Sezon 2021/2022 w Keeza zamojskiej klasie okręgowej dobiegł końca. Wciąż jednak nie jest pewne, która drużyna okaże się najlepsza
Obecnie na pierwszym miejscu jest Omega Stary Zamość, która zgromadziła 68 punktów. Jedno „oczko” mniej mają Błękitni Obsza. Jednak zespół trenera Piotra Palucha walczy o to, by mecz przeciwko Andorii Mircze nie był zweryfikowany jako walkower na ich niekorzyść. Błękitni na boisku wygrali 3:1 i gdyby uwzględnić ten rezultat, to zespół z Obszy wskoczyłby na pierwsze miejsce.
Zamojski Związek Piłki Nożnej zweryfikował wynik spotkania z Andorią ze względu na występ nieuprawnionego zawodnika. Chodzi o Mateusza Wróbla, dla którego Błękitni byli trzecim klubem w sezonie. Ekipa z Obszy odwoływała się do wszystkich możliwych organów. Sezon dobiegł końca, a sprawa jest nadal niewyjaśniona.
– Z naszej strony, jako klubu, tej sprawy nie można było wcześniej rozwiązać – mówi Piotr Paluch, trener Błękitnych. – Robiliśmy wszystko w ekspresowym tempie. Do rozpatrywania takich spraw potrzebnych jest bardzo dużo dokumentów, a każda komisja skrzętnie to weryfikuje. ZOZPN podjął decyzję po trzech tygodniach od rozegrania meczu. Sportowo wygraliśmy w Mirczu, a błąd popełniła osoba związkowa. Nie zgodzę się, że wystawiliśmy tam do gry nieuprawnionego zawodnika, bo wcześniej ZOZPN stwierdził, że może on grać. Jako klub odwołaliśmy się od decyzji o ukaraniu nas walkowerem momentalnie po jego ogłoszeniu. Skompletowaliśmy dokumenty i przesłaliśmy sprawę do Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. Ten podjął decyzję w połowie maja. Od niej odwołaliśmy się po kolejnych czterech dniach już do PZPN przygotowując kolejne niezbędne dokumenty. W pierwszej kolejności decyzję podejmował rzecznik PZPN i zwrócił się do LZPN, aby ten również przesłał do centrali wszystkie dokumenty w tej sprawie. Następnie zapadła decyzja o jej skasowaniu. Obecnie czekamy na jej rozpatrzenie przez Najwyższą Komisję Odwoławczą w Warszawie – relacjonuje Paluch.
Szkoleniowiec ekipy z Obszy żałuje tym samym, że wyjaśnienie tej kwestii tak bardzo się przedłuża. – Mamy świadomość, że weszliśmy w okres urlopowy i gdyby sprawa była skierowana do PZPN choćby w kwietniu to zostałoby to wyjaśnione wcześniej. Takie są jednak procedury, że najpierw decyzję podejmują niższe instancje, a ja się z nimi nie zgadzałem. Walczę o dobre imię klubu, bo jako Błękitni Obsza nie czujemy się winni. To nie jest też tak, że na koniec rundy „obudziliśmy się” i napisaliśmy pismo w ostatniej chwili. Cała sprawa ciągnie się przecież od marca. Kibice, którzy śledzą ligę dziwią się, że do tej pory nie ma w tej kwestii decyzji. Ja też jestem zdziwiony, ale na procedury nie mamy wpływu. Sam chciałbym mieć pewność jakie działania mam podjąć, bo nie wiemy w tym momencie czy mamy przygotowywać się do walki w klasie okręgowej czy czwartej lidze – kończy Paluch.
A co o powstałym zamieszaniu twierdzą w Omedze? – Dla nas cała ta sytuacja to jedna wielka abstrakcja. Liga się skończyła i tabela jest jasna. Nie wiem do końca o co walczą Błękitni, ale to jest poza nami. Przepis jest jasny – zawodnik może być w jednym sezonie zgłoszony w trzech klubach, ale grać tylko w dwóch. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że coś w tej kwestii się zmieni. Sprawa nabrała rozgłosu i w tygodniu poprzedzającym ostatnią kolejkę ukazało się kilka artykułów, które uderzają w Omegę z niewiadomego powodu. Graliśmy przez całą rundę rewanżową patrząc na bieżący stan w ligowej tabeli, a nie z zamiarem wywalczenia minimum czterech punktów przewagi, bo coś zaskakującego może się wydarzyć – mówi Paweł Lewandowski, trener Omegi.
Jak więc widać, obie strony przedstawiły swoje zgoła odmienne argumenty. Kibicom nie pozostaje nic innego jak tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na ostatecznie rozwiązanie tej sprawy.