W środę Górnik Łęczna zremisował na wyjeździe z Widzewem Łódź 2:2. Wynik całkiem niezły. Biorąc jednak pod uwagę przebieg spotkania i fakt, że goście jeszcze w 78 minucie prowadzili 2:0 na pewno zielono-czarnym nie jest łatwo pogodzić się z podziałem punktów. Jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?
Kamil Kiereś (Górnik Łęczna)
– Mamy przebudowany i młody zespół. Pewne rzeczy, jeżeli chodzi o grę nie są jeszcze dopracowane. W Łodzi zależało nam na tym, żeby po słabszym starcie odbudować morale i pokazać swój potencjał. A do tego zagrać mądrze taktycznie i pokusić się o trzy punkty. Uważam, że z perspektywy spotkania było bardzo blisko. 2:0 dla nas to nie był przypadkowy wynik. Zasłużyliśmy na niego bardzo dobrą grą. Mieliśmy swój pomysł na ten mecz. Nie tylko na fazę kontry, ale i kiedy graliśmy atakiem pozycyjnym. Rywale mieli z nami sporo kłopotów. Szkoda, bo kontrolowaliśmy to spotkanie. Być może się mylę, ale wydaje mi się, że pierwszy celny strzał Widzewa to była pierwsza bramka. Przy drugiej nie wiem, czy tam był błąd bramkarza, czy także faul na bramkarzu. Te sytuacje to też jednak efekt tego, że nasza drużyna jest młoda i że cały czas się docieramy.
Z czego wynikały pana nerwowe reakcje w pierwszej połowie?
– Krew mnie zalewa, jak oceniam sędziowanie w tej lidze. Ostatnio w meczu z Elaną przy wyniku 0:0, gdzie mecz był po naszej stronie sędzia gwiżdże karnego, gdy zawodnicy nie mają kontaktu ze sobą. Zawodnik przebiega jeszcze trzy kroki, upada i jest rzut karny. W Łodzi zbyt dużo stykowych sytuacji było gwizdanych pod Widzewa. Uważam, że sędziowanie w II lidze na pewno jest do poprawy. Wiadomo, że obie drużyny walczyły. Na mojej wysokości były dwie takie sytuacje, kiedy zawodnik robi wślizg, trafia w piłkę, a arbiter widzi to wszystko inaczej. Ja też jestem trenerem, który gra, więc musi być ekspresyjnie
Jak podchodzicie do tematu walki o awans
– Na jesieni trzeba zbudować taką pozycję, która pozwoli nam na wiosnę włączyć do gry o awans. Może na razie nasza pozycja w tabeli nie jest najlepsza. Wszystko zależy jednak tak naprawdę od oceny drużyny. Jeżeli ktoś ocenia, czy dany zespół jest do awansu na podstawie jego lokaty w tabeli, to pewnie może być sfrustrowany. Liczy się jednak dłuższy odcinek i na to liczymy.
Marcin Kaczmarek (Widzew Łódź)
– Chciałem zwrócić uwagę na trzy najistotniejsze aspekty. Pierwsze to realizacja pewnych założeń, nad którymi w tygodniu mocno pracowaliśmy podczas treningów i chcieliśmy realizować przy okazji meczu. Nie do końca nam to jednak wyszło. Drugi to abstrahując od przeciwnej gry w ataku pozycyjnej, jeżeli będziemy tracić takie bramki, jak w pierwszej połowie, to zawsze będzie nam bardzo ciężko. Jeżeli tego nie wyeliminujemy, to takie trampkarskie błędy będą się za nami ciągnąć. Trzeci aspekt, to jeżeli możemy grać agresywnie przez ostatnie 15 minut, to dlaczego nie wcześniej. To też dla mnie istotna sprawa jako trenera odnośnie przyszłości. Potrafiliśmy jednak odrobić straty i chociaż to marne pocieszenie, to jednak jest to punkt zaczepienia przed następnymi meczami ligowymi. Nie będziemy schodzić z określonej ścieżki, jeżeli chodzi o myślenie o piłce. Rozmawiałem na gorąco z chłopakami. Przyjmujemy ten wynik na siebie. Wiemy, że kibice Widzewa mają prawo być niezadowoleni. Takie sytuacje mnie jednak nie załamują, raczej mobilizują. Wierzę, że już od następnej kolejki wejdziemy na te odpowiednie tory.