest to trudny moment dla nas, ale pracujemy dalej. Teraz zbieramy siły i szykujemy się już do kolejnego meczu. Musimy to przełknąć, a Motorowi gratulujemy awansu. Czy gra rywali była dla nas zaskoczeniem? Nie, widzieliśmy w poprzednich meczach, że organizacja gry przeciwnika jest na dobrym poziomie. Mecz był bardzo wyrównany. To nie jest tak, że mieliśmy przewagę. Mieliśmy swoje sytuacje, nawet grając w dziewiątkę, ale Motor pokazał się z dobrej strony. Grali agresywnie i z pomysłem. Nam zabrakło konkretów, a piłka nożna to właśnie konkrety. Nie chcę ustosunkowywać się do czerwonych kartek, ale one na pewno zaważyły na losach spotkania. Kiedy graliśmy w dziewiątkę było widać największą różnicę między klubem z ekstraklasy, a Motorem. Pojawiła się stuprocentowa sytuacja, ale nic nie wpadło. Powtarzam, że zabrakło jakości, chociaż trzeba też przyznać, że przeciwnik zagrał bardzo dobre spotkanie. Nie ma jednak co ukrywać, że my powinniśmy to rozstrzygnąć wcześniej, za dużo było średniej gry.
Goncalo Feio (trener Motoru Lublin)
– Ja powiem krótko. Nie było mnie przez dwa ostatnie dni, ponieważ byłem na kursie UEFA Pro. Drużyna funkcjonowała tak samo, a mój asystent stał na czele, a swoją pracą zasłużył, żebyście go trochę lepiej poznali. Jest to mały wielki człowiek, a do tego bardzo dobry trener. Gwiazdami tego sportu są piłkarze także chciałbym również, aby oni się wypowiedzieli.
Mateusz Stolarski (drugi trener Motoru)
– Chciałbym powiedzieć o przygotowaniach do tego meczu. Ten zespół odkąd się w klubie pojawiliśmy, czyli od miesiąca zrobił ogromny postęp jako cała drużyna. Zawodnicy wiedzieli, że są mocni pod względem indywidualnym. Kluczem do tego, że tak funkcjonujemy, że potrafimy grać z zespołem z ekstraklasy i zdominować u siebie lidera drugiej ligi, było jednak to, że zespół połączył siły, wspólnie dąży do zwycięstw, odbudowy ustawienia, a także realizacji założeń. Dzisiaj to było widać, szczególnie kiedy Zagłębie podchodziło wyżej i chciało nas pressować i zabrać nam naszą pewność siebie. My wychodziliśmy spod pressingu i cały czas realizowaliśmy plan, który sobie nakreśliliśmy. To jest dla nas najważniejsze, że chcemy grać swoją piłkę bez względu na to, kto jest naszym przeciwnikiem i jakie indywidualności ma rywal, a wiemy, że Zagłębie posiada bardzo dobrych piłkarzy, ale my potrafiliśmy zagrać lepiej. Dziś wygrał zespół lepszy. Gratuluję sztabowi i zawodnikom, bo to nasza wspólna ciężka praca. Nasza gra 11 na 9 rywali? Lekko straciliśmy wtedy kontrolę nad spotkaniem. Mogliśmy się częściej utrzymywać przy piłce, jak robiliśmy to wcześniej. Trzeba jednak pamiętać, że Zagłębie zagrało va banque, a my nie chcieliśmy przede wszystkim stracić bramki. W ostatnich czterech-pięciu spotkaniach straciliśmy jeżeli dobrze liczę tylko trzy, w tym jedną z gry. Naszą siłą była defensywa i chcieliśmy to podtrzymać. Mieliśmy dwie sytuacje bramkowe, ale tak czasami jest, że się nie trafia. Ważne, że kolejny raz zagraliśmy na zero z tyłu i że potrafimy tworzyć sytuacje. Na kogo chciałbym trafić w kolejnej rundzie? Na Pogoń Szczecin, tam gra mój brat, ale ja jestem starszy, więc wypada pokazać mu miejsce w szeregu.
Mikołaj Kosior (zawodnik Motoru Lublin)
– Drużyna jest szczęśliwa, że wygraliśmy z ekstraklasowym rywalem. To na pewno było wymagające spotkanie. Cieszę się, że strzeliłem zwycięskiego gola. To moja rola, żeby iść do góry i prowadzić zespół do zwycięstwa. Moja kariera? Trzeba grać i robić swoje. Na pewno jednak to był występ, kiedy na trybunach było najwięcej kibiców. Dopóki nie wszedłem na boisko, to trochę się stresowałem, później to wszystko ze mnie zeszło. Jak cztery tysiące ludzi skanduje twoje nazwisko, to jak można się czuć? Bardzo dobrze, nie czuję presji, po prostu wychodzę i staram się grać swoje.