

Świetny początek, szybki gol, ale później strzelali już tylko rywale. Motor w piątek przegrał u siebie z Piastem Gliwice aż 1:4. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?

Aleksandar Vuković (Piast Gliwice)
– Na pewno wysokie zwycięstwo, myślę że troszkę za wysokie, jak na wydarzenia boiskowe. Zapracowaliśmy jednak jako drużyna na dobry wynik i myślę, że na to zwycięstwo zasłużyliśmy. Początek był dla Motoru, straciliśmy bramkę, a potem nasz bramkarz obronił sytuację na 2:0. To była kluczowa chwila, ale kluczowe było też nasze przygotowanie do tego meczu. Powątpiewano w to, że Piast mając utrzymanie i nie grając o nic konkretnego będzie się starał. Drużyna dała świetną odpowiedź na takie wątpliwości. Na pewno godna pochwały była atmosfera na stadionie, publiczność, warunki do tego, żeby zagrać. Dla nas akurat bardzo przyjemny wyjazd i bardzo się z tego cieszymy.
Początek meczu...
– Motor jest znany z tego, że u siebie ma takie zdecydowane początki. Nawet, jak byliśmy gotowi, to nie zawsze jesteś w stanie zareagować. Rozmawiałem z drużyną, że nikt z nami nie pograł piłką czy rozegrał taki mecz, jak Motor w pierwszym naszym pojedynku. Jesteśmy znani z tego, że trudno się gra przeciwko nam. Motor nie miał z tym problemu, a początek trochę mnie nastraszył, że będzie powtórka i że ten zespół może nam nie leżeć. Po tych 10 minutach potrafiliśmy już kontrolować i skuteczniej się bronić, ale też atakować.
Mateusz Stolarski (Motor Lublin)
– Popadamy ze skrajności w skrajność. Nie będę tutaj zgrywał osoby, która już teraz wie, dlaczego tak się dzieje i skąd te wszystkie rzeczy się biorą. Zaczynamy mecz dobrze, strzelamy bramkę, mamy w ósmej minucie sytuację na 2:0. Potem kontrolujemy spotkanie. Do około 25-30 minuty może nie tworzymy za dużo, ale nie dopuszczamy też Piasta do sytuacji. I w pewnym momencie tracimy bramkę. To nie jest problem, a już przed tym golem widziałem, że za bardzo dostosowujemy się do tempa i do takiego „zabicia” meczu. W taki sposób, że ten mecz był może nie mało widowiskowy, ale mało intensywny. Tracisz bramkę, potem zaraz jest karny, ale nie rozumiem, bo możemy mówić, że jest końcówka sezonu, że mamy utrzymanie i mogą się tworzyć historie, że nie gramy do końca. Gdyby jednak tak było, to nie mielibyśmy tych 25 minut tak grając. Nagle coś pęka. Uważam, że wynik meczu jest trochę zbyt wysoki, ale Piast wykorzystał to, co miał i wygrał to spotkanie zasłużenie. Mi pozostaje zastanawiać się, jak rozwiązać ten problem. Jako zespół jesteśmy poirytowani taką swoją postawą, gdzie zaczynamy dobrze spotkania, nic nie wskazuje na to, że będziemy mieli problemy, a potem to idzie w tym kierunku. Oczywiście, popełniamy błędy, tracimy bramki w prosty sposób, ale musimy bardziej udokumentować swoją przewagę i to, na co w tym meczu pozwalał Piast.
Co się wydarzyło po udanym początku...
– Nie poszliśmy za falą tej pozytywnej energii. Parę momentów mogłoby być zwrotnych. Pierwszy, to brak bramki na 2:0, drugi to ten, kiedy nie dostaliśmy karnego. To nie jest bramka, nie chcę spłaszczać swojej wypowiedzi do jedenastki, ale ona była. Kolejna kwestia to gol na 3:1 po wyrzucie z autu. Jeszcze mieliśmy takie momenty, kiedy mogliśmy iść w kierunku bramki z kontrami i to zakończyć. Zaraz był rzut rożny, ale potem było już ciężko stworzyć coś dogodnego. Nie wiem na ten moment, co się wydarzyło. Spytałem też zawodników, co się zmieniło w grze Piasta, że nie szliśmy za tą naszą pozytywną grą. Nie jesteśmy obecnie w stanie tego wyjaśnić. W taktyce rywali nic się nie zmieniło przynajmniej w pierwszej połowie. W drugiej trener Vuković wystawiał zawodników wyżej i skupiał się na kontrach. Jak przegrywasz u siebie 1:2 lub 1:3, to byłoby nie w porządku nie próbować wyrównać.
Jean-Kevin Augustin...
– Wiadomo, że bramka jest dużym plusem. W paru sytuacjach dobrze utrzymał piłkę w środkowej strefie. Wynik nie pozwala jednak mówić o obiecującym występie, bo skończyło się 1:4. Należy jednak szukać na pewno przewagi pozytywów niż tego, co mógł zrobić lepiej.
Co wydarzyło się w szatni po meczu...
– Dzisiaj łatwo jest wskazywać winnych, wziąć pistolet i strzelać. Pewnie opinii publicznej, to by się podobało, bo przecież trzeba chwytać za mordy, jak jest źle. My mieliśmy parę trudniejszych momentów, kiedy wygrywaliśmy. Wtedy też mieliśmy sytuacje, które rozwiązywaliśmy i były problemy, o których nikt nie mówił, bo wygrywaliśmy. Po takim występie, jak z Piastem trzeba uznać to za problem i rozmowa w szatni się odbyła. Chcieliśmy jednak iść w otwartą rozmowę, co możemy robić lepiej, a nie strzelanie. Szatnia współgra ze sztabem, to zawsze rozmowa na fakty i argumenty, a każdy miał możliwość się wypowiedzieć.
54 stracone bramki Motoru...
– Musimy pracować, żeby się poprawić. Gdybym wiedział, jak to zrobić, to byłoby to łatwiejsze. Natomiast obijamy się w tej lidze, nie ma co ukrywać. My uczymy się ekstraklasy. Chcesz grać dobrą i odważną piłkę, utrzymać się, ale i pokazać młodych zawodników grając ofensywnie, bo to też wymóg właściciela i jako trener próbujesz połączyć te wszystkie rzeczy. Jednocześnie wiedząc, że jesteśmy „swieżakami” na tym poziomie i zapłacimy frycowe. Musimy działać, żeby te błędy się nie powtarzały, ale w piłce zawsze są rzeczy, które możesz zrobić lepiej. Bramki tracisz w prosty sposób, czy też z perspektywy rzeczy, nad którymi pracowałeś na tygodniu. Czasem przestrzegasz, że stały fragment grają w to miejsce i musimy wybronić, a przeciwnik z jakiegoś powodu i tak trafia. Tych bramek straconych jest za dużo, za dużo łatwych bramek też i nie pozostaje nam nic innego, jak nad tym pracować.
Mental zespołu po szybko straconych bramkach...
– Pierwsza reakcja była dobra, bo mieliśmy karnego na 2:2, który nie został podyktowany. To byłaby dobra reakcja i duża sytuacja. Bramka na 3:1 nam trochę podcięła skrzydła. Mieliśmy kontrę, z której jednak nie oddaliśmy ostatecznie strzału. Ja bym się skupił na tym, dlaczego po 30 minutach poszliśmy w takim kierunku, że mając tak ułożony mecz, tak dobrze grając nagle idziesz w odwrotną stronę? Dla mnie to największy problem, dlaczego tak się stało.
